Film „Casablanca”, czyli „Zagraj to jeszcze raz, Sam”

opublikowano: 2016-01-23, 16:50
wolna licencja
Film „Casablanca” to dzieło nieśmiertelne, choć jego fabułę można streścić w trzech zdaniach, a cała akcja toczy się wokół miłosnego trójkąta, jakich jest w filmach wiele. Co więc zadecydowało, że od ponad siedemdziesięciu lat tak chętnie do niego wracamy i prosimy: „Zagraj jeszcze raz, Sam”?
reklama
Plakat reklamujący Casablankę (domena publiczna).

Kiedy w 1998 roku American Film Institute opublikował serię rankingów, film Michaela Curtiza z 1943 roku pojawił się na (prawie) każdej z list. Rick Blane zagrany przez Humphreya Bogarta zajął czwarte miejsce na liście największych filmowych bohaterów – ustąpił tylko Atticusowi Finchowi z „Zabić Drozda”, Indiana Jonesowi oraz Jamesowi Bondowi – za to wyprzedził Clarice Starling z „Milczenia owiec” czy Rocky’ego Balboa. Utwór „As Time Goes By” był drugi wśród stu najlepszych piosenek. Na liście „Sto najlepszych cytatów” znalazło się aż sześć tekstów z tego filmu: najwyżej zaklasyfikowano „Twoje zdrowie, mała” (pozycja piąta). Sama „Casablanca” znalazła się natomiast na miejscu drugim wśród najlepszych obrazów – po aktualizacji listy w 2008 roku spadła na miejsce trzecie, ustępując „Ojcu Chrzestnemu”. Na przestrzeni ponad siedemdziesięciu lat „Casablanca” osiągnęła więc ogromny sukces: jednak jej początki nie były tak optymistyczne…

Film Casablanca: everybody comes to Rick’s

Choć fabuła filmu nierozerwalnie związana jest z II wojną światową, trzeba pamiętać, iż pomysł na nią zrodził się wcześniej. W 1938 roku niejaki Murray Burnett, nauczyciel angielskiego w jednej z nowojorskich szkół, odbył podróż do Europy. Odwiedził wówczas m.in. Wiedeń – atmosfera w mieście, na którą składał się wszechogarniający terror oraz nienawiść do Żydów, zrobiła na nim tak ogromne wrażenie, że zdecydował się napisać antynazistowską sztukę. Ponieważ nie miał doświadczenia, zwrócił się o pomoc do swojej koleżanki, pisarki Joan Alison. W ten sposób powstała sztuka, która stała się pierwowzorem filmu: „Everybody comes to Rick’s”. Bohaterem był się właściciel kasyna w Casablance – Rick Blaine, natomiast femme fatale, która porzuciła Ricka – Lois Meredith.

Niestety, choć trwała już II wojna światowa, żaden z teatrów nie był zainteresowany wystawieniem sztuki Burnetta i Alison. Zadecydowano więc o wysłaniu tekstu do hollywoodzkich wytwórni. W ten sposób w grudniu 1941 roku utwór trafił do Irene Lee, szefowej wydziału pozyskiwania materiałów tekstowych i recenzowania scenariuszy z Warner Bros. Miłosna historia z Casablanki zainteresowała ją na tyle, że zdecydowała się na skierowanie jej do dalszej oceny. Tekst trafił w ręce Stephena Karnota, który wkrótce miał zakończyć pracę w wytwórni i rozpocząć pracę w fabryce związanej z przemysłem zbrojeniowym. Odpowiedział Lee:

reklama
Świetny melodramat. Podłoże barwne i na czasie, gęsta atmosfera, suspens, psychologiczny i fizyczny konflikt, ścisła fabuła, wysublimowana ckliwość romansiku. Oczywisty przebój, dla Bogarta lub Cagneya czy Rafta w jednej z ich nietypowych ról i prawdopodobnie dla Mary Astor.

Tercet egzotyczny

Humphrey Bogart (domena publiczna).

Zachęcone oceną Karnota Warner Bros. zdecydowało się na produkcję filmu. Najpierw jednak należało napisać scenariusz. Do opracowania tekstu zatrudniono Philipa i Juliusa Epsteinów – bliźniaków, którzy stali za takimi przebojami jak chociażby nominowane do Oscara „Cztery córki”. Uważano ich zarówno za mistrzów pisania, jak i za osoby niezwykle zarozumiałe. Kiedy Jack Warner zobaczył, że przychodzą do pracy na godzinę trzynastą, wysłał do nich następującą wiadomość: „Szefowie kolei przychodzą na 9.00, dyrektorzy banków też przychodzą na 9.00. Przeczytajcie swój kontrakt, wy też przychodzicie na godzinę 9.00”. W odpowiedzi otrzymał: „Drogi panie J.L., niech dyrektor banku skończy panu ten scenariusz”.

Aby mieć kontrolę nad nieobliczanymi braćmi Epstein, wytwórnia zatrudniła do pisania scenariusza także Howarda Kocha. Było to tercet egzotyczny – podczas gdy Epsteinowie prezentowali postawę dość nihilistyczną, Koch sympatyzował z poglądami lewicowymi i chętnie wdawał się w polityczne dysputy. Ta mieszanka, choć mogłaby wydawać się wybuchowa, znakomicie sprawdziła się przy tworzeniu postaci głównego bohatera. Kiedy Koch napisał kwestię Ricka: „Ja nie sprzedaję ludzkich istnień”, Epsteinowie dopisali ciętą odpowiedź: „to wielka szkoda. To podstawowe zajęcie w Casablance”.

Mimo postępujących prac nad dialogami, wciąż były problemy ze skonkretyzowaniem fabuły. Kiedy do pracy nad filmem zaangażowano Michaela Curtiza, wciąż nie znano zakończenia całej historii. Zresztą – tego elementu fabuły nie znano nawet w momencie rozpoczęcia zdjęć.

Lois Meredith staje się Ilsą Lund

Zgodnie z przewidywaniami Karnota, do roli Ricka zatrudniono Humphreya Bogarta. Większej trudności nastręczał wybór aktorki, która miała wcielić się w główną postać kobiecą. Z pomocą przyszedł wówczas Casey Robinson, scenarzysta i przyjaciel Hala Wallisa, producenta odpowiedzialnego za „Casablankę”. To on zasugerował, aby bohaterka nie była Amerykanką i zaproponował do tej roli Ingrid Bergman. W ten sposób Amerykanka Lois Meredith stała się Norweżką – Ilsą Lund.

reklama

Choć dziś postrzega się „Casablankę” jako film kultowy, aktorzy wcale nie byli zachwyceni angażem w tym obrazie. Ingrid Bergman wprawdzie bardzo chciała grać – w tym czasie jednak bardziej liczyła na zatrudnienie w produkcji „Komu bije dzwon?” i rolę w „Casablance” przyjęła z rozczarowaniem. Humphrey Bogart również nie pałał entuzjazmem do pracy nad filmem wyznaczonym mu przez Warner Bros. Źle działo się też na drugim planie: Paul Henreid nie chciał zgodzić się na przyjęcie roli Victora Laszlo – wreszcie namówiła go do tego Betty Davis. Z kolei Claude Rains (wcielający się w postać Louisa Renault) marzył o powrocie do żony na farmę w Pensylwanii i podczas kręcenia dawał wszystkim do zrozumienia, że dla niego priorytetem jest hodowla roślin, a nie granie w słabym filmie. Choć to do jego postaci Rick wypowiada nieśmiertelną kwestię: „Luis, myślę, że to początek piękne przyjaźni”, w rzeczywistości obaj panowie nie mieli sobie nic więcej do powiedzenia.

Ingrid Bergman w zwiastunie filmu (domena publiczna).

Niechęć aktorów do filmu potęgował fakt, że nikt nie znał zakończenia. Początkowo sądzono, że to wybieg twórców, którzy nie chcieli podzielić się tą wiedzą z odtwórcami postaci – szybko jednak okazało się, że Hal Willis, Michael Curtiz, bracia Epstein i Howard Koch również nie mają pojęcia, jak powinien skończyć się film.

Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:

Agata Łysakowska
„Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-04-4

Sytuacja ta rodziła na planie wiele kłótni. Szczególnie pesymistycznie nastawiona na filmu była Bergman, której – przez brak znajomości zakończenia – trudno było grać Ilsę. Jak przyznała sama aktorka:

Codziennie kręciliśmy sceny wytrzepane z kapelusza i staraliśmy się, żeby to miało jakiś sens. Nikt nie wiedział, dokąd to wszystko zmierza i jak się zakończy, co nie pomagało w budowaniu postaci. I cały czas chciałam wiedzieć, w kim powinnam być zakochana: w Paulu Henreidzie czy w Humphreyu Bogarcie.

Kiedy wreszcie ustalono ostatecznie zakończenie, wielu osobom kamień spadł z serca. Bergman tłumaczyła:

Pan Wallis twierdził, że nie ma innej możliwości. [Ilsa] Musiała poświęcić swoją miłość do Bogarta i wybrać męża, aby pomóc mu w jego ważnej misji. Równie ważne było, aby nie zabić Claude’a Rainsa. Jego śmierć mogłaby zasmucić zbyt wielu widzów. (…)

Nie potrafiłam się zdecydować, którą wersję zakończenia bym wolała. Więc postanowiłam, że będę zadowolona z każdej. Obaj mężczyźni byli cudowni. Jak mogłabym nie być szczęśliwa z którymkolwiek z nich? Jak mogłabym czuć się przegrana? Ale potem poczułam smutek. Niemniej jednak myślę, że wybrali właściwe zakończenie i dobrze, że tak się stało.

reklama

Operowa oprawa

Scenariusz ulegał wielu modyfikacjom już w trakcie kręcenia filmu, co również wywoływało złość u aktorów. Szczególnie poszkodowana czuła się Madeleine LeBeau, która wcieliła się w byłą kochankę Ricka, Yvonne. Aktorka opowiadała: „Po prostu ciągle zmieniali scenariusz i po każdej modyfikacji moja rola była coraz mniejsza. To nie miało nic wspólnego ze mną, ale czułam się taka rozczarowana”.

Pomimo cięć, Yvonne pozostała elementem jednej z najważniejszych scen w całym filmie – fragmentu, w której w Café Americain bohaterowie śpiewają Marsyliankę. Wiele lat później sceny tej pogratulował jej sam Steven Spielberg. Po pięćdziesięciu latach od premiery aktorka wyznała: „Teraz ogromnie się cieszę, że mogłam zagrać w Casablance”.

Do pracy nad filmem nie był entuzjastycznie nastawiony Max Steiner, który pracował nad muzyką. Piosenka, której melodia miała stać się motywem przewodnim całej „Casablanki” – „As Time Goes By” nieszczególnie podobała się kompozytorowi. Steiner był jej tak wielkim przeciwnikiem, że poprosił nawet o zastąpienie jej inną piosenką i nagranie sceny z nią od nowa – jednak było to już po zakończeniu zdjęć, kiedy Ingrid Bergman przebywała na planie „Komu bije dzwon”. Istniała oczywiście możliwość ściągnięcia jej, jednak aktorka ścięła już włosy do roli hiszpanki Marii. Steiner musiał wykorzystać „As Time Goes By” i – jak napisał autor biografii Bogarta, Stefan Kanfer:

Tworząc z tej melodii tło do sceny ostatecznego pożegnania, Steiner zapewnił niemal operową oprawę słowom Humphreya, kiedy ten poświęca swoją miłość. I nagle problem trojga ludzi w Casablance nie wydaje się już tak mało ważny.

„Twoje zdrowie, mała”

To truizm, ale „Casablanca” nie byłaby tym samym filmem bez fabuły nierozerwalnie związanej z czasami sobie współczesnymi i II wojną światową. Dzień po rozpoczęciu zdjęć oddziały Afrika Korps przełamały brytyjskie linie obronne pod El Ghazala, a w Libii rozpoczęła się bitwa o Bir Hakeim. W czasie, w którym Paul Henreid ogrywał Victora Laszlo, Jozef Gabčik i Jan Kubiš dokonali zamachu na protektora Czech i Moraw oraz szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinharda Heydricha. Kiedy kończono zdjęcia, Casablanka wciąż pozostawała w rękach Niemców. Gdy w listopadzie 1942 roku miasto oswobodzono, londyńskie biuro Warner Bros. koniecznie chciało wykorzystać to wydarzenie do promocji filmu. Zasugerowano, aby dokręcić nowe zakończenie: oto Rick i Luis ramię w ramię, wraz z amerykańskimi żołnierzami zwyciężają niemieckiego okupanta. Na szczęście Jack Warner wykazał się rozsądkiem i wysłał telegram:

reklama
To jest świetny film taki, jaki jest, byłby źle zrozumiany, gdybyśmy dołożyli teraz scenę lądowania amerykańskich oddziałów itd., itd. (…) im dłużej będziemy czekać z wprowadzeniem filmu na ekrany, tym mniej ważny będzie tytuł.

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8

Pierwsze pokazy „Casablanki” odbyły się w listopadzie 1942 roku. Recenzenci byli sceptyczni – recenzent gazety „Time” napisał m.in., że Bogart przypomina Bustera Keatona grającego Paula Gauguina. Jednak na początku 1943 roku wydarzyło się coś, co wpłynęło na promocję filmu, a czego nie wymyśliliby marketingowcy z Warner Bros. Między 14 a 24 stycznia odbyło się tajne spotkanie Franklina D. Roosevelta oraz Winstona Churchilla, które miało miejsce w Casablance. Prasa dowiedziała się o nim w momencie, w którym obaj politycy wrócili do swoich krajów, jednak traf chciał, że 23 stycznia wytwórnia zadecydowała o ponownym wprowadzeniu na ekrany „Casablanki”.

Roosevelt i Churchill w towarzystwie alianckiej generalicji na w czasie konferencji w Casablance (domena publiczna).

