Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik – „Wielkie dziedzictwo Polaków. Kultura, sztuka, sport” – recenzja i ocena
Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik – „Wielkie dziedzictwo Polaków. Kultura, sztuka, sport” – recenzja i ocena
Wisława Szymborska słusznie twierdziła, iż czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką ludzkość wymyśliła. Stąd popularyzatorska pozycja wydana przez wydawnictwo Fronda może przybliżyć Czytelnikowi „wielkie dziedzictwo Polaków” nawet lepiej niż program telewizyjny lub serial historyczny. Jak z zadania przystępnego opisania dorobku wielkich rodaków wywiązali się Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński?
Jakby pominąć chyba zbyt uwikłany w nuty patriotyczno-religijne i bieżącą politykę wstęp, to w dalszej części tekstu jest już tylko lepiej. Większych wątpliwości nie budzi dobór wybitnych osobistości do każdej z kategorii. Autorzy w zwięzły i przystępny sposób opowiadają historię ponad czterdziestu sławnych Polaków: pisarzy i poetów, fantastów, muzyków, filmowców, artystów i sportowców. Wśród najciekawszych rozdziałów muszę wskazać przede wszystkim te poświęcone muzykom, bowiem to tam odnajdujemy najwięcej sylwetek dziś już niesłusznie zapomnianych postaci, takich jak kompozytor filmowych szlagierów Henryk Wars, światowej sławy dyrygent Leopold Stokowski, czy też Bronisław Kaper, pierwszy polski kompozytor nagrodzony Oscarem.
Pisarze i poeci reprezentowani są w książce w doborowej stawce: Sienkiewicz, Reymont, Miłosz, Szymborska, Tokarczuk, Gombrowicz oraz… siostra Faustyna Kowalska, bodaj najpoczytniejsza polska pisarka. Wszakże Dzienniczek autorstwa głoszącej kult Miłosierdzia Bożego świętej jest jedną z najczęściej tłumaczonych na świecie książek polskich autorów. Dzieło możemy przeczytać w aż osiemdziesięciu językach, w tym po arabsku. Rękopis liczy czterysta siedemdziesiąt siedem kartek, zawiera wprawdzie błędy ortograficzne, ale nie ma w nim żadnych skreśleń, ani też poprawek. Oryginał przechowywany jest w krakowskim sanktuarium w Łagiewnikach.
Kowalik i Słowiński piszą zarówno o wybitnych Polakach jednoznacznie kojarzonych z krajem nad Wisłą, jak i o tych, których narodowość wykracza poza polską i możemy mówić raczej o pochodzeniu lub korzeniach. W tej drugiej grupie znajdują się między innymi, prócz wspomnianego Stokowskiego: Wacław Niżyński, rosyjski tancerz i choreograf polskiego pochodzenia, Samuel Goldwyn, producent filmowy żydowskiego pochodzenia oraz piłkarz Raymond Kopa (Kopaszewski lub Kopaczewski), laureat Złotej Piłki w 1958 roku, kiedy to z drużyną Francji sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata. W zestawieniu sportowców – obok Kopy, Lewandowskiego, Gołoty, Kukuczki, Rutkiewicz – znalazło się również miejsce dla boksera Stanisława Kiecala, który na początku XX wieku był jednym z najlepszych pięściarzy w USA i został nawet mistrzem świata, dzięki czemu zasługuje na miejsce w panteonie naszego sportu. Wyżej przytoczone nazwiska dobrze oddają zarówno zalety, jak i wady doboru. Skoro Goldwyn, to dlaczego nie bracia Warner lub Billy Wilder? I dlaczego wśród piątki polskich sportowców autorzy zdecydowali się akurat na Andrzeja Gołotę?
Wśród słabych stron publikacji, poza kontrowersyjnym wstępem, trzeba wymienić mogący drażnić część odbiorców kolokwialny język (fragmentami), brak konsekwencji w układzie bohaterów tekstu (nie zawsze według chronologii w ramach poszczególnych grup) oraz szatę graficzną, która nie dostosowuje się poziomem do wagi tematu (np. okładka). Tutaj trzeba wskazać na osobliwą literówkę… na grzbiecie książki, która powinna zostać usunięta na etapie składu. Zamiast „Wielkie” napisano bowiem „Wilekie”… Niektórzy kolekcjonerzy chochlików z pewnością docenią owo niedopatrzenie i choćby z tego względu zainteresują się recenzowaną książką.
„Wielkie dziedzictwo Polaków” to książka spełniająca swoją rolę w zakresie popularyzacji wiedzy o naszej historii, zwłaszcza wśród nieco młodszych odbiorców. Osoby zaznajomione z poszczególnymi sylwetkami niczego nowego się z tej publikacji nie dowiedzą. Pomimo tego polecam uwadze.