70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego: 31 lipca na placu Krasińskich...

opublikowano: 2014-08-01 14:29
wolna licencja
poleć artykuł:
W przeddzień 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na placu Krasińskich pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego warszawiacy uczcili pamięć jego uczestników uroczystym Apelem Poległych i polową Mszą Świętą. Obchody tego dnia zakończyły się koncertem „Śpiew murów”.
REKLAMA

Na kolejny dzień obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego tłumnie przybyli zarówno mieszkańcy Warszawy jak weterani wojenni. Uczestnicy zrywu przyjechali z całej Polski i z zagranicy, aby upamiętnić swoich poległych towarzyszy broni. Na uroczystości pojawili się także m.in. prezydent RP Bronisław Komorowski, gen. Zbigniew Ścibor-Rylski – prezes Związku Powstańców Warszawskich – i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Bronisław Komorowski w swoim przemówieniu apelował o szacunek dla powstańców i podkreślił, że dyskusje na temat powstania warszawskiego powinny mieć miejsce, jednak nie mogą uwłaczać pamięci jego uczestników: Wszyscy wiemy, że praktycznie od dnia wybuchu powstania trwał i trwa spór o jego sens, o decyzje, o znaczenie powstańczego zrywu. Niech ten spór trwa nadal. Jest konieczny i uzasadniony. Jest nam wszystkim potrzebny.

(fot. A. Woch).
(fot. A. Woch).

Innego zdania jest uczestnik tych wydarzeń – Janusz Gunderman z Poznania. Miał niespełna 18 lat, kiedy powstanie wybuchło. Uważa, że warszawiacy nie mieli innego wyjścia i musieli rozpocząć zryw: Na powstanie wszyscy czekali – młodzi i trochę od nas starsi, ci, co potem brali w nim udział. Sytuacja w Warszawie była tak nabrzmiała, napięta, że czekaliśmy, aż coś wybuchnie. Niemcy się wycofywali, żądali sto tysięcy ludzi do stawienia się do roboty, a jakbyśmy się nie stawili, to nie wiadomo, co by z nami zrobili... Te dyskusje, które się teraz toczą, są bez sensu, bo będą się toczyć jeszcze przez sto lat, tak jak i po poprzednich powstaniach. Zawsze wszystkich odsyłam do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie na pierwszej ścianie jest napis: „Trzeba było to przeżyć, by zrozumieć, dlaczego Warszawa nie mogła się nie bić”.

jpg Janusz Gunderman (fot. A. Woch).

Pan Janusz ze wzruszeniem opowiada swoje powstańcze losy: Miałem 17 lat, prawie 18, byłem w batalionie Gustaw-Harnaś. Mieliśmy koncentrację na Starym Mieście, ale pierwsze walki były na Woli. Wola była pierwszą dzielnicą, którą najmocniej atakowano. Na początku nie miałem jeszcze broni, mieli ją starsi. Po wycofaniu się z Woli na Stare Miasto pełniłem trochę służbę wartowniczą, potem zgłosiłem się na ochotnika na pierwszą linię. Niestety, było tak, że musiałem poczekać, aż zginie mój kolega, żeby po nim dostać broń. Ze Starego Miasta przeszliśmy do Śródmieścia kanałami, potem dalej walczyliśmy w rejonie ulicy Czackiego. Byliśmy tam do połowy września. Powstanie właściwie kończyło się na przełomie września i października, ale nasza kompania była tak przerzedzona i byliśmy już tak wyczerpani, że wycofali nas na Śródmieście Południowe i tam przebywaliśmy do końca powstania. Nadal jednak nie mieliśmy spokoju. Jeszcze 15 września na skutek ostrzału z ciężkiej haubicy kolejowej runęła cała chałupa, w której zginęło 16 moich kolegów. Ocalałem, bo byłem chory, zszedłem do piwnicy do lekarza.

REKLAMA
(fot. A. Woch).

