Adam Dziuba: po śmierci Stalina sytuacja na Śląsku zaczęła się poprawiać
Natalia Pochroń: W lutym 1956 roku w trakcie obrad XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Nikita Chruszczow wygłosił swój słynny referat „O kulcie jednostki i jego następstwach”, w którym mocno uderzył w Stalina i jego politykę terroru. Działacze komunistyczni w Europie zareagowali na ów referat w różny sposób. Jak ustosunkowały się do niego władze PZPR?
Adam Dziuba: Kopię referatu Chruszczowa otrzymali wszyscy kierownicy delegacji komunistycznych uczestniczący w tym zjeździe i mieli oni we własnym zakresie podjąć decyzję o tym, czy informować o nim swoich towarzyszy, czy nie. Na tej zasadzie kopia trafiła w marcu 1956 r. również do Edwarda Ochaba, wybranego wówczas pierwszym sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR w miejsce zmarłego w Moskwie Bolesława Bieruta.
Niebawem została przetłumaczona na język polski, powielona i rozesłana do wglądu zarówno członkom KC PZPR, jak i pierwszym sekretarzom komitetów wojewódzkich. Dość szybko rozeszła się więc po całej Polsce i wywołała żywiołową reakcję działaczy partyjnych, skłoniła do wewnątrzpartyjnej dyskusji. Doszło do niej choćby w Katowicach pod koniec marca, podczas narady wojewódzkiego aktywu partyjnego.
Sytuacja w Katowicach po śmierci Stalina nie była łatwa – mieszkańców Górnego Śląska stale podejrzewano o antypolonizm, tłumiono wszelkie przejawy opozycji, w 1953 roku zmieniono nawet nazwę miasta na Stalinogród. Jak w tym województwie przyjęto referat Chruszczowa?
Wojewódzkie władze komunistyczne, szczególnie te na wyższym szczeblu, tworzyli ludzie wypróbowani i pewni ideologicznie, więc wśród nich jakichś zaskakujących reakcji nie było. Co innego jeśli chodzi o ludność. Na różnego rodzaju naradach zwracano uwagę na to, że nastroje w województwie katowickim są bliskie wrzenia. Ale to w zasadzie naturalna reakcja w sytuacji, gdy następuje osłabienie reżimu, zmniejsza się nasilenie terroru.
W województwie katowickim cały czas – silniej lub słabiej – przewijały się roszczenia dotyczące zwiększenia płac, lepszego zaopatrzenia rynku – podobnie jak w Poznaniu, tylko nie aż tak gwałtownie. Latem i jesienią 1956 r. przybrały one na sile.
Do tego dochodziła bardzo silna pozycja Kościoła – na Górnym Śląsku była ona szczególna. W ramach antyklerykalnej nagonki władze komunistyczne w 1952 roku wypędziły biskupów z województwa katowickiego, oddając diecezję katowicką pod zarząd lojalnego władzom państwowym wikariusza kapitulnego. Duchownych podejrzewanych o antykomunistyczne nastawienie lub oskarżanych o proniemieckie sympatie poddawano różnym represjom. W okresie destalinizacji pojawiły się żądania, by złagodzić ton antyklerykalnej polityki i przywrócić wygnanych biskupów – stał się to jeden z frontów starcia z komunistami w regionie.
Na fali tych nastrojów oraz pewnych zmian w obozie komunistycznym wprowadzono tzw. nową linię partii?
Tak, można powiedzieć, że komuniści w zasadzie nie mieli wyjścia. PZPR ideologicznie bardzo mocno odczuła XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Do tego doszły burzliwe wydarzenia Poznańskiego Czerwca z 1956 roku. Lokalni działacze partyjni znaleźli się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Przyzwyczajeni byli do dyrektyw płynących z centrum do instancji niższego szczebla. Z czasem jednak, w miesiącach wczesnojesiennych, przestały one napływać i musieli radzić sobie sami.
Do tego nastąpił czas rozliczeń z kultem Stalina, stalinizmem i jego przejawami – głownie w postaci nadużywania władzy. I zwykli członkowie, i działacze, sami krytykowali i znaleźli się w ogniu krytyki, a do tego tak naprawdę nie wiedzieli, czym będzie PZPR w najbliższym czasie, w jakim kierunku podąży. Trzeba więc było – na poziomie centralnym – wypracować aktualną doktrynę – „nową linię” mającą zastąpić dotychczasową.
Czym była ta „nowa linia”?
Była to poststalinowska polityka PZPR, przejawiająca się szeregiem zmian systemowych. Zakładała m.in. rezygnację z masowego terroru tak charakterystycznego dla czasów stalinizmu i zastąpienie go terrorem selektywnym, co w efekcie pozostawiało ludziom naprawdę dużą sfery prywatności.
Do tego dochodziły hasła ograniczonej demokratyzacji. Wyrażała się ona chociażby w radach robotniczych – nowym tworze działającym od jesieni 1956 roku, kształtowanym częściowo przez samych robotników. Choć jeśli mówimy o województwie katowickim, widać bardzo duży udział czynnika partyjnego czy zgoła administracyjnego w zakładach pracy.
Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „»Nowa linia« na czasy po odwilży (1957–1961)”!
Na „nową linię” składała się też dekolektywizacja – czy bardziej brak presji na kolektywizację – rolnictwa i próba zastąpienia spółdzielni produkcyjnych kółkami rolniczymi, które miały być nową formą wspólnego gospodarowania.
Wzbogacono też komunizm o pierwiastek narodowy – dosyć specyficzny nacjonalizm osadzony w „proletariackim internacjonalizmie”, zabraniającym postaw antysowieckich czy wymierzonych przeciwko nacjom budującym w swych państwach socjalizm lub „klasom wyzyskiwanym”. W realiach ówczesnej PRL nacjonalizm PZPR miał wyraźne ostrze antyniemieckie, choć trzeba było dużej ekwilibrystyki, by nie objąć nim NRD.
Zmiana jakościowa po wprowadzeniu tej „nowej linii” była więc rzeczywiście mocno widoczna, choć najważniejsze nie uległo zmianie – nieskrępowane rządy partii. To ona wciąż wszystko kontrolowała, miała pełnię władzy i nie zamierzała z niej rezygnować. Niemniej program tej „nowej linii”, sformułowany de facto przez Gomułkę i nieznacznie zmodyfikowany w regionie przez Edwarda Gierka (od marca 1957 r. I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR) brzmiał dość atrakcyjnie. W województwie katowickim sprowadzał się on do zmniejszenia wagi komunistycznej ideologii na rzecz pragmatyki – produkcji i sprawnego zarządzania – co miało przynieść wymierne korzyści całemu społeczeństwu. Jak na owe czasy były to bardzo chwytliwe hasła.
Jak realizacja „nowej linii” przełożyła się na życie społeczne, aktywność obywatelską w województwie katowickim?
Doszło przede wszystkim do fermentu w istniejących już organizacjach społecznych. Część z nich – jak na przykład Związek Bojowników o Wolność i Demokrację – próbowała wykorzystać moment, usamodzielnić się i wyzwolić spod kurateli partii. Również szeregowi działacze tzw. partii sojuszniczych – ZSL i SD – oczekiwali upodmiotowienia ich organizacji i szerszego udziału w zarządzaniu województwem. Pojawiły się też próby zawiązywania stowarzyszeń chrześcijańskich. Spełzły one jednak na niczym, a organizacje szybko dostosowały się do zmienionych okoliczności, wpierając działania PZPR. Możliwość powstania autentycznych stowarzyszeń katolickich zablokowano.
Poziom aktywności obywateli województwa dobrze obrazuje stosunek do wyborów sejmowych na przestrzeni czterech lat – między 1957 a 1961 rokiem. W 1957 roku ludzie dość entuzjastycznie podchodzili do wyborów. Wierzyli, że swoim głosem rzeczywiście mogą coś zmienić, wybrać lepszych niż dotychczas reprezentantów na najwyższe stanowiska w Sejmie PRL. Ów początkowy entuzjazm w 1961 roku zmienił się jednak w rezygnację. Ludzi szli na wybory i głosowali tak, jak im kazano, nie próbowali niczego kwestionować, bo mieli już świadomość, że ich głos się nie liczy.
Takie było też podejście społeczeństwa do „nowej linii” – w ciągu tych czterech lat została ona zaaprobowana. Zresztą w województwie śląskim kwestie społeczne rozpatrywano z nieco innej perspektywy.
Jakiej?
Przejawiały się one głównie w kwestiach budownictwa mieszkaniowego na Górnym Śląsku i reurbanizacji Zagłębia Dąbrowskiego. Program wojewódzkiej ekipy partyjnej obejmował zapewnienie ludziom lepszych warunków pracy i mieszkania, włączając w to infrastrukturę komunalną.
W pierwszej kolejności trzeba było rozwiązać problem brakujących rąk do pracy w górnictwie. Do 1957 roku za sporą część wydobycia odpowiadały bataliony górnicze. Trzeba było je rozformować, zatrudnić cywilnych pracowników. Do tego należało zadbać o to, by jakoś wyróżnić się na tle sąsiednich regionów, przyciągnąć z nich do pracy w województwie – a zatem zaopatrzyć się chociażby w lepsze urządzenia komunalne, stworzyć lepszą ofertę socjalną, zadbać o zaopatrzenie sklepów.
Dla działaczy komunistycznych była to dość oczywista kwestia – zarówno Edward Gierek, jak i Jerzy Ziętek – wiceprzewodniczący prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach – niejednokrotnie podkreślali, że celem reform jest to, by w regionie, zwłaszcza w przemysłowych miastach, dobrze się żyło. To też przekładało się na zmiany społeczne.
Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „»Nowa linia« na czasy po odwilży (1957–1961)”!
W latach 1956–1959 wielu mieszkańców tego Górnego Śląska – głównie z przyczyn ekonomicznych – wyjechało do Niemiec. Na ich miejsce ściągnięto ludzi z okolicznych województw, przyjechali tu też repatrianci ze Wschodu. Potężne ruchy migracyjne trwały zresztą do początku lat osiemdziesiątych – ekstensywnie rozwijający się przemysł wymagał wciąż nowych ludzi do pracy. W efekcie poważnie zmieniła się tkanka społeczna województwa, zmienili się ludzie, którzy chcieli się w regionie urządzić i do końca lat siedemdziesiątych formułowali wobec władz oczekiwania przede wszystkim natury ekonomicznej, nie politycznej.
Jeżeli chodzi o standard życia w województwie, nie był on raczej najwyższy, przynajmniej początkowo – w swojej książce pisze Pan o stałym niedoborze towarów, niewydolnym handlu czy o ostatecznym załamaniu rynku w 1959 roku. W jaki sposób te problemy wpływały na politykę wojewódzkiej organizacji PZPR? Czy miała jakiś swój sposób ich rozwiązanie?
PZPR była mocno scentralizowana, więc o własne inicjatywy było raczej trudno. Niemniej lokalni działacze mieli pewne swoje pomysły – jak chociażby powszechny projekt budownictwa mieszkaniowego finansowany w dużej części z budżetu państwowego, ściąganie towarów z innych województw czy próby rozwinięcia upraw szklarniowych. Nie wszystkie udało się zrealizować. Mimo to próbowano i rzeczywiście sytuacja w województwie katowickim zaczynała się poprawiać – tym bardziej że władze centralne PZPR także dobrze zdawały sobie sprawę z oczekiwań śląskich robotników.
Czy pod względem realizacji „nowej linii” województwo katowickie wyróżniało się w jakiś sposób na tle innych regionów Polski?
Tak, specyfiką województwa katowickiego było przede wszystkim zmniejszenie czynnika ideologicznego. Nawet w szkoleniach partyjnych coraz większą rolę z czasem zaczęły odgrywać kwestie stworzenia nowoczesnego – jak na owe czasy – przemysłu i rozwoju wykształconych zarządców, a nie sprawnych ideologów. Nie było zresztą zorganizowanej siły opozycyjnej – nawet wciąż obecnych w regionie nastrojów proniemieckich partia nie postrzegała ich jako szczególnie groźnych, zwłaszcza po masowym exodusie z lat 1956-1958. Sam Gierek przekonywał, że tzw. rewizjoniści zachodnioniemieccy nie stanowią szczególnego zagrożenia dla władz.
No i specyfiką tego regionu była oczywiście wspomniana już zaostrzająca się walka z Kościołem. Z czasem przybierała ona bardzo kreatywne metody – w końcu na terenie województwa znajdowała się tak ważna dla wierzących Częstochowa. Władze starały się więc walczyć z religijnością mieszkańców i robiły to bezkompromisowo, choć dość nowoczesnymi sposobami.
Co można zaliczyć do największych zmian, osiągnięć „nowej linii” partii w województwie katowickim?
Przede wszystkim rozwój programu mieszkaniowego – to rzeczywiście się wówczas udało. Może nie były to jakoś bardzo ambitne programy budowlane, niemniej znajdowały się na dość wysokim poziomie, co z kolei przyciągało nowych robotników do województwa katowickiego. No i zbudowano – a w zasadzie zaczęto budować – zupełnie nowe centrum Katowic, czyniąc z miasta wizytówkę przemysłowego regionu.
Opisując te wszystkie przemiany Edward Gierek w 1959 roku powiedział, że "jest lepiej, a będzie jeszcze lepiej". Czy rzeczywiście było? Na ile trwały okazały się te przemiany w województwie katowickim?
Sytuacja mieszkaniowa na Śląsku stopniowo się poprawiała. Oczywiście nie wszyscy, którzy przyjechali tam do pracy od razu dostawali mieszkania. Większość z nich mieszkała w hotelach robotniczych, co trochę wpływało na ich standard życia czy poziom satysfakcji – niemniej mieli perspektywę, że po kilku latach te mieszkania dostaną. I rzeczywiście tak się na ogół działo. Stopniowo poprawiało się także zaopatrzenie, sytuacja rynkowa. Przez całe lata faktycznie było lepiej. Potem jednak przyszedł schyłek lat siedemdziesiątych, zapaść gospodarcza, stan wojenny, co zahamowało dalszy rozwój ekonomiczny województwa.
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Instytutu Pamięci Narodowej.