Zdrada i spisek, czyli Rosja na drodze do rozbioru Polski
Ten tekst jest fragmentem książki Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)”.
Katarzyna II potwierdziła sens zabiegów Stanisława Augusta, mających przekonać malkontentów do poparcia Konstytucji 3 maja. W lipcu 1791 roku poinformowała Potiomkina o swej gotowości do udzielenia „polskim patriotom” wszelkiej niezbędnej pomocy. „Potrzeba jednak, aby oni sami dali temu początek zebraniem przychylnego i poważnego stronnictwa, które by uroczyście zażądało od nas, jako od gwarantki dawnej ich wolnej konstytucyi, wdania się naszego i pomocy”. W tym momencie potrzebna jej była również zgoda Austrii. Należało zapobiec wymierzonym przeciwko Rosji działaniom Prus, „dopóty przynajmniej, dopóki stronnictwo nasze w Polsce nie wzmocni się w ludzi i w środki”. Szczęsny Potocki powinien więc pozyskać większą liczbę stronników i mocno ich z sobą związać.
Caryca chciała zdobyć pewność, że Polska nie będzie dłużej sprawiała kłopotów Rosji. Aby to osiągnąć, musiała przywrócić „dawną polską wolność” albo doprowadzić — gdyby Prusy okazały się zachłanne — do nowego rozbioru. Chciała usłyszeć jak najwięcej oficjalnych protestów „w najdobitniejszych i najsilniejszych wyrazach” przeciwko „sukcesyjnej monarchii przez konstytucyją 3 maja ustanowionej”. Ich autorzy powinni apelować do niej jako do gwarantki praw kardynalnych Rzeczypospolitej. Twierdziła — co było najważniejsze — że „zawiązanie konfederacyi wolnych, które reprezentując naród, ogłosiłyby nieprawnem wszystko, co w Warszawie było albo będzie zrobionem — jest rzeczą nieodbicie potrzebną”. Odkładała na później decyzję, czy ich utworzenie ma poprzedzać wkroczenie armii rosyjskich do Polski, czy też być jego następstwem. Ten pierwszy wariant byłby bardziej korzystny, ale polski rząd i polskie wojsko mogły podjąć represyjne kroki wymierzone przeciwko „miłośnikom wolności”.
Powyższe problemy wiążą się z kwestią obecną w polskiej polityce od czasu elekcji z 1764 roku, a mianowicie z potrzebą zaproszenia rosyjskich sił zbrojnych, aby wkroczyły na teren Rzeczypospolitej, niby w obronie polskich wolności. Katarzyna nie zamierzała tolerować istnienia rządnej Rzeczypospolitej. Jej troska o bezpieczeństwo malkontentów dowodzi w istocie, że zdawała sobie sprawę z rosnącej siły polsko-litewskiego państwa. Kiedy konstytucja wzmocniła władzę królewską, straciła resztki wiary w gotowość Stanisława Augusta do spełniania jej życzeń. Nie chciała z nim negocjować jak monarchini z monarchą — chciała popierać jedno polsko-litewskie stronnictwo przeciwko drugiemu. Król nie docenił determinacji, z jaką imperatorowa dążyła do obalenia konstytucji. On i inni przywódcy powinni byli wcześniej skupić uwagę na negocjacjach, przygotowując się równocześnie do wojny. Stanisław August nie mylił się jednak, zakładając, że próby zjednania wewnętrznej opozycji — takie jak wyciąganie ręki do czołowych malkontentów, hamowanie radykalnych reform społecznych i demonstrowanie silnego poparcia szlachty dla konstytucji — utrudnią Rosji usprawiedliwienie zbrojnej interwencji. A te trudności mogą dać Polsce czas na dalszą konsolidację nowego, konstytucyjnego porządku. Nawet przewidywane uroczyste obchody rocznicy uchwalenia konstytucji mogły służyć ważnemu geopolitycznemu celowi. Król, prymas i ich sojusznicy, posługując się wskazanymi wyżej argumentami, zdołali przynajmniej zneutralizować licznych krytyków konstytucji. Odpowiedzialność za ułatwienie Rosjanom inwazji 1792 roku spoczywa na najważniejszych kontrrewolucyjnych konfederatach. Można ich nazwać zdrajcami ojczyzny.
„Zdrada” to słowo naładowane emocjami. W tamtych czasach posługiwały się nim chętnie obie strony, a od tej pory używają go wszyscy uczestnicy różnych konfliktów. W polskim dyskursie politycznym wyraz „targowica” od dawna jest symbolem zdrady, a przy tym wygodnym sloganem nader często nadużywanym w walce politycznej. Tym ważniejsze wydaje się, by właściwie ocenić prawną sytuację w latach 1791–1792. Od 1588 roku definicja słowa „zdrada” była dość precyzyjna jak na owe czasy i obejmowała „bunty w porozumieniu z nieprzyjacielem, zdradzenie nieprzyjacielowi tajemnic państwowych, poddanie zamku w zmowie z nieprzyjacielem, naruszenie przymierza międzynarodowego, jak też wszelkiego rodzaju występek contra Rempublicam”. W roku 1601 dodano do tej definicji służbę w armii obcego państwa, pozostającego w stanie wojny z Rzecząpospolitą. A od roku 1776 za zbrodnię zdrady uznawano również rekrutację, porwanie i sprzedaż osób zagranicznym mocarstwom oraz przyjmowanie gratyfikacji od obcych mocarstw w celu zdrady ojczyzny. W praktyce ten cel był niemożliwy do udowodnienia.
Kiedy w 1789 roku o zdradę został oskarżony Adam Poniński, sejm zmienił ustawę w taki sposób, by usunąć ów warunek. Retrospektywnie zastosował poprawione prawo do jego postępowania w latach 1772–1775. Ustawa o sądzie sejmowym z 1791 roku rozszerzyła pojęcie zdrady jeszcze bardziej. Jakkolwiek złożone były motywy czołowych konfederatów, ich opisane poniżej działania bez trudu mieściły się w definicjach z lat 1588 i 1601. Nie musimy przywoływać ustaw wydanych przez sejmy z 1776 roku oraz z lat 1788–1792, by uznać, że Stanisław Szczęsny Potocki, Franciszek Ksawery Branicki, Seweryn Rzewuski, Szymon Marcin Kossakowski, Józef Kossakowski i ich najbliżsi współpracownicy dopuścili się zdrady.
Marszałkiem koronnym konfederacji targowickiej został Stanisław Szczęsny Potocki. Ociężały umysłowo, cierpiący zapewne na dysleksję i dyspraksję oraz brak umiejętności skupienia uwagi, był jako dziecko kochany przez matkę, Annę Elżbietę, ale często łajany i bity przez ojca, Franciszka Salezego. U progu dojrzałości przeżył traumę. W październiku 1770 roku poślubił wbrew woli swego ojca, właściciela największej fortuny w Rzeczypospolitej, ukochaną szesnastoletnią Gertrudę Komorowską, córkę sąsiada, średniozamożnego szlachcica. Wkrótce potem Franciszek Salezy zmusił zastraszonego syna do zabiegów o unieważnienie tego małżeństwa i kazał swoim Kozakom porwać zapewne ciężarną Gertrudę, usiłującą uciec z klasztoru, w którym ją uwięziono. Uprowadzona dziewczyna zniknęła, być może w nurtach pobliskiej rzeki. W następnym roku Franciszek Salezy zmarł, zostawiając olbrzymie bogactwa swemu załamanemu synowi. Zanim doszło do rozstrzygnięcia zawiłej sprawy anulacji małżeństwa, na światło dzienne wyszły okoliczności śmierci porwanej kobiety. Komisja sejmowej delegacji skazała in absentia kilku służących Franciszka Salezego za jej porwanie i utopienie. Szczęsny, uznając „niebaczność” swego ojca, wypłacił rodzinie Komorowskich znaczne odszkodowanie.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)” bezpośrednio pod tym linkiem!
W 1774 roku Potocki ponownie się ożenił. Poślubił wybraną pierwotnie przez swych rodziców kobietę — uzdolnioną Józefinę Amalię Mniszchównę, córkę i dziedziczkę Jerzego Augusta Mniszcha i Marii Amalii, z domu Brühl. Początkowo okazywał jej swe uczucia, ale po kilku latach stało się jasne, że ich związek nie jest ani szczęśliwy, ani oparty na małżeńskiej wierności. Sprzedał większą część jej posagu, między innymi majątki w Dukli, oraz własne galicyjskie posiadłości, obejmujące Krystynopol, niewątpliwie nasuwający mu dręczące skojarzenia. Przeniósł swą główną rezydencję do leżącego na dalekich wschodnich rubieżach Korony Tulczyna. Wzniósł tam klasycystyczny pałac z szeroką siedemnastoosiową fasadą ozdobioną wgłębnym dziesięciokolumnowym portykiem i fryzem z napisem: „By zawsze wolnym i cnotliwym był mieszkaniem — 1782 roku wystawiony”. Tulczyn stał się kwitnącą stolicą ciągnących się przez województwa bracławskie i podolskie latyfundiów, zamieszkanych przez około ćwierć miliona poddanych i przynoszących roczne dochody w wysokości od 1,5 do 3 milionów złotych. Niektórzy szczęściarze spośród chłopów poddanych zostali wcieleni do dobrej rzekomo orkiestry, stworzonej na potrzeby tulczyńskiego „operhauzu”. Jej dyrygent, Fedorek Kowalczuk, był przedstawiany jako Teodoro Ferrari. Potocki lubił grać rolę dobrego pana: podobnie jak jego liczni klienci gustował, jak się zdaje, w ukraińskich chłopskich weselach i pierogach (choć jego goście mogli oczywiście oczekiwać haute cuisine).
W 1786 roku zyskał uznanie, gdyż zadbał o to, by jego chłopi byli dobrze odżywieni i spokojni, choć Ukrainie groziły głód i rebelia. Porządek zapewniały opłacane przez Potockiego oddziały Kozaków i prywatnej milicji, w której służyli najemcy jego ziem. Potocki dobrze znał obszar swego działania. Kupiwszy w 1784 roku od Józefa Stempkowskiego dowództwo nad Dywizją Ukraińską i Podolską armii koronnej, ofiarował Rzeczypospolitej pułk artylerii złożony z dwudziestu czterech dział. Pragnąc zyskać jeszcze większy poklask u szlachty, zadbał o to, żeby w skład munduru jego żołnierzy wchodziły żupan i kontusz. Przed inauguracją sejmu z 1788 roku kupił od Alojzego Brühla rangę generała artylerii koronnej i zrezygnował z senatorskiego krzesła wojewody ruskiego. Otrzymał tę godność po Auguście Czartoryskim w 1782 roku, ale nie był z niej zadowolony, gdyż obszerne niegdyś województwo zostało po pierwszym rozbiorze zredukowane do części ziemi chełmskiej. Jego „powrót do stanu rycerskiego” umożliwił mu w 1788 roku wybór na posła z województwa bracławskiego. Jednak popularność, jaką przyniósł mu ten demokratyczny gest, wyparowała, kiedy odmówił płynięcia na antyrosyjskiej fali. Dowodząc siłami zbrojnymi Rzeczypospolitej na Ukrainie, ściągnął na siebie odium, ponieważ utrzymywał ostentacyjnie przyjazne stosunki z rosyjskimi generałami w 1789 roku, kiedy w powietrzu unosiła się groźba buntu chłopskiego. Dotknięty krytyką, przeniósł się w listopadzie tegoż roku do Wiednia. Informowany przez swych korespondentów, zajmował wrogie stanowisko wobec polskiej rewolucji.
Potocki przyjął punkt widzenia, który nie był do końca pozbawiony logiki. Uznał, że Rzeczpospolita może przetrwać tylko jako rosyjski protektorat albo jako słaba, zdecentralizowana federacja trzech prowincji. Wierzył, że silna monarchia, zwłaszcza jeśli będzie dziedziczna, rychło zdepcze swobody obywatelskie, choćby dlatego, iż polska szlachta nie potrafi bronić swych wolności w sposób porównywalny do tego, na co zdobywa się całe społeczeństwo angielskie. Ponieważ bezsilny monarcha stanowił kosztowną fanaberię, doszedł Potocki do wniosku, że bez króla „władza i wolność nie wojowałyby ze sobą ustawnie”. Ten ultrarepublikański światopogląd był ograniczony do Rzeczypospolitej; Potocki nie był zwolennikiem ani przekształcenia republiki w monarchię na gruncie krajowym, ani przekształcania monarchii w republikę za granicą. Tak czy owak, jego poglądy doskonale pasowały zarówno do roli, jaką odgrywał jako dziedzic olbrzymiej fortuny, jak i do zmitologizowanej tradycji rodzinnej. Zachęcany przez wielu ludzi do akceptacji Konstytucji 3 maja, wyniośle potraktował Stanisława Augusta, odpisując monarsze: „racz dla chwały swojej i dobra ojczyzny wrócić wolność, którą jej dzień trzeci maja wydarł”.
Jeszcze wcześniej, bo 14 maja 1791 roku, napisał do Potiomkina, wyrażając gotowość skonfederowania wschodnich województw, w ślad za którymi poszłyby kolejno następne. Te partykularne konfederacje miały wspólnie utworzyć federacyjny rząd, na którego czele stanie wybrany na dwuletnią kadencję prezydent. Katarzynę II niezbyt interesowały szczegóły dotyczące polskiej formy rządu (pod warunkiem że będzie on słaby), ale ucieszyła ją wiadomość, że najbogatszy magnat Rzeczypospolitej gotów jest stanąć na czele kontrrewolucji. Być może poprosił on ją nawet, by w przypadku nieodzyskania wolności przez Rzeczpospolitą „nieszczęśliwy ojciec z dziesięciorgiem dzieci mógł jako ojczyznę obrać kraje, które mają szczęście być rządzonymi przez Wielką Katarzynę”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)” bezpośrednio pod tym linkiem!
Szczęsny został wyrwany ze stanu apatii przez Seweryna Rzewuskiego, który odwiedził go w Wiedniu w 1790 roku. Kiedy Potocki znowu trwonił czas, tym razem w Paryżu na początku 1791 roku, Rzewuski ponownie obudził w nim ochotę do działania. Seweryn zaczynał karierę pod skrzydłami ojca, hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego, któremu towarzyszył na rosyjskim zesłaniu. Wkrótce po ich triumfalnym powrocie schorowany Wacław otrzymał buławę wielką, a Seweryn zajął zwolnione przez niego miejsce hetmana polnego koronnego. Podczas sejmów z lat 1773–1775 i 1776 stał się najbardziej agresywnym spośród magnackich przywódców opozycji przeciwko Stanisławowi Augustowi. Był filarem tak zwanego stronnictwa galicyjskiego, choćby ze względu na położenie swych majątków, skupionych wokół miejscowości Podhorce. Więzy te uległy zacieśnieniu w 1782 roku, kiedy poślubił Konstancję z Lubomirskich i zyskał trzech szwagrów noszących nazwisko Potocki. Przewodząc atakom na króla podczas obradującego w tymże roku sejmu, groził odwołaniem się do pomocy obcego mocarstwa. Usiłował to zrobić w latach 1788–1789, ale zarówno Wiedeń, jak i Berlin zignorowały jego zabiegi. Rzewuski, mniej elastyczny niż Potocki, obsesyjnie dążył do przywrócenia hetmanom takiego zakresu władzy, jaki mieli za panowania Augusta III. Był też zagorzałym zwolennikiem powrotu do wolnej elekcji monarchów. W odróżnieniu od Potockiego, którego prorosyjskie sympatie zawsze były niewzruszone, Rzewuski stał się zdecydowanym stronnikiem Petersburga dopiero w 1790 roku.
Potocki, a po nim Rzewuski pojawili się w Jassach w połowie października 1791 roku, mając nadzieję, że zaplanują wraz z Potiomkinem kontratak na zwolenników konstytucji. Ale kapryśny i niespokojny książę Taurydy wyjechał z miasta tuż przed ich przybyciem, a zmarł 16 października 1791 roku na poboczu opustoszałej mołdawskiej drogi, w ramionach swej ukochanej siostrzenicy, Aleksandry Branickiej. Do samego końca gorączkowo snuł plany dotyczące Rzeczypospolitej, w której chciał docelowo zapewnić sobie status właściciela posiadłości na terenie Polski lub Mołdawii. Takie księstwo miało stać się dla niego idealnym schronieniem po wstąpieniu na tron carewicza Pawła. Potiomkin gotów był poprzeć konfederację kierowaną przez Branickiego i Potockiego, lecz mógłby również rozpocząć wojnę religijną, stając na czele swych Kozaków, a w razie potrzeby zgodzić się na następny rozbiór. Śmierć Potiomkina stała się dla Branickiego pretekstem do wyjazdu z Warszawy, by zająć się sprawami olbrzymiego spadku, jaki przypadł w udziale jego żonie. Król niechętnie zaakceptował prośbę hetmana o pozwolenie na wyjazd. Choć Potocki i Rzewuski publicznie i ostentacyjnie demonstrowali swój sceptyczny stosunek do polskiej rewolucji, Branicki zaś nie zajmował jasnego stanowiska, to właśnie on miał prawdziwe wpływy na rosyjskim dworze.
Wbrew przekonaniom tych, którzy twierdzili, że jego akcje spadły po śmierci Potiomkina, pogrążona w żałobie Katarzyna zachowała życzliwość dla Saszeńki i jej męża. Kiedy przywódcy malkontentów wrócili do Jass po 19 października, Aleksandr Bezborodko zapewnił ich o poparciu imperatorowej dla planowanej przez nich konfederacji. Zgodził się nawet na stutysięczną armię, ale był na tyle ostrożny, by nie poprzeć jednoznacznie żadnego z ich rozbieżnych projektów przyszłego ustroju Rzeczypospolitej.
Potocki bynajmniej nie koncentrował całej uwagi na polityce. 6 grudnia 1791 roku na balu w Jassach stracił głowę dla Sophie lub Zofii, żony Józefa de Witte, dowódcy twierdzy w Kamieńcu Podolskim. Mająca zapewne greckie pochodzenie „Dudu” zaczęła karierę jako nastoletnia kurtyzana w Stambule. W 1777 roku została de facto kupiona przez Karola Boscampa, polskiego dyplomatę o holenderskim rodowodzie, który przywiózł ją do Polski. Wkrótce poślubiła Józefa de Witte, który się w niej zakochał. Zdobywszy szturmem warszawską elitę towarzyską w 1781 roku, podbiła w ciągu następnej dekady inne europejskie stolice. Wiosną 1791 roku nawiązała romans z Potiomkinem. Książę Taurydy szybko się nią znudził, ale wkrótce po jego śmierci Zofia została kochanką Szczęsnego i wpłynęła znacząco na jego osobowość. „Z mruka stał się przez te amory gadativus” — pisał o nim Augustyn Deboli. Owa niezwykła historia zasługuje na krótkie choćby przedstawienie. W 1793 roku, kiedy plany Szczęsnego legły w gruzach, powierzył on swe dzieci oraz latyfundia opiece żony i osiadł z Zofią w Hamburgu. Wkrótce po trzecim rozbiorze wrócił do Tulczyna, do którego wkrótce dotarła również Zofia. Stworzył dla niej przepiękny park o nazwie Sofijówka. Uzyskawszy dwa kosztowne unieważnienia małżeństwa, poślubił ją w 1798 roku. Szczęście okazało się ulotne, bo wybranka zaczęła go zdradzać z jego najstarszym synem. Odtąd Szczęsny żył w nieustannym lęku, że zostanie otruty. Po jego śmierci w 1805 roku Sophie porzuciła swego pasierba i uzyskała prawa do większości fortuny nieżyjącego męża. Ale piętnaście lat później została wygnana z Tulczyna przez własnego syna, a w 1822 roku zmarła po bolesnej chorobie w Berlinie. Powróćmy jednak do roku 1791.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)” bezpośrednio pod tym linkiem!
Wieść o tym, że polscy magnaci czynią w Jassach umizgi do rosyjskich ministrów i generałów, wywołała burzliwe protesty w sejmie. Ani kuzynom Potockiego, ani królowi nie udało się uspokoić nastrojów. Pod koniec października 1791 roku Potocki i Rzewuski otrzymali rozkaz złożenia przysięgi na konstytucję i podjęcia swoich obowiązków w ciągu trzech miesięcy. Kiedy nie raczyli zareagować, sejm na początku grudnia postanowił ogromną większością głosów wszcząć postępowanie sądowe wobec autorów publicznych protestów przeciwko parlamentowi i Ustawy rządowej. Regaliści prześcigali się w oskarżeniach, skierowanych przeciwko przebywającym w Jassach magnatom. Gdy wyznaczony termin był już bliski, Potocki i Rzewuski zadeklarowali nieprzejednany sprzeciw wobec konstytucji. Król nakłaniał Szczęsnego do zmiany postawy. Jego list został doręczony przez Stanisława Kostkę Potockiego, który ze łzami w oczach usiłował przekonać swego równie wzruszonego kuzyna, ale ten pozostał nieugięty. 27 stycznia 1792 roku sejm po burzliwej debacie pozbawił Szczęsnego Potockiego i Rzewuskiego ich wojskowych rang. Zniósł też stanowisko hetmana polnego, jako że na Litwie buława polna wakowała. Król zabiegał o to, żeby dać Potockiemu jeszcze miesiąc na zmianę zdania.
Branicki wrócił na dwa miesiące z Jass do Warszawy. Usiłował tam zamaskować zamiary malkontentów dymną zasłoną niewinności, a równocześnie mobilizował swoich klientów, szczególnie tych, którzy służyli w kawalerii narodowej. Kiedy zaręczyli za niego Ignacy Potocki i Kołłątaj, a on obiecał nie działać na szkodę konstytucji, król zezwolił mu 12 marca na kolejny urlop. Tym razem wyruszył do Petersburga. Zanim tam dotarł, imperatorowa życzliwie przyjęła innych przeciwników konstytucji, uruchamiając machinę zbrojnej interwencji.
Rosyjska Rada Państwa omówiła sytuację w Polsce 9 kwietnia 1792 roku. Według relacji, które dotarły do szwedzkiego ambasadora, posiedzenie miało burzliwy przebieg. Młody faworyt carycy, Płaton Zubow, opowiedział się za natychmiastową interwencją militarną. On i inni członkowie Rady mieli nadzieję, że po aneksji ogromnych obszarów uda im się wejść w posiadanie skonfiskowanych latyfundiów. Ich rywal Bezborodko jest czasem przedstawiany optymistycznie jako człowiek, który mógł ocalić Rzeczpospolitą przed skutkami gniewu Katarzyny i zachłannością Zubowa, gdyby negocjacje zostały rozpoczęte wcześniej i były prowadzone w sposób bardziej energiczny. W rzeczywistości mimo całej wzajemnej niechęci Zubowa i Bezborodki dzielące ich różnice zdań dotyczyły szczegółów: ten ostatni był opowiadał się za starannie przygotowaną interwencją, popieraną przez najważniejszych polsko-litewskich polityków i przeprowadzoną za zgodą Wiednia oraz Berlina. Zwolennikom rozbioru przewodził raz Bezborodko, raz Zubow. Do pruskich dyplomatów docierały już przecieki korespondencji i aluzje, wskazujące na możliwość nowego rozbioru. Fryderyk Wilhelm obawiał się jednak, że tego rodzaju zapowiedzi są zbyt piękne, by mogły okazać się prawdziwe. Austria, która potrzebowała poparcia Prus w nadchodzącej wojnie z rewolucyjną Francją, nie miała na tyle silnej pozycji, by sprzeciwiać się Rosji. Leopold II dobrze zdawał sobie z tego sprawę. W lutym zgodził się na rozwodnienie tej części deklaracji z Pillnitz, która brzmiała korzystnie dla Polski — przez zastąpienie rodzajnika nieokreślonego rodzajnikiem określonym przed słowami „wolna konstytucja”. Jego śmierć (1 marca) i wstąpienie jego syna Franciszka na trony Węgier i Czech zintensyfikowały panujący trend austriackiej polityki. 12 kwietnia (czyli w momencie, kiedy do Wiednia nie mogły jeszcze dotrzeć żadne komunikaty z Petersburga) sędziwy kanclerz Kaunitz, który aż do połowy marca był zwolennikiem saskiej sukcesji na polskim tronie, przyznał niechętnie, że Rosjanie mogą w Polsce zrobić niemal wszystko, co zechcą.
9 kwietnia imperatorowa wobec różnicy zdań w gronie swoich radców niby uległa namowom Bezborodki, który był zwolennikiem konsultacji z Austrią i Prusami. Nie raczyła jednak zaczekać ani na reakcje berlińskiego i wiedeńskiego dworu, ani na odpowiedzi najważniejszych polsko-litewskich senatorów. Wszystkie te sprawy (z wyjątkiem listu do prymasa, który podyktowała osobiście) zrzuciła na barki Bezborodki. Bułhakow i Szymon Kossakowski doliczyli się w kręgach polskich polityków niemal dziewięćdziesięciu możliwych lub potencjalnych zwolenników Rosji. Niektórych z nich już od dawna opłacała rosyjska ambasada, inni z kolei mieli się oprzeć tej pokusie. Operacje militarne na terenie Rzeczypospolitej były już w toku, a malkontenci zawiązywali konfederację wymierzoną przeciwko polskiej rewolucji. Katarzyna byłaby zadowolona, gdyby malkontenci zdobyli poparcie znacznej części szlachty, ale tak czy owak była pewna zwycięstwa swoich wojsk.
Pierwszym malkontentem, który dotarł nad Newę, był Szymon Kossakowski. Ten były bohater wojny konfederackiej sprzed dwudziestu lat chadzał własnymi drogami, nie chcąc się nikomu poddać. Pojednał się z królem w 1775 roku, ale piętnaście lat później wstąpił do rosyjskiej armii w randze generała majora. Jego militarne uzdolnienia i doświadczenia oraz zdobyta w czasie służby wiedza na temat Rzeczypospolitej tudzież jej wojsk (a także dawna bliska znajomość z Potiomkinem i przyjaźń z Zubowem) zapewniły mu awans na generała lejtnanta i dowództwo jednego z czterech rosyjskich korpusów, które w maju 1792 roku wkroczyły do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jego relacje z rosyjskimi dowódcami bywały jednak nieraz napięte. Szymon Kossakowski koordynował swe poczynania ze starszym bratem, Józefem Kazimierzem. Biskup inflancki przebywał najpierw w Warszawie, a potem w Wilnie, ukrywając swe intencje aż do ostatniej chwili. Bracia mieli zamiar rządzić Wielkim Księstwem jak najkorzystniej dla własnych interesów i zmiażdżyć każdego, kto stanąłby im na drodze. Pragnęli zaspokoić swoje niepohamowane ambicje, których realizację uniemożliwiał dotąd brak wystarczających środków.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)” bezpośrednio pod tym linkiem!
Caryca osobiście podyktowała uzgodnione jakoby z malkontentami dwadzieścia trzy zasady odnoszące się do interwencji zbrojnej. Rosja miała być gwarantem przywróconej republikańskiej formy rządów, obejmującej liberum veto, całkowicie elekcyjną i niemal bezsilną monarchię oraz władzę hetmańską w całej augustowskiej krasie. Wyraźne wyłączenie z kompetencji króla wszystkich spraw dotyczących edukacji stanowiło w istocie niechętny komplement, skierowany pod adresem Stanisława Augusta. Sytuację niekatolików regulowałyby ustawy z 1775 roku, ale wszystkie projekty szkodliwe dla religii, swobód lub prawa miały być objęte zakazem.
Akt założycielski konfederacji koronnej, podpisany w Petersburgu 27 kwietnia 1792 roku, zaczyna się od wyliczenia wszystkich rzekomych zbrodni sejmu. Znalazły się wśród nich próby wciągnięcia Polski w wojnę z Rosją przez rozpowszechnianie fałszywych pogłosek, nielegalne przedłużenie obrad sejmu oraz pozbawienie praw szlacheckich nieposesjonatów. Ludzie, którzy zawładnęli sejmem, niby podburzali miasta do pójścia za przykładem Paryża, naśladowali paryskie „klopy” i wszetecznie rozsiewali „projekta demokrackie”. To ostatnie oskarżenie obejmowało działania na rzecz przekształcenia Rzeczypospolitej w monarchię. Sygnatariusze dokumentu, twierdząc, że działają na polecenie „pozostałych w domach po województwach braci”, oznajmiali, że celem konfederacji jest ochrona świętej rzymskokatolickiej wiary, równości, swobód i praw całej szlachty, nienaruszalności granic Rzeczypospolitej, republikańskiego rządu, unii Korony Polskiej z Wielkim Księstwem Litewskim oraz przywrócenia urzędów osobom pozbawionych im przez sejm. „A że Rzeczpospolita, podbita i w rękach swych ciemiężycielów moc mająca, własnemi z niewoli dźwignąć się nie może siłami; nic jej innego nie zostaje, tylko uciec się z ufnością do wielkiej Katarzyny”. Dołączona do dokumentu suplika była utrzymana w jeszcze bardziej uniżonym tonie.
Pozostali sygnatariusze aktu założycielskiego konfederacji byli w większości klientami Szczęsnego Potockiego. Należeli do nich Jerzy Wielhorski, Adam Moszczeński, Leon Hulewicz, Antoni Złotnicki, Jan Świejkowski, Jan Zagórski i Dyzma Bończa Tomaszewski. Pułkownik Michał Kobylecki był klientem Rzewuskiego. Kasztelan przemyski książę Antoni Czetwertyński pozostawał związany zarówno z Potockim, jak i z Branickim. Skład towarzystwa uzupełniał ekscentryczny republikanin Jan Suchorzewski, który 3 maja 1792 roku wydał bankiet, będący parodią obchodów rocznicy uchwalenia konstytucji. Szymon Kossakowski wziął na siebie zadanie skonfederowania Wielkiego Księstwa Litewskiego, podczas gdy Potocki został marszałkiem konfederacji koronnej. Korzystał on z pomocy dwóch hetmanów koronnych, którzy zostali regimentarzami, Tomaszewskiego (będącego autorem jednej z najbardziej napastliwych broszur wymierzonych przeciwko Konstytucji 3 maja i pełniącego funkcję sekretarza) oraz dziewięciu wyżej wymienionych konsyliarzy.
