„Absurd goni absurd – (re)akcja Histmaga!” – komentarze Czytelników

opublikowano: 2008-04-29, 08:28
wszelkie prawa zastrzeżone
Niektórym sytuacja w Polsce przypomina Kubę. Innym – mauzoleum Lenina w Moskwie. Akcja tropienia absurdów w instytucjach nauki i kultury wzbudziła duże zainteresowanie. Otrzymaliśmy już kilkaset komentarzy na jej temat.
reklama

Tutaj znajdziesz podstawowe założenia akcji oraz dotychczas opublikowane w jej ramach teksty. Na początek zajęliśmy się zakazami fotografowania:

Muzeum twierdzą, fotograf wrogiem

Fotografowanie w muzeach – legalne czy nie? – komentarz prawnika

Nasze artykuły przeczytało ponad 10 tys. osób. Zdecydowana większość z wypowiadających się w tej sprawie Czytelników poparła naszą inicjatywę, co utwierdza nas w przekonaniu, że warto działać.

Wielu z Was przyznało, że na własnej skórze doświadczyło skutków opisywanego problemu. – Zakazy fotografowania są wszędzie – stwierdził bez ogródek Łukasz Męczykowski. Inny komentator, Jarosław, nie bez emocji opisał własne doświadczenia: – Na Wawelu, choć jestem z rodziną kilkadziesiąt razy w roku, to NIGDY nie weszliśmy na teren katedry, z uwagi na te właśnie opłaty oraz zakazy. Do dziś nie wiem, co się tam znajduje. Bynajmniej nie dlatego że mnie nie stać.

Dla wielu Czytelników szczególnie dotkliwe są zakazy obowiązujące na Wawelu (fot. Wikipedia , zdjęcie uwolnione przez autora do domeny publicznej)

Bo to Polska właśnie

Nie ulega wątpliwości, że to właśnie zakazy fotografowania w katedrach i innych miejscach kultu wzbudziły najwięcej emocji. – W zeszłym roku – opowiada Kuba – wracałem z wakacji w Bieszczadach. Po drodze odwiedziłem małe miasteczko z pięknym zabytkowym kościołem. Nadłożyłem około 100 km, by go zobaczyć i zwiedzić. Na miejscu okazało się, że wejście do kościoła jest płatne (darmowe tylko w czasie mszy – była sobota). Bez słowa wsiadłem do auta i pojechałem dalej. Szkoda słów... – pisze nasz czytelnik.

Po zetknięciu się z zakazami, wiele osób, jak Jarek i Kuba, całkowicie rezygnuje z wizyt w danym miejscu. Inni próbują mimo wszystko zdobyć upragnione zdjęcia. Fantomas przyznał na forum in-focus.pl, że próby przekonania pracowników obsługujących ekspozycję często prowadzą wręcz do awantury. Nic dziwnego, że wiele osób woli improwizować i odwoływać się do podstępów. Błażej zwierzył się w komentarzu pod naszym tekstem, że zamiast aparatu używa kamery, co umyka uwadze muzealników. Z kolei Fareon, by zrobić zdjęcia w muzeum katedralnym na Wawelu, przekonał jedną z zakonnic, że potrzebuje ich do pracy poświęconej Janowi Pawłowi II. Podobnych relacji otrzymaliśmy wiele, co tylko potwierdza skalę problemu.

reklama

Duża część komentarzy dotyczy doświadczeń z polskimi muzeami. Necrotrup na forum http://historycy.org wspomniał o zamku w Łęczycy, gdzie na terenie części ekspozycji obowiązuje całkowity zakaz fotografowania. Podobno ze względów bezpieczeństwa. Natomiast Fantomas opowiedział do jakich skrajności może doprowadzić niejasny regulamin. – W warszawskiej Zachęcie oraz CSW (Centrum Sztuki Współczesnej) nigdy nie wiadomo, czy po wyciągnięciu aparatu ochroniarze pozwolą robić zdjęcia, czy nie. Szczerze, to jeszcze nie wpadłem na to, od czego zależy ich reakcja. Często na TEJ SAMEJ wystawie, tyle że w inne dni, raz można było, a raz nie – zauważa.

80 zł za pozwolenie, czyli jak to jest za granicą

W naszym artykule skupiliśmy się na sytuacji w Polsce. Opisywany problem nie dotyczy jednak wyłącznie naszego kraju. Zakazy szczególnie często występują za wschodnią granicą. Oskarzet (historycy.org) próbował zrobić zdjęcia w moskiewskim mauzoleum Lenina. Strażnicy nie tylko odebrali mu aparat, ale skasowali wszystkie dotychczas zrobione fotografie. Czyżby obawiali się, że błysk flesza zaszkodzi wodzowi rewolucji?

Ptashek z forum in-focus.pl opisał to, z czym spotkał się w fabryce cygar na Kubie: – Absolutnie wszystko co miało choćby ślad obiektywu: telefon, aparat, kamera, lądowało w „sejfie”. Zakazy dotyczyły też wszelkich posterunków policji i koszar. Jak u nas za PRL-u.

Niestety na Zachodzie wcale nie zawsze jest lepiej. Fantomas zetknął się z kategorycznym zakazem fotografowania w jednym z irlandzkich kościołów. Kiedy goście z Polski odmówili zostawienia aparatów na niepilnowanym przez nikogo stoliku, przewodnik zaczął się odgrażać, że... już nigdy nie wpuści do środka polskiej wycieczki.

reklama

Także w innych krajach Europy, podobnie jak w Polsce, za fotografowanie pobierane są często opłaty. Według relacji Skotiego (in-focus.pl) w katedrze św. Patryka w Dublinie pozwolenie na fotografowanie kosztuje 8 € (ok. 30 zł). Fantomas jako szczyt absurdu przytoczył ceny w jednym z kościołów w Hiszpanii – za wejście ok. 5 €, natomiast za robienie zdjęć... 20 €, czyli prawie 80 zł!

Choć oczywiście restrykcje występują w różnych krajach i muzeach, Polska na tle sąsiadów wypada nad wyraz słabo. Frakir (wykop.pl) chwali sytuację na Słowacji: – Można robić zdjęcia praktycznie w każdym muzeum za uiszczeniem większej lub mniejszej opłaty. Zdaniem Skotiego w wielu czeskich i niemieckich muzeach nie ma żadnych zakazów w tym zakresie.

Brytyjski ideał i francuska kontemplacja sztuki

Interesujący przypadek opisała Cancre. W paryskim Luwrze zaczęto wprowadzać zakaz fotografowania. Jednak flagowa instytucja kulturalna Francji zdecydowała się na to ograniczenie nie ze względów konserwatorskich czy też finansowych. – W sprawozdaniu z 2005 roku napisano – relacjonuje Cancre – że chociaż od dawna obowiązywał zakaz używania fleszy, nie przestrzegano go, ponieważ obecne aparaty mają wbudowane samowyzwalające się lampy. Ta nadmierna ilość błysków powodowała skargi licznych zwiedzających, którzy nie mogli w spokoju kontemplować dzieł (!). W efekcie, aby zwiększyć komfort zwiedzania, zdecydowano się zakazać fotografowania w najbardziej uczęszczanych miejscach. Ale – teraz uwaga, bo to pokazuje różnicę w ich mentalności i naszej – dbając o zwiedzających, udostępniają im na stronie muzeum zdjęcia 35 000 obiektów.

reklama

Digitalizację na szeroką skalę przeprowadzają także muzea brytyjskie. Wyczerpujący opis panujących tam zasad nadesłała nam Magda Cyankiewicz, która pracowała jako wolontariusz w niewielkim muzeum w zachodniej Anglii. Na wyspach misyjny charakter instytucji kulturalnych jest traktowany tak poważnie, jak to tylko możliwe. – Wszystkie muzea narodowe są bezpłatne – opowiada nasza Czytelniczka. – Te najlepsze i najbardziej znane, głównie londyńskie, są przyjazne zwiedzającym i posiadają wspaniałe kolekcje. Wystawy są świetnie zaaranżowane od strony plastycznej, z licznymi stanowiskami komputerowymi o interaktywnych programach do celów edukacyjnych. Mnie, oprócz multimedialnych partii ekspozycji, podobają się wydzielone miejsca nie tylko do zobaczenia, ale i do poczytania. To tzw. reading areas, gdzie można zapoznać się ze specjalistyczną literaturą lub pooglądać albumy na temat korespondujący z ideą danej wystawy. Czytelnictwo w takim miejscu przypomina sytuację z naszych EMPIK-ów – relacjonuje Magda Cyrankiewicz.

Nasze postulaty

Pewne wątpliwości wzbudziły zaproponowane przez nas działania. Zdaniem Necrotrupa drugi postulat walki z absurdami sam w sobie jest... absurdalny. Przypomnijmy jego treść:

2. Zniesienie zakazów fotografowania w odniesieniu do fotografii amatorskich.

Wielu z Was spotkało się z takim zniechęcającym znakiem.

Użytkownik forum historycy.org pisze: – Postulat jest absurdalny, ponieważ na etapie robienia zdjęcia trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z fotografią amatorską, czy też nieamatorską. Ktoś przynosi aparat, statyw i robi zdjęcia. A czy wykorzysta je do pokazania w rodzinie, czy do zrobienia komercyjnego kalendarza, tego pracownicy muzeum nie są w stanie sprawdzić z odpowiednim wyprzedzeniem.

Oczywiście autor ma w dużym stopniu rację. Warto jednak zauważyć, że prawdopodobny cel wykorzystania fotografii można z dużym prawdopodobieństwem ocenić po używanym sprzęcie. Wiele muzeów zabrania korzystania z profesjonalnych aparatów i statywów. Z konieczności musimy uszanować ich obawy i postarać się wywalczyć choć tyle, ile jest możliwe.

Warto pisać o tym, co dobre

Ptashek na forum in-focus.pl zaproponował, by stworzyć bazę miejsc, gdzie fotografować można, nie można lub można za opłatą. Naszym zdaniem warto pisać przede wszystkim o dobrych muzeach – przyjaznych odwiedzającym, zachęcających tak ekspozycją, jak i zasadami dotyczącymi fotografowania. Z drugiej strony chcielibyśmy napiętnować miejsca, w których występują całkowite zakazy i skrajnie wygórowane ceny pozwoleń.

Czekamy na Wasze maile ([email protected]">[email protected])">[email protected]) i komentarze. Dzięki nim będziemy mogli opracować listę najbardziej i najmniej przyjaznych polskich muzeów. Za wszystkie otrzymane maile, posty na forach dyskusyjnych czy komentarze w naszym serwisie serdecznie dziękujemy.

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone