Arcybiskup Damian Zimoń: Polski naród niesie swój krzyż przez trudną historię
Zobacz też: Chrzest Polski i początki państwa polskiego
Księże arcybiskupie, czym był Chrzest Polski?
Nie ma pojęcia chrztu w sensie narodu, ponieważ zbawienie dokonuję się indywidualnie. Gdy mówimy jednak o takim wydarzeniu jak chrzest Polski, warto rozważyć wszystkie motywy za i przeciw, dlaczego Mieszko I zdecydował się przyjąć nową wiarę oraz jakie były konsekwencje jego decyzji. Polski naród nie powstałby bez pomocy Kościoła oraz nie mógłby przetrwać trudnych momentów w swojej historii. Kościół w Polsce bardzo mocno podkreślał wszelkie akcenty narodowe, które szczególnie nasiliły się w czasach zaborów. Spójrzmy zresztą na działania polskich wieszczów w XIX wieku, którzy wieścili nadzieję zmartwychwstania Polski.
Jak ksiądz arcybiskup zapamiętał przygotowania do obchodów Milenium w 1966 roku?
Początki mojego kapłaństwa przebiegały równolegle wraz z Wielką Nowenną ogłoszoną przez prymasa Stefana Wyszyńskiego w 1957 roku, ponieważ w tym samym czasie przyjąłem święcenia kapłańskie. Wielka Nowenna opracowana przez prymasa Wyszyńskiego była czasem przygotowań do obchodów 1000-lecia Chrztu Polski. Każdy rok był poświęcony innemu zagadnieniu, miał na celu przypomnienie Polakom zasad wiary, przeciwstawienie się ateizacji społeczeństwa oraz głoszenie wolności. Wolności, która była zagarnięta przez władze komunistyczne. Wyszyński w swojej nowennie szczególne miejsce poświęcił Matce Bożej, której kult w Polsce jest bardzo żywy. Z jego inicjatywy po Polsce peregrynowała kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Było to wielkie dowartościowanie przez prymasa tzw. religijności ludowej.
Jak wyglądały przygotowania do obchodów 1000-lecia chrztu Polski na szczeblu parafialnym?
W latach 1957-1966 byłem związany z trzema parafiami. Program prymasa w tych parafiach był realizowany przede wszystkim w kaznodziejstwie. Poprzez homilie i listy pasterskie ożywialiśmy wiarę i chrześcijańskie świadectwo, zwłaszcza w rodzinach. Na lekcjach religii, które odbywały się w salkach, akcentowaliśmy polską historię często do niej nawiązując, głosząc ewangeliczną prawdę. Pamiętam, że wiernym szczególnie trudno było zrozumieć orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Ludzie pytali się dlaczego przebaczamy i dlaczego prosimy o wybaczenie? Tłumaczyłem im wtedy, żeby nie ulegać emocjom i dać czas na rozwój tego dzieła. Teraz, z ponad 50-letniej perspektywy, można powiedzieć, że gest biskupów polskich był przykładem jednoczenia Europy i był w pełni ewangeliczny.
Jak wyglądały relacje z władzami w czasie kościelnych obchodów Milenium?
Największym problemem było niezwykłe zaangażowanie się partii komunistycznej w ateizację społeczeństwa. Państwo chciało wydrzeć wiarę z serc Polaków i Polek. Doskonale znane jest urządzanie konkurencyjnych imprez państwowych w miejscach, gdzie odbywały się uroczystości kościelne. Polacy różnie sobie z tym radzili, często również humorystycznie, o czym może świadczyć sytuacja z Poznania. Arcybiskupem Poznania był Antoni Baraniak, natomiast pierwszym sekretarzem miasta Jan Szydlak. Kiedy odbywały się dwie konkurencyjne uroczystości, ktoś na drodze postawił kierunkowskaz, na którym było napisane: „Owce Baraniaka na prawo, barany Szydlaka na lewo”.
Jeżeli chodzi o wymiar lokalny, najwięcej przeszkód ze strony władz spotykały pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śląskich. Piekary Śląskie były taką agorą, gdzie ludzie przeżywali społeczny wymiar swojej wiary i manifestowali swoją wolność.
Kiedy uczestniczyłem w jasnogórskich uroczystościach w 1966 roku, szczególne wrażenie zrobiło na mnie puste krzesło, które było pozostawione dla papieża Pawła VI. Miał przyjechać do Polski na obchody, ale władze Mu na to nie pozwoliły. Mogłem zauważyć, że ludzie to bardzo przeżywali, byli wrażliwi na tego rodzaju utrudnienia ze strony rządzących.
Co zostało w Polakach z obchodów Milenium? Cechą charakterystyczną naszego narodu jest chwilowe zjednoczenie, aby następnie powrócić do sporów między sobą.
Obchody Milenium spowodowały duchowe umocnienie naszego narodu. Jasno rozdzieliły prawdę od kłamstwa. Gdyby nie dzieło kard. Wyszyńskiego, któremu nota bene cenne wskazówki pozostawił jego poprzednik August Hlond, mogłoby nie być „Solidarności” czy wyboru Karola Wojtyły na papieża. Nie możemy na minione wydarzenia i ich wpływ na historię Polski patrzeć wyłącznie z perspektywy socjologicznej czy psychologicznej. Wszystko to jest dziełem Boga, które nie wiemy jak się rozwinie. Polski naród niesie swój krzyż przez trudną historię, ale zawsze wychodzi z niej zmartwychwstały.