Nie da pani wiary, jak ja pani powiem, że jestem jeden jedyny na świecie, który przeżył więzienie mokotowskie. Było tam tysiąc osób, rozstrzelali 600 – mówi Alfred Łąpieś z Koszalina, który walczył w rejonie Mokotowa. Miał jedynie 15 lat, kiedy trafił do więzienia mokotowskiego, aresztowany przez Niemców zamiast swojego brata. Na początku powstania Niemcy zaczęli rozstrzelania tamtejszych więźniów. – Kiedy po nas szli na górę, byli już mocno pijani. Jeden z młodych więźniów rzucił się na któregoś z nich i wbił mu nóż w gardło. Starsi zaatakowali resztę – było dwóch Niemców z automatami – zabili ich na miejscu, pozabierali granaty i pistolety, przebrali się w mundury i zaczęli organizować ucieczkę. Niemcy otworzyli główną bramę, bo myśleli, że wszyscy więźniowie się na nią rzucą. Kaserna miała przybudówki, więc widzieliśmy przez okna strzelców. Za bramą stały karabiny maszynowe. Ucieczkę prowadziliśmy spiczastym dachem, nocą, mocno padał deszcz. Dużo więźniów spadało. Uciekałem prawie ostatni, było jeszcze dwóch za mną. Miałem trepy, ale zdjąłem je i uciekałem na bosaka, bo bałem się, że ich dźwięki będzie słychać na dole. Na końcu, pod murem więzienia, stał wysoki śmietnik i drabina.

jpg Alfred Łąpieś (fot. A. Woch).

Pan Alfred jako mieszkaniec Mokotowa wrócił do swojego domu i tam przyłączył się do powstania. Gdy dotarłem do domu, okna od ulicy były zabite deskami – wspomina – Bałem się, że nikt nie przeżył, ale nikomu nic się nie stało. Starszy brat zaproponował, że zaprowadzi tych więźniów do powstańców, więc ja też poszedłem. Zostałem przyjęty do grupy gospodarczej, organizowaliśmy żywność. Ale ja koniecznie rwałem się do broni, chciałem się pomścić. Dowiedzieliśmy się, że można tę broń zdobyć na Polskich Szopach. Już się tam uszykowaliśmy, ale zdradził nas hałas zrobiony przez gołębie. Niemcy widzieli nas zresztą z klasztoru wileńskiego. Jak tylko wyskoczyliśmy, ja zostałem zraniony w bok i w rękę, Stefan dostał chyba pociskiem zapalającym, spalił się razem z nim. Wróciłem ranny do Mokotowa. A to był z kilometr drogi, miałem wszystko we krwi, ale nie czułem bólu. Lekarz, który opatrywał mi ranę, powiedział, że jeśli postrzeliliby mnie trochę dalej, już bym nie żył. Po powstaniu jak wielu innych warszawiaków trafił do obozu w Pruszkowie: Była tam koncentracja, wywozili z niej do Oświęcimia i innych obozów. Jechałem z ojcem i sąsiadką. Transport stanął przed Krakowem. Ojciec wszedł do pewnej szopy i zobaczył dymnik, było w nim pełno śmieci. Chciał mnie tam ukryć, ale wciągnąłem też jego i naszą sąsiadkę. Niemiec nas nie trafił. Tak się uratowaliśmy. Moja rodzina była bardzo szczęśliwa – oprócz brata ojca, którego żonę spalili przy Placu Zbawiciela, i drugiego brata, któremu Niemcy wykończyli dwóch synów w powstaniu.

REKLAMA

Nastroje były na początku powstania bardzo wesołe, potem było tylko gorzej, za dużo trupów leżało w rowach – wspomina tamte dni Alfred Łąpieś – Wczoraj, kiedy oglądałem ten film „Miasto ‘44”, pod koniec łzy mi leciały. Druga połówka jest strasznie tragiczna i smutna. Powstanie było straszną gehenną, kto tego nie przeżył, niech zobaczy, jak to się odbywało.

(fot. A. Woch).

Jeden z uczestników obchodów nie brał czynnego udziału w powstaniu, ale miał styczność z powstańcami. Wspomina: byłem za młody i mieszkałem poza Warszawą. Gdy powstanie wybuchło, miałem 7 lat, przypominam sobie więc tylko to, że później warszawiacy mieszkali u ludzi, ukrywali się niedaleko nas, udawali, że są z rodziny, może byli ścigani. Wojna była wielką tragedią, Polacy i Niemcy mieszkali przecież obok siebie, często się przyjaźnili. Pamiętam, jak znajomych Niemców wezwali na wojnę, to przyszli do nas i pożegnali się, płacząc. Kiedy wrócili z frontu na urlop, z płaczem opowiadali nam, jak było z karabinem.