Jeśli Katarzyna II żywiła jakiekolwiek wątpliwości dotyczące zbrojnego wkroczenia na obszar Rzeczypospolitej wiosną 1792 roku, to wymienieni zdrajcy pomogli jej je przezwyciężyć. Ofiarowali jej dokładnie taki listek figowy, jakiego potrzebowała. Deklaracja wręczona przez Bułhakowa Chreptowiczowi 18 maja zawierała dalsze usprawiedliwienia, między innymi stanowczy protest na tle religijnym, nawiązujący do paniki, jaka wybuchła w 1789 roku. Petersburg skarżył się wtedy na prześladowanie wyznawców prawosławia, szczególnie na aresztowania duchownych, a nawet na naruszenie nietykalności kaplicy rosyjskiej ambasady. Rosyjscy poddani mieszkający w Polsce byli — jak twierdzono — nękani, fałszywie oskarżani o nakłanianie do buntu i przetrzymywani w więzieniach. Inne aspekty deklaracji miały charakter geopolityczny: Rzeczpospolita została oskarżona o sprzyjanie imperium osmańskiemu i zabieganie o sojusz z nim przeciwko Rosji. Opóźniała, a nawet uniemożliwiała transport zaopatrzenia i wojsk przez prawobrzeżną Ukrainę. Last but not least w sejmie przedmiotem obrazy stało się imię imperatorowej. Mimo tych podstaw do wszczęcia wojny caryca twierdziła, że jej wojska zamierzają tylko wspierać i chronić tych Polaków, którzy bronią swej wolności przed zbrodniczą rewolucją.
Doręczywszy deklarację Chreptowiczowi, Bułhakow udał się do prymasa. Oddał mu list imperatorowej, noszący datę 19 kwietnia, oraz kopię deklaracji. Katarzyna miała nadzieję, że Poniatowski stanie po stronie „patriotyzmu”, jako że „wszyscy dobrzy Polacy zgromadzeni, by zaradzić atakowi, jaki przypuszczono w dniu 3 maja 1791 roku na ich wolność i prawowitą konstytucję, wezwali mnie, powołując się na moją przyjaźń dla Rzeczpospolitej i zapisy moich traktatów z nią, abym ją obroniła i ochroniła przed niesprawiedliwą siłą, która ją gnębi”.
Przeczytawszy ów list, prymas wyraził nadzieję, że wszystko zostanie rozwiązane bez użycia przemocy, i udał się na spotkanie z królem. Bułhakow zaś ujawnił tego wieczora treść deklaracji posłom Austrii i Prus oraz politykom zorientowanym na Rosję. Wieści o tym wszystkim szybko rozeszły się po Warszawie.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Butterwicka „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)” bezpośrednio pod tym linkiem!
Król i czołowi politycy rozważali różne odpowiedzi. Prymas z pewnością konsultował z królem ton i treść swej odpowiedzi na list imperatorowej, noszącej datę 22 maja. Licząc na to, że decyzja Katarzyny nie jest nieodwracalna, Michał Poniatowski usiłował polemizować z „nieżyczliwością kilku malkontentów”:
„Jestem prawdziwe przekonany, że obecny bieg spraw w Polsce, który tak mocno leży na sercu narodowi i który zasadza się na reformach ściśle podległych zasadom republikańskim, w pełni współgrający z utrzymaniem tej upragnionej harmonii, mógłby uczynić z Polski użyteczniejszego sojusznika i przyjaciela”.
Prymas pozostał więc wierny koncepcji swego brata, dotyczącej sojuszu Rosji z użytecznie wzmocnioną Polską. Ta właśnie koncepcja powinna była zostać przedstawiona carycy z całą stanowczością zaraz po 3 maja. Katarzyna jednak wydawała się tak urażona w swej dumie, a determinacja, z jaką walczyła o osłabienie Polski, była tak silna, że negocjacje mogły okazać się bezowocne, nawet gdyby zostały przedsięwzięte niezwłocznie. Nie możemy być tego pewni, ale do wyrażenia zgody na chwilowe wzmocnienie Rzeczypospolitej mogłoby ją skłonić chyba tylko pasmo klęsk militarnych, takich jakie poniosła — w zupełnie innych okolicznościach — za sprawą Gustawa III. Ale być może i to okazałoby się niewystarczające. Nie wiemy.
Tymczasem należało dać publiczną odpowiedź Rosji. 21 maja odczytano rosyjską deklarację na forum sejmu. Galerie dla publiczności były przepełnione, a marszałek Małachowski musiał prosić o zachowanie ciszy. Król wygłosił mowę. Zaczął w tonie godności i odwagi. Potem wspomniał o potrzebie negocjacji — z Berlinem, Wiedniem i Dreznem. Zaznaczył, że jest gotów pójść każdą drogą, ale „raczej piórem, niż orężem”. Wyraził nadzieję, że Katarzyna II pozbędzie się swych błędnych poglądów na temat sytuacji w Polsce i że jej „tkliwe serce” każe jej powstrzymać się od zapowiadanych represji. Ostrzegł słuchaczy przed składaniem nadgorliwych deklaracji i wezwał sejm do rozstrzygnięcia różnych zaległych spraw. Nie wykazał się stanowczością, na jaką liczyło wielu Polaków, ale nie objawił też jeszcze gotowości do kapitulacji. Energiczne próby dokończenia sejmowego procesu prawodawczego zaczęły się bezzwłocznie od zgody na hierarchię prawosławną. Trwały do wczesnych godzin rannych 30 maja. Pomimo pilności spraw do zakończenia debatowano nieraz ostro. Wśród projektów, który nie przeszedł, była ambitna reforma duchowieństwa katolickiego obu obrządków. Ostateczny projekt postanowień dotyczących Żydów nie zmieścił się w porządku obrad.
Najważniejsze kroki dotyczyły obrony. Odpowiednie postanowienia zaczęto podejmować już na kilka tygodni przed odczytaniem deklaracji, po ostrzeżeniach, jakie nadsyłał z Petersburga Deboli. Uprawnienia do sekwestracji majątków i przejmowania dowództwa nad prywatnymi milicjami służyły celom politycznym i praktycznym. 16 kwietnia 1792 roku ustawa Gotowość do obrony pospolitej upoważniła Komisję Skarbową (za zgodą króla w Straży) do zaciągnięcia pożyczki w wysokości 30 milionów złotych, a tydzień później na zabezpieczenie jej spłat przeznaczono wpływy ze sprzedaży królewszczyzn. Podpisano wstępną umowę z holenderskim bankiem, ale sprawa nie została sfinalizowana. 26 maja sejm podwyższył podatki. Większość szlachty i kleru miała płacić dodatkowo 10 procent od swoich dochodów, a zwolnieni od tej należności ubodzy szlachcice, duchowni i mieszczanie zostali obciążeni dodatkową ratą podymnego. Chłopi mieli płacić połowę raty, natomiast Żydzi dodatkową ratę pogłównego. Krok ten zrobiono zbyt późno. Sytuację ułatwiła po części obniżka wszystkich pensji wypłacanych przez skarby koronny i litewski (z wyjątkiem poborów posłów przy zagranicznych dworach). Pewien potencjał posiadała również Składka dobrowolna na powszechną obronę Ojczyzny. Opóźniona była też podjęta 22 maja decyzja o podwyższeniu komputu wojska z tymczasowych 65 tysięcy do 100 tysięcy (a dokładnie do 98 515) żołnierzy. Liczby były hipotetyczne, ale pobór trwał.
Większy wpływ na nadchodzącą wojnę miały decyzje sejmu dotyczące dowództwa wojskowego i władz politycznych. Król uzyskał naczelne dowództwo nad wojskiem, prawo ogłaszania mobilizacji i gromadzenia (w miarę potrzeb) pieniędzy oraz zaopatrzenia, a także prawo do prowadzenia negocjacji. Sejmowi pozostawiono tylko ratyfikację ostatecznego traktatu pokojowego. Król otrzymał także 2 miliony złotych na pokrycie kosztów jego spodziewanej wyprawy do głównego obozu wojskowego. Depesze brytyjskiego posła potwierdzają stały wzrost władzy króla wiosną 1792 roku. „Myślę, że jeśli jeszcze nim nie jest, to musi wkrótce zostać panem całego kraju” — napisał Daniel Hailes 17 kwietnia. Tydzień później tryb przypuszczający zniknął. „Władza polskiego monarchy uległa takiemu wzmocnieniu, że można go obecnie nazwać jedynym władcą kraju”. 26 maja sejm pospiesznie kończył swoje czynności „z powodu władzy dyktatorskiej, jaką obdarzył polskiego króla”. Inni dyplomaci też odnotowali wzrost autorytetu monarchy. Ponowna republikanizacja formy rządu po 3 maja została odwrócona, a Stanisława Augusta obciążała coraz większa odpowiedzialność. Można więc było zrzucić na niego winę w przypadku klęski.
Przywódcy „patriotów” też byli po części odpowiedzialni za sprawy związane z wojskiem i politykę zagraniczną państwa. 5 czerwca utworzono Radę Wojenną, która miała doradzać królowi w sprawach logistyki i strategii. Jej najważniejszym członkiem był szef królewskiej kancelarii wojskowej, generał lejtnant Augustyn Gorzeński, równocześnie poseł na sejm. Jednak większości członków brakowało poważnego wojskowego doświadczenia. Co więcej, wszyscy posłowie i senatorowie mieli prawo zabierać głos podczas posiedzeń rady. Hugo Kołłątaj i Ignacy Potocki robili to regularnie. Rada często nie była w stanie nadążyć za biegiem wydarzeń. Ale król mimo wszystko stosował się do jej zaleceń.
Podjęto zabiegi dyplomatyczne ostatniej chwili. Pierwszy krok stanowił apel do dworu pruskiego. Chreptowicz wręczył jego tekst Lucchesiniemu, a 31 maja 1792 roku Ignacy Potocki pojechał do Berlina. Jednak Fryderyk Wilhelm nie miał zamiaru honorować swego przymierza z Polską. Pretekstem, na który powołał się już wcześniej Lucchesini, okazało się to, że nie konsultowano się z królem pruskim w sprawie Konstytucji 3 maja. Równie bezskuteczne okazały się zabiegi czynione w Wiedniu przez Adama Kazimierza Czartoryskiego. 6 czerwca Kaunitz kazał austriackiemu chargé d’affaires rozwiać iluzje tych Polaków, którzy liczyli na choćby dyplomatyczną interwencję Austrii. W połowie czerwca stało się jasne, iż Rzeczpospolita musi samotnie zmierzyć się z potęgą Imperium Rosyjskiego.