„11–11: Memories Retold” – recenzja i ocena gry

opublikowano: 2018-12-04, 09:00
wolna licencja
Nowa gra francuskiego DigixArt wywoła wiele zamieszania. To nieszablonowa przygodówka osadzona w realiach I Wojny Światowej, którą namalowano postimpresjonistycznym pędzlem.
reklama

„11–11: Memories Retold” – recenzja i ocena gry

„11–11: Memories Retold”
nasza ocena:
7/10
cena:
129,00 zł
Premiera:
9 listopada 2018 roku

11 listopada 1918 roku w Polsce kojarzony jest z obchodami Narodowego Święta Niepodległości. Na świecie data ta przypomina o wydarzeniach, które miały miejsce w wagonie kolejowym pod francuskim Compiègne, gdzie przedstawiciele Ententy i Cesarstwa Niemieckiego podpisali rozejm kończący I wojnę światową. Właśnie Wielka Wojna stanowi tło historyczne i główny motyw gry 11-11 Memories Retold.

„Gra przygodowa” to trochę niefortunny termin do określenia gatunku gry, której akcja dzieje się podczas jednego z najkrwawszych konfliktów w historii ludzkości, ale od strony technicznej tak właśnie należy ją zaklasyfikować. Na tle innych gier wojennych jest to całkowicie nowa jakość i… ryzykowny eksperyment.

Fabuła opowiada historię dwóch mężczyzn, których wir wojennych wydarzeń osadza na froncie Wielkiej Wojny. Kanadyjski młodzieniec imieniem Harry (głos podkłada mu genialny Eliah Wood) zostaje wysłany do Francji jako fotograf. Niemiecki inżynier Kurt (tu głosu użyczył Sebastian Koch, znany m.in. z filmowych hitów jak np. Most Szpiegów reż. Steven Spielberg) udaje się z armią Cesarstwa Niemieckiego na front szukać zaginionego syna Maxa. Obu bohaterów poznajemy jako ludzi wrażliwych. Harry ma gołębie serce i jest wyjątkowo uroczy w swojej naiwnej wizji świata. Z kolei Kurt, pełen empatii, dojrzały mężczyzna patrzy na świat chłodniej, a wojna jest dla niego przede wszystkim misją odnalezienia syna. Z czasem losy obu bohaterów zaczynają się splatać tworząc poruszającą historię, która mogła się wydarzyć. Z pewnością grę należy rozumieć jako manifest przeciw brutalizacji życia w czasie działań wojennych. Piekło Wielkiej Wojny stanowi idealny przykład osadzenia ludzi w sytuacjach zwyczajnie nieludzkich. Gra ukazuje przemoc i dramat, chociaż nie epatuje obrazem bagnetów zatapianych w trzewiach wroga. Agresję i tyranię należy tu odczytywać na płaszczyźnie psychologicznej (budowanie napięcia).

Screen z gry „11–11: Memories Retold” (fot. Bandai Namco)

Mechanika gry opiera się na wykonywaniu kolejnych zadań, rozwiązywaniu zagadek i podejmowaniu decyzji, które będą miały wpływ na dalszą fabułę. Pod tym względem 11-11 Memories Retold wyraźnie aspiruje do przygodowych gier narracyjnych typu Life is Strange czy The wolf among us. Omawianą pozycję cechuje jednak zdecydowanie większa liniowość. Mimo pojawiających się questów zręcznościowych i niezbyt skomplikowanych zagadek logicznych, momentami gra może wydawać się nudna.

reklama

Z pewnością największym atutem 11-11 Memories Retold jest ocierająca się o perfekcję fabuła. Wojna przedstawiona została perspektywy ludzi, którzy wcale nie mieli przekonania do jej sensu, a ich udział w konflikcie powodowany był całkiem zewnętrznymi pobudkami. Razem z bohaterami doznajemy szoku, razem odczuwamy strach i niepewność. Sugestywny obraz dramatu wydaje się być kompletny na tyle, by wybić gracza ze strefy komfortu i zmusić do refleksji. Na uwagę zasługują także liczne zabiegi artystyczne. Obrazy i metafory zdecydowanie pozbawione są tutaj sztampy. Szczególną uwagę i uśmiech uważnego gracza wzbudzić może zabieg personifikacji kota i gołębia.

Pod względem historycznym gry nie należy traktować zbyt dosłownie. Akcja dzieje się w czasie wojny, odbiorca zostanie zapoznany z kalendarium i metodami prowadzenia walki, jednak na tym historyczny walor edukacyjny się kończy. Dużo większe znaczenie zdaje się mieć tu społeczny walor edukacyjny, gdyż gra jednoznacznie stanowi krytykę działań wojennych.

Screen z gry „11–11: Memories Retold” (fot. Bandai Namco)

Niestety ta sama artystyczna strona wyprowadziła twórców na manowce. Grafika z pewnością jest najbardziej kontrowersyjnym elementem gry. Miała imitować obrazy postimpresjonistów, ale w ruchu sprawia, że efekt się rozmywa, a oczy bolą. Dosłownie, bo co 15-20 minut zmuszony byłem robić sobie chwilę przerwy. Problemem zdaje się być tu dynamika – połączenie silnika dostosowanego do modelu 3D z grafiką, która ma przypominać obraz.

Niestety w mojej ocenie jest to zabieg całkowicie nieudany, choć mam świadomość, że inni odbiorcy mogą to odebrać zupełnie inaczej (wielu recenzentów grafika wprawiła w zachwyt). Niektóre zadania są zdecydowanie zbyt banalne (robienie zdjęć, podawanie amunicji, naprawa radia), podczas gdy kluczenie po labiryntach bunkrów w poszukiwaniu pewnego bohatera może przyprawić o ból głowy. W grze widać też nieliczne bugi (np. postać blokuje się w miejscu, w którym nie ma żadnej przeszkody), choć są to naprawdę drobne niedociągnięcia.

Screen z gry „11–11: Memories Retold” (fot. Bandai Namco)

11-11 Memories Retold to ważna pozycja na rynku gier. Dostępna na konsole i komputery ma szanse zdobyć szerokie grono odbiorców. Jeśli jesteś entuzjastą odważnych i niebanalnych rozwiązań graficznych, a w grze wojennej poszukujesz emocji i mądrości, to zdecydowanie jest to pozycja dla Ciebie. Mimo powyżej wymienionych uwag, zachęcam do gry.

reklama
Komentarze
o autorze
Jakub Jagodziński
Redaktor portalu Histmag.org. Doktor nauk humanistycznych w zakresie archeologii. Mediewista, etnolog i antropolog kultury. Pracownik Działu Naukowego Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. Autor artykułów naukowych i monografii: „Goście, kupcy, osadnicy. Kontakty Słowian Zachodnich i Skandynawów w epoce wikingów”. Miłośnik podróżowania, odwiedził 40 państw na pięciu kontynentach.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone