70. rocznica zakończenia wojny na Westerplatte
70 lat temu cała Europa świętowała koniec działań wojennych, nie dla wszystkich jednak w Europie dzień zakończenia wojny oznaczał wymierny udział w zwycięstwie – mówił dzisiaj na Westerplatte podczas obchodów 70. rocznicy zakończenia wojny prezydent Bronisław Komorowski. Odniósł się też do konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, krytykując „siłową zmianę granic”. – Tego w Europie nie praktykowano od 1945 roku. Wobec takich praktyk nie możemy się cofać – komentował.
Huk 21 salw honorowych, odegrana wzruszająca, zainspirowana historią 18-letniej, więzionej przez Gestapo Heleny Błażusiak „Symfonia pieśni żałosnych”, tłum polskich i zagranicznych oficjeli, dziesiątki reporterów – nocne, bo rozpoczynające się wczoraj tuż przed północą uroczyste obchody 70. rocznicy zakończenia wojny nie trwały długo.
W Gdańsku przemawiał prezydent Bronisław Komorowski, który nie zdecydował się wziąć udziału w rosyjskich obchodach zakończenia II wojny światowej. Jak pokazuje publikowany przez kolejne media sondaż CBOS, taką decyzję poparło aż 2/3 Polaków. Jednocześnie zaledwie co piąty Polak stawia nasz kraj w gronie zwycięzców II wojny światowej. Nie dziwi więc fakt, że w Polsce toczy się dyskusja odnośnie sensu obchodzenia uroczystości rocznicy zakończenia wojny.
Prezydent Komorowski nie ma wątpliwości, że taka uroczystość w Polsce jest w pełni zasadna. Na Westerplatte przyznawał jednak: - 70 lat temu cała Europa świętowała koniec działań wojennych, nie dla wszystkich jednak w Europie dzień zakończenia wojny oznaczał wymierny udział w zwycięstwie.
Prezydent składał hołd wszystkim, którzy walczyli przeciwko nazistowskiej agresji. Przypominał, że wybuch wojny poprzedziła i umożliwiła współpraca dwóch totalitaryzmów: hitlerowskiego i stalinowskiego.
- Symbolem tej współpracy jest umowa z sierpnia 1939 roku, w Polsce zwana umową Ribbentrop-Mołotow, na świecie znana jako umowa Hitler-Stalin. Tutaj na Westerplatte polski żołnierz rozpoczął walkę, którą ręka w rękę z alianckimi sojusznikami toczył do samego końca wojny na Zachodzie, na Wschodzie i w Afryce od 1939 do maja 1945 roku – mówił prezydent.
Sporo miejsca w swym wystąpieniu poświęcił Europie po 1945 roku. Opisywał tworzony wówczas system i to nie tylko w Polsce, a w inny krajach bloku sowieckiego. - Władza dla niewielu, miejsce dla inaczej myślących pozostawało w łagrze czy więzieniu, a niewydolna oparta na księżycowych zasadach gospodarka notorycznie borykała się z tak zwanymi „przejściowymi trudnościami”. Jednocześnie nigdy nie zabrakło środków na inwigilacje obywateli, czy wojskowe defilady.
Zdaniem prezydenta Komorowskiego, tworzone w Europie Zachodniej instytucje, które miały cel integrować kolejne narody, a także tamtejsze umiłowanie wolności, wszystko to sprawiło, że pojałtański porządek mógł po wielu latach odejść do lamusa. Dla prezydenta ważny jest również polski wkład w to zwycięstwo, czyli „pokojowa rewolucja powstałej tutaj Solidarności”.
Nie zabrakło również odniesień bardziej współczesnych, które w kontekście takiej uroczystości zabrzmiały ze zdwojoną siłą. Prezydent Komorowski przyznawał, że i współczesna Europa boryka się z wewnętrznymi kryzysami, ale bledną one przy innym zagrożeniu. 70 lat po zakończeniu II wojny światowej polski prezydent opisywał inny konflikt.
- Miejsce Ukrainy i innych państw Europy Wschodniej, o ile tego zechcą i będą na to gotowe, jest w naszym wspólnym europejskim domu. Trwająca ciągle wojna na Ukrainie nie pozwala nam zapomnieć, ze w Europie są jeszcze siły, które przywołują wspomnienie najczarniejszych okresów XX-wiecznej historii Europy, które nadal operują logiką stref wpływów, dążą do utrzymania sąsiadów w wasalnej zależności, nie respektując cywilizowanych zasad prawa i stosunków między narodami – mówił prezydent.
- Przecież to na naszych oczach, gdy kolejny naród zademonstrował pragnienie połączenia się z Europą, ujawniając pragnienie normalnego godnego życia w warunkach większej wolności, odpowiedzią silniejszego sąsiada było użycie siły oraz siłowa zmiana granic. Tego w Europie nie praktykowano właśnie od 1945 roku.
Jak przekonywał Bronisław Komorowski, „na takie praktyki nie może być pozwolenia”. - Wobec takich praktyk nie można się cofać – nawoływał.
Jak poinformowała Kancelaria Prezydenta, na obchodach obecni byli m.in. prezydenci: Bułgarii - Rosen Plewnelijew, Chorwacji - Kolinda Grabar-Kitarović, Czech - Milosz Zeman, Estonii - Toomas Hendrik Ilves, Rumunii - Klaus Iohannis, Litwy - Dalia Grybauskaite, Ukrainy - Petro Poroszenko, premier Słowacji Robert Fico.
Polskie władze reprezentowali także: premier Ewa Kopacz i marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak oraz szef MSZ Grzegorz Schetyna.