„Film Daily” donosiło więc, że „ten film Warnerów powinien być bombową sensacją dla publiczności w całym kraju!”. Tłumy ruszyły do kin, by zobaczyć, jak wygląda miejsce-bezpośredni świadek II wojny światowej, niespecjalnie jednak przejmując się tym, że dekoracje z Hollywood nigdy nie miały z marokańskim miastem nic wspólnego. Film, który został zrobiony za 1,3 miliona dolarów, już na początku przyniósł trzykrotnie większe zyski. Dał także Amerykanom coś więcej, niż tylko historię wojennej, niespełnionej miłości. Jak podaje Stefan Kanfer:

Rick Blaine stał się nie tylko filarem w melodramatycznym filmie, był symbolem narodu, który na początku jest ostrożny i wybiera izolację, a potem przechodzi gwałtowną przemianę i podąża w kierunku przeciwnym. W finale Rick Blaine zmienia się w rycerza. Tak w 1943 roku postrzegali siebie kinomani, szczególnie mężczyźni.
reklama

„Casablanca” okazała się więc obrazem, który poruszał każdego – kobiety płakały, a mężczyźni pragnęli być tacy jak Rick, kiedy ten mówił do Ilsy: „problemy trojga osób są niczym wobec ogromu cierpień tego świata. Kiedyś to zrozumiesz. Teraz… Twoje zdrowie, mała.”

Filmowa Ilsa i Rick, czyli Ingrid Bergman i Humphrey Bogart (domena publiczna).

Ja też umrę w Casablance…

W 1944 roku „Casablanca” przyniosła swoim twórcom trzy Oscary: dla najlepszego filmu, dla najlepszego reżysera i za najlepszy scenariusz. Polscy widzowie pierwszy raz mogli obejrzeć obraz Curtiza w 1948 roku. Wyświetlane w kinach kopie były marnej jakości, a jeszcze gorsze było tłumaczenie. Przykładem wielokrotnie przytaczanym przez filmoznawców jest wypowiedź Ricka, która pojawiła się w polskiej wersji filmu: „Ja też umrę w Casablance. Tu jest bardzo miły cmentarz” (w oryginale: „I’m gonna die in Casablanca. It’s a good spot for it” czyli „Ja też umrę w Casablance. Dobre miejsce do tego”). Recenzje, które ukazały się w polskiej prasie też nie były zachęcające. Leon Bukowiecki w czasopiśmie „Film” zatytułował swoją: „Amerykański bigos w patriotycznym sosie” i komentował:

Akcja filmu w Casablance nastawiona jest niemal wyłącznie na sensacyjność, a przeżycia europejskich zbiegów przed hitleryzmem potraktowano w sposób płaski, nierzadko nonsensowny (…) Aż dziw bierze, że reżyser Curtiz otrzymał właśnie za „Casablankę” główną nagrodę Akademii Filmowej za rok 1943.

A jednak, mimo pewnej banalności fabuły i oklepanego motywu miłosnego trójkąta „Casablanca” wciąż jest filmem kultowym i chętnie przytaczanym. Analizował ją m.in. Umberto Eco, Woody Allen złożył hołd Bogartowi w „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, Kenneth Branagh nawiązał do jej zakończenia w „Straconych Zachodach Miłości”, a bracia Marx sparodiowali film Curtiza w obrazie „Noc w Casablance”.

Choć czarno-biała i trochę naiwna, „Casablanka” jest filmem nieśmiertelnym. Złożyło się na to wiele elementów: fantastyczne dialogi i cytaty („Zawsze będziemy mieli Paryż”, „Twoje zdrowie, mała”, „Myślę, że to początek pięknej przyjaźni”, itp. itd.), niezapomniana kreacja Bogarta, wyrazisty drugi plan, romantyczna historia uwikłana w „większą sprawę”…

Jeszcze wiele pokoleń będzie przychodziło do Ricka i prosiło „Zagraj to, Sam”.

Bibliografia:

  • Bukowiecki Leon, Casablanca. Amerykański bigos w patriotycznym sosie, „Film” 1948, nr 10, s. 6;
  • Charlotte Chandler, Ingrid Bergman, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2012;
  • Helman Alicja, Drugie życie „Casablanki”, „Film” 1992, nr 4, s.15;
  • Kafner Stefan, Humphrey Bogart. Twardziel bez broni, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011;
  • Sobański Oskar, Zagrajmy to jeszcze raz, Sammy, „Film” 1986, nr 48, s. 8;
  • Stachówna Grażyna, Casablanca [w:] „Kino”, 10, 2009 [dostęp: 16 stycznia 2016 roku] <[http://kino.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=513&Itemid=5]>.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”

Michał Rogalski
„Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-06-8
reklama
Komentarze
o autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone