7 lat historii, czyli „Histmag” story
Ostatecznie projekt utworzenia Nowego Polskiego Maga Traktującego O Historii i Grach Strategicznych wzbudził umiarkowane zainteresowanie dwóch osób (niejakiego „Elizabeth I” oraz piszącego te słowa), które wraz z pomysłodawcą, Michałem „Dukiem Mihashim” Świgoniem przystąpiły do wyboru nazwy i redaktora naczelnego. Na szczęście „Histmag” pokonał jako tytuł „Hiściora”, zaś kierownictwo nad niewielką ekipą objął inicjator przedsięwzięcia.
Było nas trzech...
Cała nasza trójka była się w wieku licealnym (co odbijało się oczywiście na przyszłej treści magazynu) i nie zdawała sobie sprawy z wyzwań, jakie miały nas czekać. Nasz naczelny z sieci korzystał jedynie w kawiarence internetowej i to on był autorem pierwszego projektu szaty graficznej „Histmaga”, na który spuszczę łaskawie zasłonę milczenia. Na szczęście wkrótce znalazł się ktoś nieco bardziej biegły w sztuce projektowania stron internetowych. Efekt jego pracy wyglądał tak:
Pierwszy numer wyszedł planowo 1 października 2001 roku dzięki determinacji Michała, który przygotował go niemal w pojedynkę. Sukces trzeba było obwieścić światu:
Później było już mniej różowo. Chociaż kilka kolejnych numerów powstało jako wynik bardziej zespołowej pracy, nasz projekt nie przetrwałby zapewne pierwszych kilku miesięcy działalności, gdyby nie to, że „Histmag” znalazł się na płycie dołączanej do czasopisma o grach komputerowych CD Action. Dzięki temu zwiększyła się odrobinę liczba odwiedzających, a także pojawiło się kilka osób chcących dołączyć do redakcji.
Po pół roku działalności Michał obwieścił, że za miesiąc startujemy z nowymi działami tematycznymi, z których każdy będzie miał swojego redaktora. "Przecież nie mamy do tego ludzi!" – stwierdziłem. Odpowiedź była prosta: "Spokojnie, znajdą się." I rzeczywiście, znaleźli się. Siódmy numer to nowy wystrój strony, nowy podział tematyczny (historia, gry i „różne”) i dwa razy większa redakcja. Jak prezentował się nowy „Histmag”? Oceńcie sami:
Potem już zawsze było podobnie: Michał wpadał na kolejne szalone, niemożliwe do zrealizowania pomysły, do których zawzięcie nas przekonywał i które udawało się w bliżej niewyjaśniony sposób zrealizować. Tak było na przykład, gdy w pierwszą rocznicę powstania organizowaliśmy konkurs historyczny z nagrodami i udało nam się pozyskać kilku sponsorów — większość z nich już nie istnieje, ale mogę mieć nadzieję, że zwycięzcy konkursu do dziś mają u siebie na półkach wygrane wówczas książki. Jeszcze przed pierwszą rocznicą, w maju powstało nasze obecne forum internetowe, oparte o skrypt dużo bardziej zaawansowany niż pierwszy.
Byle do przodu
Pchany wciąż do przodu przez niegasnący zapał naczelnego, „Histmag” rozwijał się powoli, acz nieustannie, zmieniając serwery, szatę graficzną, profil tematyczny i skład redakcji. Z „różnych” wyłonił się dział kulturalny, który wchłonął gry, by zostać ponownie wcielony do „różnych”. Zarejestrowaliśmy naszą obecną domenę internetową, do magazynu dodaliśmy zaś okładkę. W połowie 2005 roku skład redakcji powiększył się o Piotra Pielacha — naszego obecnego wydawcę i głównego programistę. Bez jego udziału nie byłoby większości zmian, jakie zaszły później w „Histmagu”.
W grudniu 2005 roku ukazał się 50. numer „Histmaga”, w którym ogłosiliśmy, że zawieszamy działalność na kilka miesięcy. Nie był to jednak objaw kryzysu, lecz gotujących się w naszych głowach pomysłów na dalszy rozwój, które chcieliśmy realizować. Rzeczywistość zweryfikowała nieco nasze ambitne plany, ale po pół roku udało nam się wystartować ponownie w nowej formule, jako magazyn historyczno-kulturalno-społeczny wydawany w wersji on-line oraz pdf. Rozpoczął się również wówczas bardzo udany konkurs „W 50 dni dookoła Europy”, poświęcony historii, geografii, obyczajom i kulturze europejskich państw. Również poziom artykułów, szczególnie od strony dziennikarskiej, bardzo się podniósł.
Tak odświeżony „Histmag” spotkał się z dobrym przyjęciem, ale tylko cztery numery wytrzymaliśmy bez kolejnej rewolucji. Tym razem była ona jednak mniej zauważalna dla czytelników: nie tylko rozpoczęliśmy działalność gospodarczą jako iPress, ale też zarejestrowaliśmy w sądzie nasz magazyn jako „Histmag.org” i otrzymaliśmy numer ISSN. Staliśmy się pełnoprawnym tytułem prasowym.
W tej formule ukazało się 9 numerów, a redakcja dojrzewała powoli do kolejnej decyzji: zaprzestania wydawania magazynu i przekształcenia go w aktualizowany codziennie serwis internetowy. Nieco później nastąpić miał podział na poświęconego ściśle historii „Histmaga”, oraz zupełnie nowy projekt społeczno-kulturalny. Uznaliśmy wówczas (wciąż jesteśmy przekonani, że słusznie), iż niezwykle długi jak na warunki internetowe cykl wydawniczy, i zbyt szeroka tematyka nie dają możliwości satysfakcjonującego nas rozwoju — zarówno w części historycznej, jak i niehistorycznej.
„Histmag” wyłącznie historyczny
W czerwcu 2007 roku ukazał się ostatni numer „Histmaga”. Niestety, kolejny raz okazało się, że niektóre z naszych planów przerosły nasze ówczesne możliwości. Gdy w styczniu tego roku Michał Świgoń zrezygnował ostatecznie (po sześć i pół roku) z funkcji redaktora naczelnego, było dla nas jasne, że nowy serwis kulturalno-społeczny nie powstanie. Tematyka „Histmaga” po raz pierwszy w historii stała się czysto historyczna.
Tak jest zresztą do dzisiaj. Pierwsze pół roku po tamtych wydarzeniach było dla nas bardzo trudne i przez moment wydawało się, że historia „Histmaga” może zakończyć się przed upływem siódmego roku jego istnienia. Dzięki zaangażowaniu dawnego (Michała Świgonia) i obecnego (Kamila Janickiego) naczelnego, oraz naszego wydawcy (Piotrka Pielacha), udało się wrócić na ścieżkę rozwoju. Po siedmiu latach „Histmag” przestał być dla nich (często jednym z wielu) hobby, a zaczął stawać się miejscem pracy. Dzięki temu mogę napisać, iż jest on w lepszej kondycji niż kiedykolwiek przedtem, będąc codziennie aktualizowanym serwisem i notując ostatnio rekordowe liczby odwiedzin.
Na zakończenie
Nie sposób wymienić wszystkich osób, które przewinęły się przez naszą redakcję. Nieliczni nie sprostali stawianym przed nimi zadaniom, większość odchodziła, by poświęcić się w pełni innym zajęciom, kilku jest z nami wciąż od kilku lat (rekordzista, Michał Gawlik, od siódmego numeru), a wielu pozostało naszymi kolegami i czytelnikami. Wszystkim im należą się bardzo serdeczne podziękowania.
Korekta: Małgorzata Misiurek