Adam Zamoyski - „Urojone widmo rewolucji” - recenzja i ocena
Jak Zamoyski wpadł na pomysł, by zająć się tematem rezygnacji z wolności w imię bezpieczeństwa? Jak wynika z przedmowy, idea taka zrodziła się w zasadzie przypadkiem. Historyka analizującego materiał źródłowy zaciekawiła jedna rzecz. Otóż wydawało się, że po pokonaniu Napoleona i przywróceniu legitymistycznego ładu Europę powinny ogarnąć optymizm i zadowolenie. Tymczasem autor skonstatował, że w niemal wszystkich państwach kontynentu zapanował wówczas strach. Bano się, że rewolucja podobna do tej, która pustoszyła Francję może się powtórzyć. Na dodatek lęk ten zamiast słabnąć, stale narastał. Prawidłowość ta wydała się Adamowi Zamoyskiemu na tyle interesująca, że owocem poświęconej jej uwagi jest Urojone widmo rewolucji, książka o niebagatelnej objętości, licząca blisko 700 stron.
Przyjęta cezura czasowa to lata 1789-1848 – od rewolucji francuskiej do wiosny ludów. Jest ona cokolwiek umowna, książka nie omawia bowiem szczegółowo przebiegu rewolucji we Francji (choć jest ona punktem wyjścia dla rozważań autora). Równie dobrze można by więc przyjąć cezurę 1815-1848. Pewną wątpliwość budzi też tytuł polskiego wydania (oryginalny Phantom Terror ma jednak odmienny odcień znaczeniowy). Skoro do rewolucji jednak doszło (bo czym innym były wydarzenia ogarniające Europę w 1848 r.), to może owo widmo nie było wcale takie znowu urojone?
Wydarzenia, które miały miejsce w rewolucyjnej Francji stanowiły dla Europejczyków prawdziwy szok. Dla wielu, zwłaszcza przedstawicieli warstw uprzywilejowanych były zwiastunem końca świata takiego jakim go znali. Nic więc dziwnego, że wywoływały w nich strach. Zdaniem Zamoyskiego lęk ten był jeszcze podsycany do irracjonalnych rozmiarów przez autorów takich jak Joseph de Maistre czy Edmund Burke. W moim odczuciu mamy tu do czynienia z dość niesprawiedliwą oceną Burke'a. Swe Rozważania o rewolucji we Francji pisał on bowiem kiedy ta była jeszcze w swym wczesnym stadium. Czytając dzisiaj ten traktat czytelnik z pewnością zauważy, że uchodzący nieraz za „ojca konserwatyzmu” wig bardzo trafnie przewidział dalszy rozwój wypadków.
Obrońcy absolutystycznych monarchii sprzeciwiają się (skądinąd słusznie) porównaniom przedrewolucyjnych ustrojów do współczesnych totalitaryzmów, wskazując na to, że bynajmniej nie wszystkie sfery życia były w nich nadzorowane i kontrolowane przez władzę. Trudno temu zaprzeczyć, można się jednak zastanawiać, czy nie wynikało to po prostu z ówczesnego stadium rozwoju techniki. Już bowiem we Francji doby Restauracji poziom inwigilacji społeczeństwa był bardzo wysoki. Opowieści o dwóch jegomościach, którzy po rozmowie na tematy polityczne złożyli jeden na drugiego donosy, po czym obaj okazali się konfidentami tajnej policji brzmią jak dowcipy – tyle tylko że rzeczywiście takie sytuacje miały miejsce.
Krajami, którym Zamoyski poświęca w Urojonym widmie rewolucji najwięcej miejsca są Austria i Rosja. Za głównego architekta i strażnika konserwatywnego ładu powiedeńskiego uważa kanclerza Metternicha. W porównaniu z nim car Aleksander I jawi się jako władca stosunkowo liberalny, choć z biegiem lat to jego liberalne nastawienie słabło, a za rządów Mikołaja I również i w Rosji doszło do zaostrzenia atyrewolucyjnego kursu. Nie są to konstatacje szczególnie odkrywcze dla nikogo kto posiada jakieś pojęcie o historii XIX wieku. Jednak zdziwienie wielu czytelników może wzbudzić fakt, że Rosja bynajmniej nie zawsze była najbardziej represyjnym państwem kontynentu. Na uwagę zasługuje fakt, że przy omawianiu zagadnień związanych z Rosją stosunkowo dużo miejsca poświęcono Królestwu Polskiemu.
Bardzo ciekawie ukazany jest obraz potencjalnych rewolucjonistów w krajach niemieckich. Byli to na ogół młodzi ludzie, członkowie związków i korporacji studenckich, na których duży wpływ miał romantyzm. Pod jego wpływem interesowali się niemiecką tradycją i rodzimymi legendami, odbierając je w sposób wręcz mistyczny. W tych właśnie kręgach zaczęto mówić o idei zjednoczenia Niemiec – co oczywiście było zupełnie sprzeczne z legitymistycznym ładem Europy po kongresie wiedeńskim. Młodzi Niemcy często odwoływali się do Reformacji (w 1817 r. obchodzono trzechsetną rocznicę wystąpienia Marcina Lutra), mniejszy jednak nacisk kładąc na jej religijną istotę a dopatrując się w niej swoistego archetypu germańskiej emancypacji. Były to środowiska o tyle ciekawe, że zapoczątkowały i kultywowały zarówno najszczytniejsze, demokratyczne i liberalne elementy niemieckiej tradycji politycznej, jak i oddawały się praktykom w których można dostrzec pierwociny czegoś kojarzącego się nam diametralnie inaczej – nie był im bowiem obcy ani kult tężyzny fizycznej, ani nawet palenie „nieprawomyślnych” książek.
Dużo uwagi poświęca też Zamoyski Wielkiej Brytanii. Kraj ten nie doświadczył rewolucji, co nie znaczy że lęk przed nią nie był w nim silny. To właśnie nim spowodowane było negatywne nastawienie klas rządzący do związków stawiających sobie za cel obronę praw robotników czy też do postulatów reform politycznych, wysuwanych choćby przez czartystów. Przykład brytyjski egzemplifikuje słuszną chyba tezę pracy Adama Zamoyskiego – ostry antyrewolucyjny i antyreformistyczny kurs uniemożliwił organiczny rozwój państw i społeczeństw europejskich. Jednocześnie doprowadził nie do stłumienia, ale wręcz do radykalizacji poczynań spiskowych. W roku 1848 nie dało się ich już powstrzymać (jedni Brytyjczycy zainicjowali wcześniej reformy parlamentarne).
Choć ów będący tematem książki lęk przed rewolucją można porównać do innych lęków znanych w historii – jak strachu przed komunistami w USA po obu wojnach światowych czy dzisiaj odnośnie zagrożenia terroryzmem, nie należy czytać Urojonego widma rewolucji jedynie w poszukiwaniu historycznych analogii. Przede wszystkim jest to barwna i żywo napisana opowieść o życiu politycznym Europy pierwszej połowy XIX w. Jeśli kogoś ten temat interesuje, bez wahania powinien sięgnąć po pracę Adama Zamoyskiego.