Wojna z Moskwą: zapasy Stefana Batorego z Iwanem Groźnym
Ten tekst jest fragmentem książki Tomasza Bohuna „Burze na wschodzie. Wojny polsko-rosyjskie od XV do XX wieku”.
Wojny państwa polsko-litewskiego z Moskwą przez dziesięciolecia miały podobny scenariusz: Moskwicini zagarniali kolejne zamki i ziemie, a Litwini i Polacy bili ich w polu, ale nie mogli odzyskać utraconego terytorium.
Jazdą nie da się zdobyć twierdz. Wszystko się zmieniło, gdy na polskim tronie zasiadł Stefan Batory. Stworzona przez niego armia była sprawnie działającą maszyną: liczna piechota, potężna artyleria, dla jazdy też znalazło się zajęcie. Z takim wojskiem można było odwojować stracone ziemie, ba!, zawładnąć samą Moskwą.
W kwietniu 1537 roku Litwa i Moskwa zawarły pięcioletni rozejm, który przedłużano aż do roku 1562. Przez ćwierćwiecze na granicy litewsko-moskiewskiej, poza drobnymi incydentami, panował spokój. Nową wojnę tradycyjnie rozpoczęli Moskwicini. Tym razem zagrali o wyższą stawkę: Inflanty.
O dominium Maris Baltici
W połowie XVI wieku zakon kawalerów mieczowych w Infantach słabł. Na zakonne władztwo łakomym okiem spoglądały: Dania, Szwecja, Litwa, Polska oraz Moskwa. Państwa skandynawskie rywalizowały o dominację na Bałtyku, ale silne floty zapewniały tylko połowę sukcesu. Do ułożenia bałtyckich puzzli brakowało jeszcze południowo-wschodniego wybrzeża i ogromnych dochodów z tamtejszego handlu. Wprawdzie państwo polsko-litewskie nie dysponowało flotą, ale zamierzało uchwycić nici inflanckiego handlu ze Wschodem. Odcięcie dostępu do Bałtyku rosnącemu w siłę państwu Iwana Groźnego stało się bodaj najważniejszym celem polityki inflanckiej Zygmunta Augusta, ostatniego z Jagiellonów. Tym bardziej że w połowie XVI wieku wielki książę moskiewski po podbiciu chanatów kazańskiego i astrachańskiego zaczął bacznie spoglądać w stronę Inflant. W 1553 roku Moskwa nawiązała kontakty handlowe i polityczne z Anglią, ale jedynym portem, przez który mogła się odbywać wymiana, był Archangielsk nad Morzem Białym. Sezon żeglugowy trwa tam jednak tylko cztery miesiące, nie mogło to więc być dla Moskwy okno na świat. Co innego Narwa, Rewel, Parnawa, a najlepiej Ryga. W 1558 roku wojska moskiewskie uderzyły na Inflanty i w dwa lata zajęły całą wschodnią część państwa zakonnego wraz z Dorpatem i Narwą. Iwan osiągnął więc najważniejszy cel: uzyskał dostęp do Bałtyku i w mig uczynił z Narwy swój główny port handlowy. Ale nie było to jego ostatnie słowo. Zwłaszcza że miał świetną armię: ciężką artylerię, piechotę strzelecka (półzawodową formację, którą Iwan Groźny trzymał właśnie na takie okazje) oraz ruchliwą jazdę, szczególnie kontyngenty z niedawno podbitych chanatów kazańskiego i astrachańskiego.
W 1561 roku wielki mistrz Gothard Kettler zsekularyzował Inflanty i poddał się władzy polskiego króla. Kurlandię zachował dla siebie jako dożywotnie lenno, reszta stała się kondominium polsko-litewskim. Szwecja i Dania nie zamierzały się bezczynnie przyglądać, jak inni zabierają im sprzed nosa atrakcyjne kąski. Sprzymierzeni z Moskwą Szwedzi opanowali dużą część Estonii, Duńczycy zaś, działając wspólnie z Zygmuntem Augustem, zagarnęli wyspy Dago i Ozylię.
W 1570 roku w wyniku kongresu pokojowego w Szczecinie wojna w Inflantach została na jakiś czas przerwana. Inflancka polityka Zygmunta Augusta poniosła fiasko: wobec nieskuteczności działań zbrojnych akt o przyłączeniu ziem zakonnych do Rzeczypospolitej pozostawał na papierze. Najgorsze jednak było to, że Moskwicini usadowili się we wschodniej części prowincji.
Dotkliwym ciosem okazała się strata Połocka, potężnej twierdzy litewskiej położonej w górnym biegu Dźwiny, która poddała się wojskom moskiewskim w lutym 1563 roku. Opór trwał dwa tygodnie. Obrońcy, nie mogąc liczyć na szybką odsiecz, naiwnie uwierzyli zapewnieniom Iwana Groźnego, że łagodnie obejdzie się z garnizonem i ludnością. Skończyło się to dla nich tragicznie: miejscowych bernardynów Tatarzy wycięli, Żydów potopiono w rzece, a resztę ludności wywieziono do Moskwy. Wprawdzie w następnym roku wojska hetmana litewskiego Mikołaja Radziwiłła „Rudego” (wspomagane przez Polaków) pobiły Moskwicinów pod Czaśnikami nad Ułą, ale próba odzyskania Połocka się nie powiodła. W sumie nic nowego: cios za cios, tylko że riposty naszych przodków jakoś nie zwalały przeciwnika z nóg. Potrzebne były zmiany.
Pierwszym krokiem do wzmocnienia państwa Jagiellonów i przejęcia inicjatywy na wschodzie stało się zawarcie w 1569 roku unii lubelskiej. Rzeczpospolita stała się państwem jednolitym pod względem prawnym i administracyjnym, zdolnym stawić czoło problemom, które dotychczas wydawały się nierozwiązywalne.
Batory nadchodzi
Siódmego lipca 1572 roku zmarł bezpotomnie Zygmunt August. Podczas bezkrólewia część możnowładców litewskich i polskich skłaniała się do zdumiewającej koncepcji oddania tronu Iwanowi Groźnemu albo jego 19-letniemu synowi Fiodorowi. Nie, nie zapomnieli o rzezi połockiej i innych zbrodniach władcy, którego nieograniczone samowładztwo budziło trwogę. Był w tym pragmatyzm: na początku lat siedemdziesiątych XVI wieku Litwę i zachodnie rejony państwa moskiewskiego spustoszyły nieurodzaj i morowe powietrze. W tej sytuacji Litwini, zwłaszcza hetman Mikołaj „Rudy”, obawiali się, że ewentualny atak Moskwy zakończyłby się katastrofą. Byli też zawiedzeni narzuconymi przez króla i polskich możnych zapisami unii lubelskiej, która znacząco uszczupliła litewskie terytorium: do Korony przyłączono: Wołyń, Kijowszczyznę i Braclawszczyznę. Zachęcając Iwana, aby przeznaczył na tron Rzeczypospolitej syna Fiodora, liczyli, że uda się bezkrwawo przyłączyć do księstwa utracone ziemie.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Tomasza Bohuna „Burze na wschodzie. Wojny polsko-rosyjskie od XV do XX wieku” bezpośrednio pod tym linkiem!
W czasie następnego bezkrólewia od początku faworytem był cesarz Maksymilian II Habsburg. Za nim opowiadała się większość senatorów i prymas Jakub Uchański. Sprawa wydawała się przesądzona i to chyba zgubiło Habsburga. W ostatniej chwili wypłynęła kandydatura księcia Siedmiogrodu Stefana Batorego, który od połowy 1575 roku po cichu, mozolnie budował swój pozytywny wizerunek wśród polskiej szlachty. Pomogło mu zwycięstwo nad wojskami zbuntowanych możnowładców węgierskich nad Marosem 22 czerwca 1575 roku. Na rzecz Batorego pilnie pracowali też Jan Zamoyski, wówczas niekwestionowany lider szlachty, oraz wpływowy klan Zborowskich. Na polu elekcyjnym 12–13 grudnia 1575 roku nieliczni możnowładcy obwołali królem Habsburga, a oburzona tym faktem szlachta Batorego. W styczniu następnego roku w Jędrzejowie panowie bracia potwierdzili swój wybór i pomaszerowali na Wawel, aby zabezpieczyć insygnia koronne przed zakusami zwolenników „Niemca”. Batory też nie próżnował: wyasygnował 100 tys . guldenów na niezbędne wydatki oraz wysłał do Polski 4 tys. jazdy i piechoty. Dzięki temu wygrał wyścig o władzę i 1 maja został koronowany na króla Polski.
Zmuszenie do posłuszeństwa prohabsburskiej części senatu poszło Batoremu dość łatwo, hołd poddańczy złożył również książę pruski Albrecht Fryderyk, do którego przyłączyły się Toruń i Elbląg. W tym doborowym gronie zabrakło gdańszczan, którzy liczyli, że wymogą na Batorym zniesienie tzw. statutów Karnkowskiego, czyli umowy zawartej u schyłku życia Zygmunta Augusta, w której określono ustrój miasta i zakres królewskiego zwierzchnictwa. Nowy monarcha chciał jednak zmusić Gdańsk do uległości, aby okazać poddanym, że nie jest królem malowanym, i zapewnić skarbowi wysokie dochody z gdańskich ceł i podatków. Sprawa okazała się trudniejsza, niż przypuszczał. Rzeczpospolita nie dysponowała flotą ani dostateczną liczbą piechoty i artylerii, aby zdobyć potężnie umocnione nadmorskie miasto. Zwycięstwo hetmana Jana Zborowskiego nad lancknechtami i milicją miejską w bitwie nad Jeziorem Lubieszowskim 17 kwietnia 1577 roku nie pomogło. Batory musiał przełknąć gorzką pigułkę i pertraktować ze zbuntowanymi mieszczanami. Zwłaszcza że w Inflantach znowu zaczął rozrabiać Iwan Groźny. Skończyło się na tym, że gdańszczanie zobowiązali się ukorzyć przed królem i zapłacić zaległe podatki oraz 200 tys. zł ekstra.
Nowa armia Rzeczypospolitej
Nieudana pacyfikacja Gdańska dała Batoremu wiele do myślenia. Przy takim stanie armii Rzeczypospolitej, w którym piechota i artyleria stanowiły kwiatek do konnego kożucha, nie można było myśleć o wyparciu wojsk Iwana Groźnego z Inflant. Przybywając do Polski, Batory przyprowadził ok. 1 tys. jazdy i 550 piechurów. W czasie wojny z Gdańskiem król zwiększył liczebność armii, przede wszystkim piechoty (ok. 4 tys. żołnierzy). By zapewnić stały pobór rekruta do oddziałów pieszych, utworzył tzw. piechotę wybraniecką. Służyli w niej chłopi z dóbr królewskich (by nie antagonizować szlachty, władca zostawił w spokoju chłopów z majątków prywatnych), z każdych 20 łanów uprawnej ziemi szedł do wojska jeden młodzieniec. O to, aby prezentował się okazale i regulaminowo – miał być uzbrojony w rusznicę, proch i ołów, szablę, siekierkę i ubrany w błękitną sukmanę – mieli zadbać jego sąsiedzi. Problem w tym, że starostowie dzierżawiący królewszczyzny jak mogli sabotowali królewskie zarządzenia. Szacuje się, że podczas pierwszej wyprawy Batorego pod Połock owa „błękitna armia” liczyła tylko ponad 600 żołnierzy. Później było jednak lepiej.
Batory nie zaniedbał także rozwoju artylerii i wojsk inżynieryjnych. W 1578 roku zgromadzono ok. 100 dział, z czego jedną czwartą stanowiły ciężkie armaty oblężnicze. Produkcję niektórych król, świetnie obeznany z techniką wojskową, nadzorował osobiście. Przewidując trudności z przerzuceniem na wschód kilkudziesięciotysięcznej armii, zarządził skonstruowanie osobliwego mostu: „Składał on się z czółen, połączonych pomiędzy sobą za pomocą pomostów w ten sposób, że ile razy zachodziła potrzeba, mogły być rozbierane, a włożone pojedynczo razem z pomostem na wóz, dawały się za pomocą dwóch par wołów lub koni z łatwością przewozić na dowolną odległość”. W wojskach inżynieryjno-saperskich nie zabrakło też specjalistów od podkładania min i wysadzania murów.
Batory, znakomity organizator, miał dobrą rękę do współpracowników i dowódców. Najlepszymi przykładami Jan Zamoyski oraz Siedmiogrodczyk Kacper Bekiesz, któremu król szybko zapomniał konszachty z Habsburgami. Na wojnie nie sposób uniknąć strat, a rola dowódcy polega m.in. na tym, by ograniczyć je do minimum. Dlatego Batory zabrał na wschodnią wyprawę grupę medyków z chirurgiem królewskim Wilhelmem Lucenbergerem na czele. Ranni mieli być leczeni na koszt króla. W Trechtymirowie zorganizowano szpital dla Kozaków.
Polacy, Litwini, Rusini, Węgrzy, Niemcy i Włosi, żołnierze zawodowi, najemnicy i ochotnicy; piechurzy, puszkarze i jazda – tak wyglądała armia króla Stefana.
Wojna i propaganda
W Inflantach nie działo się najlepiej. Iwan Groźny wznowił działania wojenne w 1574 roku, kiedy Rzeczpospolita była zaabsorbowana bezkrólewiem, a później sprawą Gdańska. Jego armia zajęła większość kraju aż po Dźwinę. W 1577 roku Moskwicini uderzyli na część Inflant znajdującą się bezpośrednio pod władzą Rzeczypospolitej. Po zdobyciu Czestwina wielki książę moskiewski nakazał wbić polskich żołnierzy na pal, a ludność poszła w niewolę.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Tomasza Bohuna „Burze na wschodzie. Wojny polsko-rosyjskie od XV do XX wieku” bezpośrednio pod tym linkiem!
Iwan twierdził, że po wygaśnięciu dynastii Jagiellonów Korona i Litwa – z powodu pokrewieństwa – należą się jemu i jeśli Batory chce zgody, to powinien ustąpić z pozostających w granicach Rzeczypospolitej powiatów smoleńskiego i połockiego. Kuriozalne było zwłaszcza uzasadnienie praw Rurykowiczów do Inflant: przodkiem Iwana miał być mityczny władca tej krainy Prus, rzekomy brat i spadkobierca cesarza rzymskiego Augusta.
Batory postanowił wykorzystać antyczne rojenia moskiewskiego tyrana. W instrukcjach na sejmiki dopingował szlachtę, aby uchwalała podatki na wojnę, ostrzegając, że Iwan rości sobie prawa nie tylko do Inflant, ale również do niemal całej Rzeczypospolitej. Rok 1578 był początkiem końca moskiewskiej epopei w Inflantach. W październiku wojska litewsko-szwedzkie udzieliły odsieczy Kiesi: ponoć porzuceni przez jazdę i piechotę puszkarze moskiewscy ze strachu przed śmiercią, która spotkałaby ich za porzucenie armat, powiesili się na nich. Było to preludium do serii nokautujących ciosów, które Rzeczpospolita zaczęła zadawać w roku następnym. Przegrana Moskwicinów była wynikiem kryzysu, w którym pogrążyło się wówczas ich państwo. Oprycznina, zaraza dżumy oraz trwająca od 20 lat wojna spowodowały katastrofę demograficzną – szczególnie wyludniły się rejony położone najbliżej teatru wojny. Dworiaństwo (niższa szlachta służebna) było niezadowolone z nowych ciężarów podatkowych i jak mogło wykręcało się od służby. Do walki z plagą dezercji wydzielono specjalne oddziały, które również dezerterowały.
Jeszcze przed rozpoczęciem kampanii 1579 roku Batory podjął ofensywę propagandową. Europa została zalana pismami ulotnymi, w których król polski argumentował, że chce wyzwolić poddanych spod tyranii Iwana Groźnego. Propaganda trafiła na podatny grunt, bowiem krwawe wyczyny władcy moskiewskiego były od dawna znane. Z kolei w listach rozesłanych do wojewodów moskiewskich z pogranicza Batory ogłosił, że zwróci poddanym Iwana „prawa i wolności dane wszystkim narodom od Boga”. Zachęcał ich do przechodzenia na jego stronę. Do Iwana wystosował specjalną odezwę, proponując mu rycerski pojedynek. Adresat nie podjął rękawicy.
Władca Moskwy spodziewał się ataku, ale nie wiedział, gdzie on nastąpi. W grę wchodziły trzy kierunki: Inflanty, Połock i okolice (tzw. Brama Połocka) oraz Smoleńsk. Brakowało mu wojska, gdyż kilka miesięcy wcześniej rozproszył siły w Inflantach, chcąc odzyskać utracone twierdze. To był błąd nie do naprawienia.
Polski król zmobilizował silną armię liczącą ponad 40 tys. żołnierzy, ale zdobycie kilkudziesięciu miast i zamków inflanckich było ponad jej siły. Dlatego Batory zdecydował się uderzyć na Połock, przez który przechodziła komunikacja z garnizonami moskiewskimi w Inflantach, aby odciąć je od zaplecza. Wojska królewskie rozpoczęły oblężenie 1 sierpnia 1579 roku.
Wydawało się, że drewniane umocnienia twierdzy nie nastręczą dużych kłopotów. Przez cztery tygodnie Węgrzy Bekiesza krwawili w podchodach, próbując rozżarzonymi kulami kamiennymi podpalić masywną palisadę. Jak na złość schyłek lata okazał się dżdżysty i deszcz utrudniał takie działania. Udało się dopiero po miesiącu: 1 września ogień ogarnął zachodnią część umocnień i szybko przeniósł się na zabudowania. Moskwicini poddali się. Batory wspaniałomyślnie oszczędził jeńców, choć w zamku żołnierze znaleźli ugotowane ciała towarzyszy wziętych do niewoli w trakcie oblężenia. W następnych tygodniach zdobyto: Sokół, Nieszczerdę, Turowlę i Suszę, gdzie łupem padł skład prochu i amunicji. Odsiecz uniemożliwił Moskwicinom zagon starosty orszańskiego Filona Kmity Czarnobylskiego.
Na wieść o nieoczekiwanych klęskach Iwan Groźny wpadł w furię. Dowódców i doradców oskarżył o zdradę: „Niegodziwcy, mówiliście, że Połock i Sokół są nie do zdobycia, że król nie zdobędzie tych zamków, i co? Połock i Sokół stracone, żołnierze zginęli”. Pod ręką był akurat Iwan Mścisławski, przywódca Dumy bojarskiej, któremu oberwało się najbardziej. Iwan, okładając go pałką, wył: „Ty stary psie, doszczętnie przesiąknięty duchem litewskim, mówiłeś, żebym posłał cię z moimi synami do Połocka dla przeszkodzenia Batoremu. Teraz widzę twoją zdradę: chciałeś mnie oszukać i sprowadzić zgubę na nich”. Przestał bić, gdy pała poszła w drzazgi.
Latem 1580 roku Iwan Groźny wciąż nie rozgryzł planu przeciwnika. Batory uderzy wzdłuż Dźwiny, na Psków, a może w kierunku Smoleńska? Podzielił wojska na kilka grup i czekał. Nakazał dowódcom, aby nie wdawali się w większe starcia i prowadzili wojnę podjazdową.
Wszystko się wyjaśniło na początku sierpnia. Szóstego sierpnia Zamoyski wraz ze Stanisławem Żółkiewskim i z Janem Farensbachem uderzył na Wieliż, który zdobyto w dobę. Kilka dni później hetman litewski Krzysztof Radziwiłł „Piorun” opanował Uświat, a wojewoda połocki Mikołaj Dorohostajski Newel. Dwudziestego siódmego sierpnia przyszła kolej na Wielkie Łuki. Co prawda tamtejszy garnizon wyciągnął wnioski z wcześniejszych klęsk i obłożył drewnianą palisadę ziemno-tatarakową breją, na niewiele się to jednak zdało. Ogarnięte pożarem miasto skapitulowało 6 września. Rozegrały się tu dantejskie sceny: żołnierze Batorego grabili i mordowali, nie zaprzątając sobie głowy gaszeniem ognia, który ogarnął arsenał. Finał był tragiczny – eksplozja prochu zabiła 200 piechurów.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Tomasza Bohuna „Burze na wschodzie. Wojny polsko-rosyjskie od XV do XX wieku” bezpośrednio pod tym linkiem!
Batory pod Pskowem
Strata Połocka i Wielkich Łuków przeraziła moskiewską elitę. W Moskwie wiedziano, że następnym celem Batorego będzie Psków, ale państwo stało na skraju katastrofy i trudno było powstrzymać polskiego króla. Iwan zlikwidował ulgi podatkowe i wycisnął pieniądze, skąd się dało: skarb zasiliły m.in. precjoza z klasztorów w Biełoozierze i na Wyspach Sołowieckich oraz 1 tys. rubli od kupców angielskich w Rosji. Ogołocił z żołnierzy twierdze inflanckie i zasilił nimi garnizon pskowski. Był tak zdesperowany, że nie zawahał się poprosić o mediację papieża Grzegorza XIII, mamiąc go mirażem połączenia prawosławia z katolicyzmem w duchu unii florenckiej. Udało się. Papież połknął przynętę i wysłał na wschód włoskiego jezuitę Antonia Possevina, który wcześniej próbował nakłonić króla szwedzkiego Jana III do porzucenia luteranizmu. Batory niechętnie patrzył na podchody papieskiego wysłannika, bo karta szła mu jak nigdy. Na przełomie sierpnia i września 1581 roku wojska Rzeczypospolitej obiegły Psków. Miała to być najcięższa z dotychczasowych kampanii. Bezskutecznie próbowano przeciągnąć na swoją stronę mieszkańców pobliskich miast, m.in. Wielkiego Nowogrodu, gdzie w 1570 roku Iwan dokonał straszliwej rzezi. Nieprzyjaciel był zwarty i gotowy.
Psków, miasto liczące 30 mieszkańców, bronione przez kilkunastotysięczny garnizon, było otoczone potężnym murem z kamienia i cegły, długim na 10 km. W porównaniu z nim Połock i Wielkie Łuki ze swoimi palisadami to była pestka. W wyniku silnego ostrzału artyleryjskiego 7–8 września Polakom i Litwinom udało się zburzyć pokaźny odcinek muru. Mimo to dowódca twierdzy kniaź Iwan Szujski nie stracił ducha i nakazał wznieść na ruinach drewnianą palisadę. Piechota Batorego ruszyła do ataku i zajęła dwie pobliskie baszty, ale zostały one wysadzone przez obrońców. Pod gruzami zginęło kilkuset nacierających.
Czas grał na korzyść Moskwicinów. Batory nie spodziewał się tak silnego oporu i niedostatecznie zaopatrzył swoje wojska w proch i amunicję, a przeciwnik, widząc, że blokada twierdzy jest dziurawa, słał posiłki oblężonym. Zbliżała się tęga rosyjska zima. Na przełomie września i października zaczęły się przymrozki. Wkrótce spadł pierwszy śnieg. „O Jezus! Toć haniebne zimno, mróz jakiś z wiatrem niemiłosierny. Jam w Polsce takiego nie cierpiał” – narzekał jeden z uczestników wyprawy. Coraz poważniejszym problemem w wojskach Batorego stały się dezercje. Pod murami Pskowa wyrosło miasto ziemianek, namiotów i drewnianych chatynek, w których koczowała królewska armia. Batory wytrzymał w tych warunkach tylko do grudnia, po wyjeździe króla do Polski komendę objął Zamoyski.
By zdobyć twierdzę, Polacy i Litwini chwytali się różnych forteli. Gdy na początku stycznia 1582 roku Moskwicini pogwałcili zawieszenie broni i ostrzelali z murów polskich parlamentariuszy, w rewanżu polski puszkarz przerobił szkatułkę z listami na bombę (wyjęcie papierów powodowało zwolnienie sprężyny i eksplozję ukrytego w podwójnym dnie prochu). Szkatułkę zabrał jeden z jeńców, któremu udało się uciec – rzecz jasna, z pomocą podstawionego człowieka, „zdrajcy”. Następnej nocy pskowskim zamkiem wstrząsnęła eksplozja, w której zginęło kilku ludzi (komendant twierdzy Szujski uszedł z życiem), a zaraz potem z murów zaczęto wykrzykiwać obelgi pod adresem Zamoyskiego.
Kiedy Zamoyski oblegał Psków, w głąb Państwa Moskiewskiego wysłano pułki jazdy, aby paraliżowały zaplecze wroga. Sukcesem okazał się zagon hetmana Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” i Filona Kmity: niewiele brakowało, aby w ich ręce wpadł sam Iwan Groźny, który rezydował w Staricy.
Gdzie dwóch się bije
Ogołocenie Inflant z wojsk moskiewskich miało dla Iwana opłakane skutki. Szwedzi w mig zdobyli Narwę i Iwangorod, odrzucając Moskwicinów od Bałtyku. Sukcesem moskiewskiego władcy było utrzymanie Pskowa. Surowa zima (nie po raz pierwszy i nie ostatni w rosyjskich dziejach) okazała się najlepszym sprzymierzeńcem Moskwicinów. Po czteromiesięcznym oblężeniu ze wspaniałej armii Batorego zostało tylko wspomnienie: „Większa część wojska wymarła, trzecia część chora leży; tym, co zostali, od mrozu nosy, nogi odpadają. Z straży muszą pachołki na wozach zmarzłe, na wpół martwe do obozu odwozić” – zanotował Jan Piotrowski. W tych okolicznościach misja Possevina zaczęła przynosić efekty. 15 stycznia 1583 roku w Jamie Zapolskim Rzeczpospolita i Moskwa zawarły dziesięcioletni rozejm. Wielkie Księstwo Litewskie odzyskało Połock i pozostałe twierdze w tym rejonie, ale musiało oddać Zawołocze i Wielkie Łuki. Iwan Groźny zrzekł się pretensji do Inflant. Jego kosztem w Estonii usadowili się Szwedzi. Nim upłynie 20 lat, to z nimi Rzeczpospolitej przyjdzie walczyć o Inflanty.
W sumie efekty trzyletniej wojny moskiewskiej Batorego nie były oszałamiające. Odzyskano wprawdzie jedną z najważniejszych twierdz na pograniczu i udało się zatrzasnąć Iwanowi jego okno na świat w Inflantach, ale zyski były iluzoryczne. Batory nie ukrywał, że mierzy znacznie wyżej: chciał podboju całej Moskwy, aby ziścić największe marzenie życia – krucjatę przeciwko Turcji. Nie doczekał się. Zmarł 12 grudnia 1586 roku. Miał 53 lata.
Wkład Stefana Batorego w rozwój polskiej myśli wojskowej był ogromny. Król jako pierwszy pokazał, na czym polegają organizacja i prowadzenie złożonych operacji wojskowych, których celem jest nie tylko rozbicie przeciwnika, ale opanowanie terenu. Niestety, nauka poszła w las: dość wspomnieć, że piechota wybraniecka przeżyła swego twórcę tylko o kilka lat, a za czasów Zygmunta III Wazy piechurzy znowu stali się skromnym dodatkiem do jazdy. Z powodu braku piechoty oblężenie Smoleńska trwało półtora roku, a Kremla broniła husaria. Artylerią też nikt nie zaprzątał sobie głowy: w przeddzień najazdu moskiewskiego na Litwę w 1654 roku spis tamtejszych cekhauzów ujawnił, że w użyciu było jeszcze mnóstwo armat z czasów Stefana Batorego.