Rewolucja kubańska: biała gwiazda, czerwona wyspa
Historia kubańskiej państwowości – jak to zwykle bywało w skolonizowanej części świata za Atlantykiem – była dosyć burzliwa. Kubańczycy o swoją wolność zmierzyć się musieli z Hiszpanią i choć o niezależność wystąpili w trakcie wojny dziesięcioletniej (1868-1878) i tzw. małej wojny (1879-1880), to osiągnięcie upragnionego celu przyszło dopiero po trzecim konflikcie (1895-1898) i wojnie amerykańsko-hiszpańskiej, która ostatecznie pogrzebała dawne imperium kolonialne iberyjskiego kraju.
Rewolucja kubańska, dyktator i mafia
W 1902 roku Kuba ogłosiła niepodległość, ale pozostawała w silnej strefie wpływów amerykańskich, zarówno politycznych, jak i ekonomicznych (państwo przeszło nawet kolejną interwencję i okupację amerykańską). W 1933 roku z kolei jeden dyktator (choć początkowo niejawny w swej roli) doprowadził do usunięcia drugiego: Gerald Machado utracił swoją władzę, a numerem jeden w Hawanie został Fulgencio Batista. I to było preludium dla wielkiej rewolucji z lat 50.
Batista był z pewnością jedną z bardziej intrygujących postaci kubańskiej sceny politycznej. Wywodził się z niskich klas społecznych, był też mulatem, co samo w sobie do pewnego stopnia sytuowało go na gorszej „pozycji startowej”. Szansę na awans społeczny dała mu kariera wojskowa, a z armii, jak się okazało, dzielił go już tylko krok od szczytów władzy.
Początkowo zadowolił się jednak rolą, którą można określić mianem „szarej eminencji” – choć na stanowisku prezydenta zmieniali się kolejni politycy, to właśnie Fulgencio Batista pozostawał najważniejszą figurą w tym układzie. W tych „latach pozorów” sam jeden raz oficjalnie został prezydentem (było to w latach 1940-1944), a następnie, gdy wybory wygrał Ramon Grau San Martin, udał się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Do kraju powrócił w 1952 roku i dokonał zamachu stanu, który obył się jednak bez rozlewu krwi, a cała operacja zamknęła się w czasie… nieco ponad godziny.
Nowy-stary dyktator swój przewrót określał mianem „rewolucji”. Jako osoba wywodząca się z prostego ludu swoją retorykę opierał on od zawsze na mocno populistycznych hasłach, kreował się też na centrystę. Czynił to zresztą do tego stopnia, że jeszcze przed tym, jak ostatecznie został jawnym dyktatorem, dość pokojowo koegzystował nawet z... partią komunistyczną, posiadającą relatywnie rozbudowane struktury na wyspie. Od 1952 roku przestał jednak specjalnie zabiegać o porozumienie ze skrajną lewicą.
W jego rządach ciekawym aspektem były kontakty ze światkiem przestępczym USA. Jedną z najważniejszych postaci na Kubie został Meyer Lansky – polski Żyd wywodzący się z Grodna, który w Stanach zrobił zawrotną karierę mafiosa. W karaibskim państwie zarządzał kasynami i różnego rodzaju „domami rozrywki”, co przynosiło oczywiście wielkie przychody.
W drugiej połowie lat 50. stan kubańskiej gospodarki był dość skomplikowany. Utrzymywała się tendencja niskiego wzrostu, ale mimo wszystko Kuba znajdowała się pod wieloma aspektami (np. PKB per capita) w czołówce państw Ameryki Łacińskiej. Wskaźniki szybko jednak poszybowały w dół – nastała recesja spowodowana wcześniejszymi spadkami cen cukru na świecie, a należy dodać, że Kubańczycy specjalizowali się w uprawach trzciny cukrowej. Właściciele największych plantacji przez lata posiadali zresztą na Kubie niebotyczne wpływy na politykę.
Do tego dochodziła kwestia dużego rozwarstwienia społecznego. Robotnikom czy chłopom żyło się, siłą rzeczy, dużo ciężej niż warstwom wyższym. Istniały więc podstawy do silnego niezadowolenia społecznego, którego pierwszą ofiarą miał stać się Batista i jego sposób zarządzania państwem.
Syn bogacza rewolucjonistą
Rewolucją, która zmiotła stary porządek miał dowodzić człowiek posiadający równie specyficzny życiorys, jak dyktator. Fidel Alejandro Castro Ruz przyszedł na świat w zamożnej rodzinie. Choć jego ojciec był z pochodzenia jedynie hiszpańskim chłopem, na Kubie dorobił się dużej plantacji trzciny cukrowej, mimo więc licznego rodzeństwa młody Fidel na warunki życiowe nie mógł narzekać. Edukację zdobywał w szkołach jezuickich, co – jak trzeba przyznać – wygląda nieco egzotycznie, biorąc pod uwagę, że w przyszłości Fidel miał przewodzić jednemu z ostatnich skansenów światowego komunizmu.
Do historii przeszedł też list, jaki młody Fidel wysłał do prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta w 1940 roku – łamaną, choć dosyć zrozumiałą angielszczyzną wyraził on swoje gratulacje dla mającego rozpocząć niebawem swoją trzecią kadencję polityka. Poprosił też o przesłanie 10 dolarów, odpowiedzi od samego prezydenta jednak nie otrzymał.
Ten oto chłopiec z dobrze sytuowanej rodziny, uwielbiający baseball (a więc sport kojarzony głównie z USA, choć z bogatą kubańską tradycją), wychowany w szkołach jezuickich stanął na czele wielkiej rewolucji. Z biegiem lat radykalizował swoje poglądy, a większe zaangażowanie w działania polityczno-społeczne przyniosły mu lata jego studiów prawniczych (Castro sam stwierdził, że nie wiedział, czemu wybrał akurat ten kierunek).
Pierwszego zbrojnego zrywu przeciwko rządom Batisty dokonał jeszcze w 1953 roku, dokładnie 26 lipca (data ta dała później nazwę całemu ruchowi przewodzonemu przez Castro). Wtedy to, wraz z niewielką grupą bojowników, zaatakował koszary Moncada w Santiago de Cuba, w których składowano broń, mającą się przydać w dalszej walce. Operacja jednak się nie powiodła, nie zadziałał element zaskoczenia, a sam Fidel po wycofaniu się został w końcu schwytany przez wojsko Batisty. Dyktator skorzystał z sytuacji, przy okazji zaostrzając kurs swojej polityki wewnętrznej.
Wraz ze swoimi współtowarzyszami Castro stanął przed sądem. W trakcie procesu przydały mu się jego studia i doświadczenie prawnicze (sam bronił swoich racji), a także talent do wygłaszania płomiennych przemówień. Został oczywiście skazany, ale wyszedł na wolność już w 1955 roku ze względu na amnestię. Decyzja o wypuszczeniu rewolucjonisty okazała się dla Batisty brzemienna w skutkach…
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Trudny początek rewolucji
Fidel, wraz m.in. ze swoim bratem Raulem, przebywał przez pewien czas w Meksyku, gdzie organizował działalność Ruchu 26 Lipca i przygotowywał się do dalszych walk rewolucyjnych. Do ojczyzny powrócił wraz z towarzyszami broni na pokładzie jachtu „Granma”, później uznanego za jeden z symboli rewolty. Operacja okazała się jednak trudniejsza, niż zakładano: jacht nie trafił w miejsce pierwotnego przeznaczenia, w zasadzie zahaczając o mierzeję, zamiast zacumować u brzegu. Sama podróż bojowników wydłużyła się bardziej, niż pierwotnie zakładano, co też zniweczyło pewne plany – w założeniu przypłynięcie „Granmy” miało odbyć się jednocześnie z dowodzonym przez Franka Paisa powstaniem w Santiago de Cuba.
Mimo początkowego chaosu, rewolucja wkraczała w decydującą fazę. Areną walk były przede wszystkim góry Sierra Maestra, teren sprzyjający wojnie partyzanckiej. Pierwsze zwycięstwo bojownicy odnieśli w bitwie nad rzeką La Plata. Atak na posterunek wojskowy przyniósł nie tylko efekt propagandowy, ale też wymierne korzyści w sprzęcie: w swoich wspomnieniach Ernesto „Che” Guevara, kolejny człowiek-symbol rewolucji zapisał, że oprócz broni w rodzaju Springfieldów i pistoletu maszynowego Thompson rewolucjonistom udało się zdobyć tysiąc sztuk nabojów, różnego rodzaju sprzęty i odrobinę żywności. Wszystko to bez strat własnych. La Plata dla bojowników stanowiła niezły początek niełatwych walk.
Nie tylko oddziały braci Castro i Guevary nękały siły Batisty. 13 marca 1957 roku w samej stolicy kraju doszło do ataku sił tzw. Dyrektoriatu Rewolucyjnego na siedzibę prezydenta, akcja jednak nie powiodła się, choć przywódca ataku, Jose Antonio Echeverria, zdążył już drogą radiową ogłosić śmierć dyktatora. Fulgencio Batista miał się jednak dobrze, a z ich dwojga to właśnie Echeverria zginął tamtego dnia.
Z biegiem czasu i postępami walk rewolucjoniści mogli przekazywać nieco bardziej rzeczywiste informacje o swoich sukcesach przy pomocy mediów. Jeszcze pod koniec 1957 roku Guevara założył gazetę „El Cubano Libre”, a w kolejnym roku zaczęło nadawać Radio Rebelde, dzięki czemu efekt propagandowy wśród zwykłych Kubańczyków mógł być znacznie większy.
„Che” Guevara to postać dziś z pewnością wyjątkowa. Z jednej strony owiana złą sławą komunistycznego zbrodniarza, z drugiej strony, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, wciąż stanowiąca pewien archetyp romantycznego rewolucjonisty. Choć po latach to kapitaliści zarabiają na jego wizerunku sprzedając koszulki z twarzą „Che”, z pewnością był on jednym z przykładów „najtwardszych” komunistów w Ruchu 26 Lipca – a do tego najwierniejszych sprawie. Mimo to nawet jemu zdarzało się otrzymać głośne reprymendy od Fidela Castro – choćby za marnotrawstwo materiałów czy nieumiejętność zapanowania nad krnąbrnym dowódcą mu podlegającym.
„Hasta la victoria siempre!”
„Che” dowodził też w trakcie ostatniego akcentu kubańskiej rewolucji – bitwie o miasto Santa Clara, która miała miejsce na przełomie roku 1958 i 1959. Rok 1958 kończył się dla rewolucjonistów lepiej, niż można było się spodziewać choćby po wielkim fiasku zorganizowanego 9 kwietnia strajku generalnego, który nie tylko zupełnie się nie udał, ale też nasilił represję ze strony prezydenta kraju. Santa Clara była jednak gwoździem do politycznej trumny Fulgencia Batisty. Po porażce dyktator i wieloletni „zarządca” Kuby ponownie uciekł na emigrację, lecz tym razem już nie powrócił po władzę.
Fidel Castro powielił w pewien sposób model Batisty. Nie został prezydentem kraju, bo jak sam stwierdził nie chciał pokazać, że jego walka wynikała z prywatnych pobudek. Prezydentem został Manuel Urrutia, a formalnym przywódcą Kuby – jako przewodniczący Rady Państwa – Castro został dopiero po wielu latach, by ostatecznie, już w podeszłym wieku przekazać stery rządów swojemu młodszemu bratu Raulowi.
Bracia Castro oraz Ernesto „Che” Guevara po 1959 roku stali się żywymi symbolami walki ze starym systemem. Symboli tego typu było jednak wiele więcej – oprócz pielęgnowania pamięci o poległych towarzyszach broni, do rangi narodowego skarbu urosła „Granma”, którą umieszczono w stołecznym Muzeum Rewolucji. Jej imieniem ochrzczono też partyjną gazetę, do której pisywać miał Fidel. Mitem miejsca szczególnego obrosły koszary Moncada, które były miejscem pierwszego wielkiego epizodu rewolucji.
Po styczniu 1959 roku przepadły kubańskie wpływy Stanów Zjednoczonych, zarówno te na poziomie rządowym, jak i te mniej oficjalne, a więc związane z Meyerem Lanskym i podobnymi mu „biznesmenami”. Kuba przestała być ostatecznie swoistą „półkolonią” USA, dostając się jednocześnie – co zdaje się oczywiste, patrząc na profil polityczny państwa – pod wpływy Związku Radzieckiego.
W 1961 roku miała miejsce nieudana inwazja w Zatoce Świń, inspirowana przez Stany, która miała odwrócić wynik rewolucji. Nie udało się to, a już niebawem wybuchł także słynny kryzys kubański, który z zapartym tchem – jako starcie USA i ZSRR mogące w ekstremalnej wersji doprowadzić do III (nuklearnej) wojny światowej) – śledziła cała Ziemia. Gorące negocjacje na linii Chruszczow-Kennedy przyniosły jednak rozwiązanie i symboliczny „Zegar Zagłady” nie wybił północy.
Rewolucja paradoksów
Władza ustanowiona przez braci Castro przetrwała na Kubie, z różnymi wzlotami i upadkami do dziś, zmieniając wyspiarskie państwo w jeden z ostatnich skansenów komunizmu. System rządów przetrwał nawet wtedy, gdy na przełomie lat 80. i 90. w większości tzw. „republik ludowych” obywatele wystąpili o swobodę przekonań, polityczny pluralizm i zniesienie dotychczasowej polityki ekonomicznej. Kubańczycy zostali do pewnego stopnia „zakonserwowani” w tym, co po latach przyniósł zryw przeciwko Batiście.
Rewolucja kubańska to historia wielu paradoksów. Władzy został pozbawiony dyktator pochodzący z chłopstwa, a rządy przejął ludowy bojownik z majętnej rodziny – którego dyktator zresztą sam wypuścił z więzienia. „Che”, który przewodził antykapitalistycznej guerilli, został po swojej śmierci jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli kapitalizmu.
Nad Kubą do dziś powiewa flaga, na której widnieją trzy niebieskie i dwa białe pasy, oraz czerwony trójkąt z wpisaną w niego białą gwiazdą. Flaga jest oczywiście wzorowana na tej należącej do Stanów Zjednoczonych – i oto ostatni już paradoks. I choć gwiazda jest biała, to jest symbolem, bez wątpienia, „czerwonej” do dziś wyspy (czy raczej kilku wysp).
Bibliografia:
- Anderson Jon Lee, Che Guevara, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2008.
- Bloch Natalia, Gawrycki Marcin, Kuba, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2010.
- Castro Fidel, Ramonet Ignacio, My Life, Penguin Books Ltd, Londyn 2007.
- Guevara Ernesto, Che – Rewolucja. Wspomnienia z kubańskiej wojny rewolucyjnej, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2009.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!