Trzy tygodnie, a getto wciąż płonęło [Fragmenty książek Wydawnictwa IPN]
Ta akcja trwała trzy doby. Trzy dni i trzy noce musieliśmy spędzić w bunkrze. Aby nie załatwiać swoich potrzeb, zażywaliśmy opium. Aby nie kaszleć, zażywaliśmy kodeinę. Aby nie zasnąć, przyjmowaliśmy duże dawki kofeiny. Kiedy wreszcie wyszliśmy z ukrycia, dowiedzieliśmy się, że wszyscy pacjenci, a było ich około 400, zostali załadowani na wozy konne, jeden na drugim, prawie nadzy, przy temperaturze 20 stopni poniżej zera. Ci, którzy nie mogli się ruszyć z łóżka, zostali zastrzeleni na miejscu w szpitalu. Wraz z pacjentami zabrano pielęgniarki i personel, który miał wtedy dyżur. Wszyscy razem zostali wysłani do Treblinki. Ponad 8 tysięcy Żydów z getta i warsztatów (szopów) zostało pojmanych w tej akcji i wysłanych do Treblinki, wśród nich w większości lekarze i pozostała inteligencja żydowska. W mieszkaniu jednej z moich koleżanek znaleziono dwie pary bucików dziecięcych, a na łóżkach sukienki. Dzieci wraz z matką były wiezione prawie nago w śniegu i mrozie. Po raz pierwszy w getcie rozległy się żydowskie strzały oddane w obronie własnej. Padło kilkudziesięciu Niemców, zabitych i rannych...