REKLAMA
(fot. A. Woch).

W uroczystościach wzięło udział także wielu młodych ludzi. W organizacji obchodów pomagali harcerze i wolontariusze. Mówią, że rozumieją postawę powstańców, starają się okazać im swoją wdzięczność i szacunek poprzez upamiętnianie ich czynów. Jeden z nich stwierdza: Moim zdaniem powstanie było słuszne, był to ostatni zryw, który miał oswobodzić Polskę. Chodziło przecież o to, żeby została wyzwolona przez Polaków, a nie innych zdobywców. Mimo że jesteśmy młodzi, czujemy się związani z uczestnikami powstania, staramy się czcić ich pamięć. W naszej obrzędowości harcerskiej mamy nazwy zastępów od batalionu Parasol. Z okazji 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego obrzędowość na naszym tegorocznym obozie także była mu w całości poświęcona.

jpg (fot. A. Woch).
(fot. A. Woch).

Katarzyna i Anna Ostrowskie, które pomagały w organizacji obchodów, wypowiadają się w podobnym tonie: Nasza rodzina zarówno od strony mamy, jak i taty uczestniczyła w powstaniu, mamy różne osobiste wspomnienia, rodzinne historie, a tutaj spotykamy osoby, które najprawdopodobniej znały naszych dziadków, biorących udział w powstaniu – to ma dla nas dużą wartość. Bardzo się cieszę, że zorganizowano te obchody. Może to ostatnia okazja, żeby spotkać uczestników tych wydarzeń. Te osoby są coraz starsze, w większości nie będą mogły przyjeżdżać na kolejne rocznice. Widać, że to dla nich bardzo ważne, przybyły z całego świata. Jest to olbrzymie przeżycie zarówno dla nich, jak i dla wszystkich młodych ludzi, którzy uczestniczyli w tych uroczystościach. Widać to chociażby po przemowach – gdy wypowiadał się chociażby Prezydent, było to wzniosłe, ale nie wzruszało w równym stopniu, co przemowa powstańca.

(fot. A. Woch).

To po prostu lekcja historii, wiele uczy – podkreślają wolontariuszki – Trudno teraz oceniać to powstanie, na tamte czasy było ono słuszną decyzją, przygotowywano je od 1940 roku i były realne szanse na to, żeby skończyło się zwycięstwem. Gdyby Rosja sowiecka, która szła wtedy na Warszawę i mogła pomóc, wsparła Polaków, na pewno inaczej by się to zakończyło.

jpg W uroczystościach wzięła także udział grupa harleyowców (fot. A. Woch).

Nie brakuje też głosów krytykujących wybuch powstania. Karol Kawęcki uważa, że powstanie pochłonęło zbyt wiele ludzkich istnień: Wychowałem się w innej epoce, mam całkiem inne spojrzenie na to wszystko. Wydaje mi się, że szkoda tych młodych ludzi. Teraz cały czas mówi się o dyplomacji, o możliwościach dogadania się obu stron, wtedy to kompletnie nie wyszło. Wczoraj byliśmy na filmie „Miasto ‘44”. Dawał on dużo do myślenia, może stąd ten mój wniosek – żołnierze nie byli wyszkoleni, kierownictwo też nie było do końca przygotowane. Ponad 200 tys. ludzi zginęło, a mogli mieć duży wkład w rozwój Polski.

(fot. A. Woch).

Uroczystości zakończyły się koncertem „Śpiew murów”, w którym wzięli udział m.in. Stanisława Celińska, Kinga Preis, Janusz Radek i Natalia Niemen. Widowisko opierało się na poezji Anny Świrszczyńskiej ze zbioru „Budowałam barykadę”.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agnieszka Woch
Studentka filologii polskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, interesuję się wszelkiego rodzaju literaturą, historią XX wieku i językiem, a także filmem i teatrem. Redakcyjny mistrz boksu.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone