Polski prezydent Kostaryki: Teodoro Picado Michalski
Teodoro Picado Michalski z wykształcenia był prawnikiem, z powołania pedagogiem, z zamiłowania historykiem, a z wyboru politykiem. Przyszło mu działać w trudnych czasach, do których nie pasował. Był człowiekiem używającym siły argumentów, podczas gdy najpopularniejsze wówczas były argumenty siły.
Miał wielki sentyment do Polski niezależnie od tego czy była akurat piłsudczykowska, czy też komunistyczna. Mimo to w decydującej dla Kostaryki chwili nie zachował się jak stereotypowy Polak - nie walczył do końca. Postąpił jak typowy polityk kostarykański, poszukując kompromisu. Gdyby wybrałby opcję „romantyczną”, doszłoby do wojny wszystkich ze wszystkimi, co skończyłoby się masakrą i doprowadziłoby ten wówczas niezbyt bogaty kraj do ruiny. Postarał się zatem o najbardziej zgodne z konstytucją przekazanie władzy, zawarł ze zwycięzcami układ gwarantujący bezpieczeństwo pokonanym i wyjechał w podróż zagraniczną, z której nigdy nie wrócił. Poświęcenie własnej kariery i interesu swojego obozu politycznego dla dobra kraju nie zdarza się często. W Polsce byłby zapewne uznany za tchórza. W Kostaryce, gdzie miarę stosuje się nieco inną, został przez oficjalną historiografię zapomniany. Jednak jeszcze w połowie lat czterdziestych żaden bukmacher nie postawiłby złamanego colona na taki koniec kariery Teodora Picado Michalskiego.
Teodoro Picado Michalski: Nauka i siodło
By wyjaśnić, skąd w Kostaryce wziął się prezydent o polskim nazwisku, trzeba się cofnąć na Université de Genève z końca XIX wieku. Spotkali się tam na studiach medycznych Teodoro Picado Marín i Jadwiga Michalska. On został wysłany przez miasto Paraíso (hiszp. Raj), które mimo nazwy nie miało lekarza i postanowiło go wykształcić na swój koszt. Z kolei jej rodzice wygrali na loterii 20 tysięcy rubli i zainwestowali je między innymi w wykształcenie swoich licznych dzieci. Uniwersytet w Genewie jako jeden z pierwszych kształcił kobiety. Pobrali się w Szwajcarii 10 lipca 1898 roku.Gdy Kostarykanin zdał egzamin doktorski w styczniu 1899 roku, Jadwisi (tak jest oficjalnie nazywana w Kostaryce) zostały jeszcze dwa semestry studiów. Mimo to młodzi wyjechali do jego ojczyzny. 10 stycznia 1900 roku w Paraíso przyszedł na świat ich pierworodny syn Teodoro Picado Michalski.
W maju został ochrzczony, a już w czerwcu wyruszył z matką do Szwajcarii, ale tym razem do Lozanny. Tam przez dwa lata „utrudniał” jej ukończenie studiów medycznych. Osłuchał się też polskiego i francuskiego, bo w tych językach zwracała się do niego matka. Do Kostaryki wrócił w sierpniu 1902 roku. Niedługo później rodzina przeniosła się na plantację La Luisa na południowy zachód od stolicy kraju San José. Tam Teodoro pokochał proste wiejskie życie, a szczególnie konie, które stały się jedną z jego pasji. Tam też w 1905 roku urodził się jego młodszy brat René i po raz pierwszy odwiedzili go kuzyni z Polski, dzieci młodszej siostry Jadwisi.
Mały Teodoro od początku był uznawany na zdolne dziecko, a rodzice starali się jego umiejętności rozwijać. Ojciec uczył go czytać, gdy malec miał cztery lata. W domu chłopiec miał dostęp do magazynów francuskich i hiszpańskich, które bardzo mu się podobały. Nic dziwnego, że już w wieku siedmiu lat wydał swój pierwszy periodyk „El Trapiche”, którego egzemplarze sprzedawał po 10 centymów. To były jego pierwsze pieniądze zarobione piórem. Nie przypuszczał wtedy, że wiele lat później serdecznie znienawidzi taką pracę. W 1908 roku rodzina Picado przeprowadziła się na pewien czas do Fuentes w Montes de Oca na północny wschód od stolicy, gdzie kupili wiejski dom. Teodoro musiał zmienić szkołę po pierwszej klasie. Dyrektor nowej wątpił w możliwości kandydata na ucznia, ale skierował go na test do klasy drugiej. Wynik był tak dobry, że chłopiec został przyjęty od razu do klasy trzeciej. Z początkiem 1911 roku dostał się do prestiżowego Liceo de Costa Rica. Jednak w czerwcu przerwał naukę i na cztery miesiące wyjechał z matką i bratem do Europy. Zwiedził Bordeaux, Paryż, Strasbourg, Monachium, Salzburg i Wiedeń, ale celem wyprawy były ziemie polskie. Najpierw zatrzymali się w Piotrkowie Trybunalskim u siostry Jadwisi, której dzieci odwiedziły wcześniej Picadów w Kostaryce. Kolejnymi przystankami była Łódź i Warszawa, gdzie mieszkali bracia lekarki, a na koniec Płock, gdzie zatrzymali się u brata Jadwisinej babki. Picadowie odwiedzili też Jasną Górę.
Nim Teodoro ukończył szkołę średnią, wraz z kolegą z klasy został… nauczycielem. W 1916 roku młodzieńcy zaoferowali pomoc jednemu z wykładowców Liceo de Costa Rica. W ramach wolontariatu prowadzili lekcje w szkole rolniczej w Curridabacie. Teodoro wykładał historię, a jego kolega geografię. Młody Picado Michalski na lekcje dojeżdżał konno z Fuentes. Przydały się wtedy doświadczenia z długich konnych wycieczek z ojcem z San José na wybrzeże Pacyfiku. W Kostaryce tamtych czasów nie działał żaden uniwersytet. Były tylko uczelnie na poziomie uniwersyteckim prowadzone przez stowarzyszenia zawodowe. Dlatego po ukończeniu liceum w 1917 roku Teodoro kontynuował naukę w Szkole Prawa (Escuela de Leyes), uczelni prawniczej pozostającej pod opieką Izby Prawników (Colegio de Abogados). Już na pierwszym roku napisał studium o adopcji. Znalazło ono uznanie Ricardo Jimeneza Oreamuno, prawnika, sędziego, a przy tym trzykrotnego prezydenta kraju, który stał się politycznym mentorem Teodoro. Na czwartym roku Teodoro zaczął nauczać historii w Liceo de Costa Rica i po raz pierwszy reprezentował kraj na międzynarodowej konferencji. Uczęszczał też na prywatne lekcje łaciny. Był to kolejny język po hiszpańskim, polskim, francuskim, angielskim i niemieckim.
Teodoro Picado Michalski i kariera polityczna
Uczelnię ukończył w 1921 roku z tytułem licencjata nauk humanistycznych, a rok później zyskał prawo wykonywania zawodu prawnika. W drugiej połowie lat dwudziestych pracował jako radca prawny dla amerykańskiej korporacji United Fruit Company i linii kolejowej Northern Railway Company. W 1926 roku jego żoną została Mercedes Lara Fernández. Rok później na świat przyszedł syn Teodoro, a cztery lata później córka Clemencia. W 1929 roku Picado Michalski po raz kolejny przyjechał do Polski. Tym razem z żoną i synem. Powód był oficjalny: rząd wysłał go na XVIII Sesję Międzynarodowego Instytutu Statystycznego w Warszawie. Z jej uczestnikami odwiedził też Kraków. Tymczasem żona z synem spędzali czas u rodziny w Łodzi. Teodoro dołączył do nich, by wziąć udział w pogrzebie wuja Józefa Michalskiego, najstarszego brata matki, który za jej sprawą był honorowym konsulem Kostaryki w Polsce.
Niejako owocem tej podróży była wydana w 1931 roku książka „La Victoria del Vistula” poświęcona bitwie warszawskiej, a dedykowana kuzynowi Stanisławowi Kamińskiemu. Według syna Teodora Picado Michalskiego jako autor otrzymał za nią od władz II RP odznaczenie, portret marszałka Piłsudskiego i szablę oficerską. Niedługo po powrocie do kraju porzucił dobrze płatną pracę radcy prawnego, ponieważ prezydent Cleto González Víquez zaproponował mu stanowisko dyrektora Instituto de Alajuela, szanowanej szkoły średniej. Warto w tym miejscu dodać, że nauczyciele w Kostaryce cieszyli się dużym prestiżem i szacunkiem, ale zarabiali nad wyraz marnie. Oprócz dyrektorowania wykładał w tej szkole literaturę, historię i język hiszpański.
W 1932 roku Picado Michalski został powołany do trzeciego gabinetu prezydenta Ricardo Jiméneza Oreamuno, który wygrał wybory z poparciem liberalnej Partii Narodowych Republikanów (Partido Republicano Nacional – PRN). Początkowo pełnił funkcję podsekretarza stanu w departamencie oświaty, by po paru miesiącach awansować na sekretarza stanu, czyli ministra. Jego głównym zadaniem było przygotowanie reformy szkolnictwa ponadpodstawowego, co uczynił we współpracy z członkami misji z Chile. System szkolnictwa tego kraju uważano w regionie za wzorcowy. Sporządził programy nauczania, w których znalazł się na przykład wolontariat. W tym czasie opublikował szereg prac o organizacji systemu oświaty. Podkreślał w nich znaczenie nowoczesnego kształcenia nauczycieli. Zaczął też prace nad przywróceniem uniwersytetu, ponieważ poprzedni zakończył działalność w 1890 roku. Wraz z Leonem Cortesem, energicznym ministrem rolnictwa, należał do wyróżniających się członków tego gabinetu. Dla Cortesa stało się to przepustką do prezydentury, dla Picado Michalskiego – do Kongresu.
Rok 1936 przyniósł duże zmiany zarówno w życiu Teodora – tak prywatnym, jak i zawodowym. Poślubił wtedy Etelvinę Ramírez Montiel, z którą doczekał się córki Marii Cecilii Picado Ramírez. Rok wcześniej rozwiódł się z Mercedes. Zatrzymał przy sobie syna Teodora. Córkę Clemencię starał się odwiedzać, ale dużo częściej pisał do niej listy. Podpisywał je „TATA”. W tym samym roku skończyła się kadencja prezydenta Jimeneza. Po odejściu z rządu Picado Michalski na krótko wrócił na stanowisko dyrektora Instituto de Alajuela, gdzie tym razem wykładał geografię i wychowanie obywatelskie. Według wielu uczniów był ich najlepszym nauczycielem, cenionym za klarowne przedstawianie materiału i dużą wiedzę. Wymagał, ale też traktował ich jak partnerów. Jego podejście obrazuje zajście z udziałem ucznia Jesús Murillo, który w czasach szkolnych lubił robić psikusy. Raz podczas lekcji angielskiego i francuskiego podpalił ziarna fasoli, wydzielające intensywny smród. Nauczycielka wyprosiła uczniów z klasy i resztę lekcji spędzili w parku. Mieli czas wolny. Po przeprowadzeniu intensywnego śledztwa Jesús został wezwany do dyrektora Picado. Ten na początku porozmawiał z nim o boksie, którym chłopak się interesował. A później pokazał mu ziarno fasoli. Uczeń udawał niewinnego, więc dostał je do ręki. Gdy już wychodził, dyrektor poprosił, by jednak oddał ziarno. „W końcu mógłbyś zapalić je podczas lekcji francuskiego lub angielskiego i narobić kłopotu nauczycielce” – stwierdził. Gdy Jesús oddał ziarno, Picado Michalski patrzył na niego długo, jakby coś ważył. W końcu oddał mu je i powiedział: „Zatrzymaj fasolę. Wyglądasz na kawalera, który nigdy nie zrobiłby takiej przykrości kobiecie”. Odtąd Jesús pilnie chodził na angielski i francuski.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Jednak jeszcze w tym samym roku Teodoro został posłem i musiał odejść z instytutu. Ponieważ zawód polityka nie wiązał się z apanażami, otworzył wraz z młodym prawnikiem Fernando Soto Harrisonem kancelarię Picado y Soto. Jej początki były bardzo skromne, a stawki na tyle niewygórowane, że przy jednym ze zleceń United Fruit Company zapłaciło dziesięciokrotnie więcej. Firma wysłała także list z informacją, że na fakturze musiał pojawić się błąd, ale na etapie przelewu został naprawiony. To pozwoliło kancelarii mocniej stanąć na nogi. Praca w Kongresie i kancelarii nie zerwała związków Picado z edukacją. Od 1937 roku prowadził wykłady dla dorosłych w Colegio Superior de Señoritas, a w Szkole Prawa, swojej alma mater, wykładał prawo cywilne. Pod koniec kadencji prezydenta Cortesa aktywnie poparł kandydaturę Rafaela Angela Calderona Guardii na trzeciego z kolei prezydenta z ramienia Partii Narodowych Republikanów. Stał się motorem napędowym kampanii, jeżdżąc po kraju i przemawiając na wiecach wyborczych. Calderona popierał także kończący kadencję prezydent Cortés.Rafael Ángel Calderón Guardia wygrał z niemal 90-procentowym poparciem, pokonując kandydata komunistów Manuela Morę Valverde. Oczywiście było to nie tylko zasługą sprawnie prowadzonej kampanii, ale przede wszystkim kandydata: młodego, charyzmatycznego, znakomicie wykształconego lekarza po studiach medycznych w Europie z zamożnej, statecznej rodziny, a przy tym kierującego się społeczną nauką Kościoła i dążącego do poprawy doli najuboższych. To ostatnie miało zniwelować wpływy komunistów, które wśród Kostarykan nie były duże, ale systematycznie rosły.
W drodze do prezydentury
Nowy prezydent zaraz po objęciu urzędu zaczął wprowadzać reformy, które przez jego środowisko, ale i dużą część biznesu, zostały odebrane jako zdrada. Chyba tylko otwarcie Uniwersytetu Kostaryki (Universidad de Costa Rica) nie wywołało kontrowersji. Pozostałe projekty jak najbardziej. Wśród nich znalazło się między innymi finansowanie przez Bank Narodowy taniego budownictwa mieszkaniowego wspieranego przez rząd terenami pod budowę, kredyty dla rolnictwa z zachęcaniem do zakładania spółdzielni, przydzielanie bezpłatnie nieuprawianej ziemi pod rolnictwo, wprowadzenie ubezpieczeń zdrowotnych, zapewnienie butów dzieciom w wieku szkolnym czy program ochrony Indian zapewniający im dostęp do ochrony zdrowia, wody pitnej i dróg na ich terenach. Jego poczynania od początku popierał Kościół Katolicki. Po wyborach do Kongresu w 1942 roku rząd wsparli też komuniści, którzy ze zdziwieniem zauważyli, że realizuje on dużą część ich programu wyborczego.
W pewnym momencie ustalono zasady współpracy dwóch środowisk nieprzepadających za sobą, ale wspierających rząd Partii Narodowych Republikanów: komuniści rozwiązali partię, a nowa Awangarda Ludowa (Partido Vanguardia Popular – PVP) przestała atakować Kościół, natomiast Kościół pozwolił katolikom wstępować do PVP. Efektem współpracy był ogłoszony jesienią 1943 Kodeks Pracy (Código de Tarabajo), wprowadzający między innymi ubezpieczenia emerytalne i prawo do strajku. Na historycznym zdjęciu stali razem: prezydent Ángel Calderón Guardia, arcybiskup San José Víctor Manuel Sanabria Martínez i lider PVP Manuel Mora Valverde. Opozycja, zarówno prawicowa jak i socjaldemokratyczna, protestowały jednak i miały swoje racje. Z powodu II wojny światowej skarb państwa został pozbawiony głównego źródła dochodu: wpływów z eksportu kawy i bananów. Poprzednie gabinety miały budżety zrównoważone, nawet z pewnymi nadwyżkami. Rząd Calderona Guardii przez realizację kosztownych programów społecznych gwałtownie zadłużał kraj. Opozycja wiązała to z korupcją i w jakimś stopniu miała rację. Co prawda nie ma dowodów, by sam prezydent kradł, ale jako wizjoner nie sprawował należytej opieki nad swoim gabinetem. Do tego jego współpraca z komunistami pozwoliła opozycji ukuć chwytliwą nazwę rządu: calderokomuniści.
Jednocześnie w polityce międzynarodowej Calderón trzymał się przyjaznych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie zyskał sobie markę postępowego, choć nie radykalnego prezydenta i nobilitujący przydomek kostarykańskiego Roosevelta. Gdy Japonia zaatakowała Pearl Harbor, jako pierwszy prezydent Ameryki Łacińskiej wypowiedział jej wojnę. A stał na czele 800-osobowej, słabo wyposażonej i wyszkolonej armii. Gdy Departament Stanu USA podał listy Niemców, Włochów i Hiszpanów, którzy powinni zostać internowani, zastosował się do nich. Zamknął ich w obozie i skonfiskował ich majątki, choć w kraju miał silną i wpływową niemiecką diasporę. Sądny dzień dla niej przypadł 4 lipca 1942 roku. Dwa dni wcześniej statek ładujący banany w Puerto Limón na wybrzeżu Atlantyku został storpedowany przez niemiecką łódź podwodną. Nikt jej nie widział, ale to było jedyne logiczne wytłumaczenie wybuchu. Zginęli robotnicy, niezadowolenie w kraju było wielkie. Parada zorganizowana z okazji amerykańskiego dnia niepodległości przerodziła się w zamieszki z rozbijaniem witryn sklepów i punktów usługowych noszących niemieckie nazwy. Policja nie była w stanie opanować rozruchów. Zdaniem opozycji nie chciała.
Urzekająca osobowość
8 lipca nieznany plantator sizalu José Figueres Ferrer, powiązany interesami z jednym z plantatorów kawy pochodzenia niemieckiego, wygłosił ostre antyrządowe przemówienie w jednej ze stacji radiowych. Stwierdził w nim, że skoro rząd nie potrafi utrzymać porządku i zapewnić bezpieczeństwa obywatelom, powinien zrobić tylko jedną rzecz: zniknąć. Trzy dni później został wydalony z kraju pod zarzutem zdradzenia tajemnicy państwowej. Rzekomo w przemówieniu podał rozmieszczenie dział na wybrzeżu Atlantyku. Nawet współpracownicy Calderona byli zaskoczeni tą decyzją, a Figueres w ciągu jednego dnia stał się bohaterem opozycji. Zgodnie z konstytucją urzędujący prezydent nie mógł być wybrany na kolejną kadencję. Dlatego Calderón Guardia zaczął szukać następcy, który kontynuowałby rozpoczęte reformy. W partii było kilku obiecujących kandydatów i Picado Michalski do nich się nie zaliczał. Dla urzędującego prezydenta był liberałem, „ricardistą”. Jednak kiedy prezydent Calderón zaczynał reformy w 1940 roku, Picado Michalski za radą przyjaciół zaczął jeździć po kraju, zabiegając o poparcie. Był świetnym mówcą o wspaniałej pamięci, rozległej wiedzy i znajomości problemów Kostaryki, którą objechał wzdłuż i wszerz. Równie łatwo cytował z pamięci fragmenty powieści, wiersze, jak i historyczne przemówienia wielkich przywódców. Trafiał do ludzi i wszystkich traktował z kurtuazją. Z drugiej strony nie wyglądał na intelektualistę: krępy, śniady, wysportowany. Świetnie jeździł konno, amatorsko walczył z bykami na arenie, grał w koszykówkę i polo. Cenił proste życie.
Najlepiej o jego gustach świadczył dom w San Pedro na wschód od stolicy. Wykonany z cegły i kryty trzciną stał na hektarowej działce. Miał rozległe patio z platanami, kawą i trzciną cukrową. W pobliżu domu znajdowała się stajnia. W pokojach było mnóstwo osprzętu do jazdy konnej, w tym wiele siodeł na kozłach. Na ścianach wisiały strzelby i maczety, z wyjątkiem sypialni, gdzie główne miejsce zajmowało zdjęcie rodziców. Od typowego farmerskiego domu różniła go tylko ogromna biblioteka zajmująca kilka pokoi. Teodoro miał też miejsce, gdzie lubił siadać z przyjaciółmi lub uczniami, by porozmawiać o ostatnich lekturach, bo dzień zaczynał od czytania.
W 1940 roku dostał się po raz drugi do Kongresu, a po roku został jego przewodniczącym. To spowodowało odejście z PRN Leona Cortesa, który widział na tym stanowisku swojego syna. Eksprezydent ze swoimi zwolennikami założył Partię Demokratyczną (Partido Democrata), popieraną przez prawicę i baronów kawowych. Tymczasem Picado Michalski współpracował z urzędującym prezydentem we wprowadzaniu reform społecznych. Stanął też na czele Partii Narodowych Republikanów. Dwa lata później poparcie dla niego było już tak duże, że Calderón nie miał wyjścia i musiał uznać go oficjalnym kandydatem PRN na prezydenta. Przy okazji mianował wiceprezydentem (Primero Designado), który obejmował władzę w kraju w razie nieobecności głowy państwa.
Stołek na beczce prochu
W kampanii prezydenckiej w 1944 roku z Picado rywalizował eksprezydent Cortés jako kandydat jedynie swojej partii, bo opozycja była rozbita. Prowadzono ją nie fair, a często stawała się brutalna. Jednym z delikatniejszych ataków było wytknięcie Picado Michalskiemu pochodzenia matki. Lekko zaambarasowany odpowiedział, że w zamieszkanej głównie przez Kreoli Kostaryce każdy ma przodków spoza kraju. Jak nie rodziców, to dziadków lub pradziadków. Cortés akurat miał ojca Kolumbijczyka. Dużo brutalniejsze było rozganianie przez komunistów wieców Partii Demokratycznej za pomocą pałek produkowanych w zakładach realizujących roboty publiczne. Zwolennicy Cortesa oskarżali picadystów, że są komunistami, w czym było nieco prawdy. Picado Michalskiego popierała koalicja Bloque de la Victoria, w której skład wchodziła Partia Narodowych Republikanów i Awangarda Ludowa. Z kolei zwolennicy Picado oskarżali cortesistów, że są faszystami. Było to o tyle uzasadnione, że Cortesa jeszcze za jego prezydentury zauroczyły hitlerowskie Niemcy. Jednym z jego doradców w tamtych czasach był Max Effinger, członek NSDAP, internowany zresztą na prośbę Stanów Zjednoczonych przez Calderona Guardię. Dlatego ambasada USA w San José trzymała kciuki, by kandydat opozycji przegrał.
Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Mimo strzelaniny w dniu wyborów i dowodów na drobne fałszerstwa w odległych okręgach kraju, wynik elekcji w 1944 roku był sprawiedliwy. Picado Michalski zdobył 65% głosów. Oczywiście opozycja była zdania, że do władzy doszedł jako uzurpator. Nowo wybrany prezydent wziął się od razu do porządkowania najpilniejszych spraw: ostudzenia nastrojów, w czym pomogły apele opozycji, ale też znacznie mniejsze kontrowersje, jakie wzbudzał nowy prezydent w odróżnieniu od poprzednika, przygotowania prawa wyborczego, dzięki któremu wyniki wyborów nie byłyby kwestionowane oraz naprawy finansów państwa, znajdujących się w fatalnym stanie.
O nastrojach w tych gorących dniach świadczą wspomnienia Soto Harrisona, który w gabinecie Picado Michalskiego był początkowo ministrem spraw wewnętrznych. Zgłosił się do niego Fernando Lara Bustamante, wysłannik Leona Cortesa, z zażaleniem, że komendant policji Cartago, gdzie mieszkał eksprezydent, nęka go w każdy możliwy sposób. Soto poprosił najwyższego stanowiskiem urzędnika ministerstwa, by zdymisjonował komendanta. Jednocześnie poprosił posłańca, by León Cortés wskazał osoby godne tego stanowiska, a natychmiast jedna z nich zostanie powołana. Następnego dnia Soto Harrison otrzymał listę: wszyscy na niej byli zwolennikami Picado Michalskiego. Pierwsza osoba z listy została powołana. Po południu do ministra spraw wewnętrznych zadzwonił prezydent: „Czy to prawda, że trzeba mieć rekomendację Don Leona, by pracować w ministerstwie spraw wewnętrznych?”. Soto odpowiedział: „Po prawdzie tylko wtedy, gdy chcesz zostać komendantem policji w Cartago”. Po czym obaj się roześmiali. Okazało się, że do prezydenta przyszła delegacja, która życzliwie doniosła mu, co się wydarzyło.
Program reform Teodoro Picado Michalskiego
Rząd ograniczył wydatki, w tym wstrzymał obsługę zadłużenia zagranicznego. To jednak było stanowczo za mało, by zrównoważyć budżet, choć opozycja lansowała hasło „Wystarczy nie kraść!”. Picado Michalski zdecydował o wprowadzeniu podatku dochodowego. Dwie podobne wcześniejsze próby skończyły się zamachami stanu. Prezydent powiązał jednak nowy podatek z podwyżką dla nauczycieli, dzięki czemu opozycja nie odważyła się protestować. By rozwiązać sprawę wyborów, rząd przygotował ordynację wyborczą (Código Electoral). Na jej mocy za organizację wyborów nie odpowiadała już władza wykonawcza, a niezależny Trybunał Wyborczy (Tribunal Nacional Electoral). Jego decyzję o wynikach i legalności wyborów musiał jednak zatwierdzić Kongres. Ustawa została przyjęta przez Kongres w grudniu 1945 roku, a weszła w życie w styczniu 1946 roku. Dlatego nie udało się zastosować w pełni jej zapisów podczas wyborów do parlamentu w lutym 1946 roku. Testem miały być wybory prezydenckie dwa lata później. Opozycja początkowo uważała, że Trybunał Wyborczy jest tylko listkiem figowym, który ma przykryć kolejne fałszerstwo rządu podczas wyborów w 1948 roku. Jesienią 1947 roku przewodniczący trybunału wykrył nieprawidłowości w spisach wyborców mogące prowadzić do fałszerstw. Uznał, że poda się do dymisji, jeśli nie dostanie narzędzi do naprawienia sytuacji. Prezydent zapewnił mu jednak wszystko, o co ten poprosił.
Do tych trzech najpilniejszych spraw Picado Michalski dodał czwartą, w jego mniemaniu nie mniej ważną: pozwolenie Figueresowi Ferrerowi na powrót do kraju. Zdaniem prezydenta, który objął urząd 8 maja, w kraju demokratycznym nie powinno być wygnańców politycznych. Już 23 maja 1944 Figueres Ferrer triumfalnie wjechał do stolicy hucznie witany przez tłumy opozycjonistów. Dwa lata na wygnaniu utwierdziły go w przekonaniu, że rząd PRN należy usunąć. Jeśli się nie da inaczej, to siłą. Dlatego w kraju było niespokojnie za sprawą zamachów i akcji terrorystycznych prowadzonych przez opozycję. Jedną z nich było „Almaticazo”, próba opanowania rozgłośni radiowej „Alma Tica”. Nieudany przewrót sfinansował syn nieżyjącego już wówczas Leona Cortesa. W akcji mieli wziąć udział nikaraguańscy najemnicy i opozycyjnie nastawiona młodzież kostarykańska. Ci pierwsi nie dotarli, więc aresztowano około 200 młodych ludzi. Picado Michalski osobiście wybrał się do aresztu, by powiedzieć, że cała akcja była nieporozumieniem i niedoszłych zamachowców wypuszczono.
Mimo że prezydent miał wystarczająco dużo kłopotów z zarządzaniem krajem, przy każdej okazji pamiętał o Polsce. Ambasador Jan Drohojowski wspominał, że gdy w 1946 roku miał międzylądowanie w San José, został poproszony do budynku lotniska, gdzie po pewnym czasie przywitał go czystą polszczyzną Teodoro Picado Michalski. Po kilku godzinach i wielu toastach szampanem ambasador odleciał w dalszą drogę. Gdy jakiś czas później prezydentowi Kostaryki składał listy uwierzytelniające, został zaproszony na prywatną audiencję, w której brał udział także René Picado Michalski, ówczesny minister spraw wewnętrznych. Ambasador zwrócił wtedy uwagę na wiszące na ścianie zdjęcie Jadwigi Picado-Michalskiej w kontusiku. Pod jej portretem był umieszczony Krzyż Orderu Polonia Restituta.
Nowe trudności i zagrożenia
Tak sielskie chwile były jednak w trakcie kadencji tym rzadsze, im bliżej było jej końca. Począwszy od 1946 roku na rząd Picado Michalskiego zaczęły kolejno spadać nieszczęścia. Głównym było odwrócenie sojuszy związane z początkiem zimnej wojny. Póki Stany Zjednoczone i Związek Radziecki wspólnie walczyły z nazizmem, współpraca PRN z PVP nikomu nie przeszkadzała. Jednak po śmierci Roosevelta antykomunizm stał się nowym wyznaniem polityki zagranicznej USA. Jeszcze w 1946 roku odwołano z San José ambasadora Howletta Johnsona, który z jednej strony rozumiał, co się dzieje w Kostaryce i tłumaczył poczynania jej rządu w Departamencie Stanu, ale z drugiej nie informował przedstawicieli kostarykańskiego rządu o rosnącym niepokoju, z jakim obserwowano współpracę PRN z PVP. Na jego miejsce sprowadzono Nathaniela Davisa, specjalistę od krajów komunistycznych. Z tymi działaniami współgrał raport nowo powołanej agencji CIA, który wskazywał Kostarykę jako jedyne państwo w Ameryce Łacińskiej, gdzie komuniści mają wpływ na rządy. Wpływ nie był duży, ale przestało to mieć znaczenie, gdy PVP przystąpiła do Kominternu, krytykując politykę USA w Grecji i Turcji. A wszystko to w kraju sąsiadującym ze strategicznym Kanałem Panamskim.
Do polityki krajowej wrócił Calderon Guardia i od razu został kandydatem PRN na prezydenta. Po zakończeniu poprzedniej kadencji wyjechał do Stanów, gdzie pracował jako lekarz. Przy okazji obserwował wzbierającą tam falę antykomunizmu. Zaraz po powrocie zadeklarował, że nie był, nie jest i nie będzie komunistą. Opozycja mu nie uwierzyła. Podobnie jak nowy ambasador USA. Kolejnym kłopotem rządu Kostaryki było zjednoczenie opozycji od socjaldemokratów do prawicy wokół kandydata na prezydenta Otilio Ulate Blanco, właściciela najpoczytniejszej w kraju gazety „Diario de Costa Rica”. Nowy przywódca opozycji miał na swoim koncie parę antyżydowskich wycieczek, ale w odróżnieniu od Cortesa był akceptowalny dla Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie bojówki Figueresa Ferrera, szkolone na jego farmie La Lucha, przeprowadzały coraz więcej zamachów terrorystycznych. W powietrze wyleciał między innymi dom Manuela Mory, dom redaktora naczelnego komunistycznego dziennika „Trabajo” i redakcja tego periodyku. Takie akcje wraz z wielkim protestem „opuszczonych rąk” (Huelga de Brazos Caídos), który opozycja zorganizowała na przełomie lipca i sierpnia 1947 roku i który skończył się rozruchami, skłoniły ambasadora USA do poinformowania Departamentu Stanu, że rząd nie radzi sobie z utrzymaniem porządku w kraju.
Do tego rząd Kostaryki został wplątany w konflikt USA z Nikaraguą. Picado Michalski starał się zachować neutralność, ale w końcu został zmuszony do poparcia w nim dyktatora Nikaragui. Ten zagroził wycofaniem swojego ambasadora, co spowodowałoby, że mający prawo do głosowania obywatele Nikaragui – w większości popierający Calderona Guardię – nie mogliby uczestniczyć w wyborach prezydenckich. To jeszcze bardziej zraziło Amerykanów do kostarykańskiego rządu.
Wojna domowa
O ile na początku kadencji Picado Michalskiego rząd nie zamierzał kupować broni, bo było mnóstwo ważniejszych potrzeb, o tyle w tym momencie uznał, że należy to zrobić. Tyle że rząd USA nie realizował zamówionych dostaw i blokował wszelkie próby dozbrojenia kostarykańskiej armii w innych państwach regionu. Jednocześnie Departament Stanu wiedział, że Figueres Ferrer zbroi swoje bojówki, a z końcem grudnia 1947 roku podpisał Pakt Karaibski (Pacto del Caribe) dający mu dostęp do ogromnego składu broni w Gwatemali i wsparcie bojowników tworzących Legion Karaibski (Legión del Caribe). Celem legionu miało być obalanie dyktatorów. Figueres przekonał bojowników, że pierwszym celem powinna być „dyktatura” kostarykańska. Dopiero w dalszej kolejności czekał dyktator Nikaragui. W takich warunkach doszło 8 lutego 1948 roku do wyborów prezydenckich w Kostaryce. Mimo napiętej atmosfery przebiegały nad wyraz spokojnie. Wstępne wyniki wskazywały na zwycięstwo opozycji. Jednak zaczęło pojawiać się coraz więcej informacji, że w okręgach odległych od stolicy, gdzie rząd miał największe poparcie, wiele osób nie mogło oddać głosu. Nie było ich w spisach wyborców. Zaczęli oni napływać do San José i demonstrować przed Trybunałem Wyborczym z hasłami „Chcemy głosować!”. Opozycja z kolei zaciągnęła przed trybunałem straż obywatelską. Wszyscy czekali na jego rozstrzygnięcie.
Trybunałowi nie udało się zweryfikować wszystkich oddanych głosów w terminie wynikającym z ordynacji wyborczej. Mimo to uznał, że wybory odbyły się zgodnie z prawem i wygrał kandydat opozycji stosunkiem głosów 54 004 do 44 201. Wyniki przesłał Kongresowi do zatwierdzenia. Tam przewagę mieli zwolennicy Calderona i za jego namową anulowali wybory pod zarzutem fałszerstwa. Że było coś na rzeczy, świadczyły ogłoszone w kwietniu 1948 roku wyniki wyborów parlamentarnych. W nich zjednoczona opozycja otrzymała 41 191 głosów, PRN 40 984, a PVP 11 732, czyli zwolennicy rządu zdobyli ponad 11,5 tysiąca głosów przewagi. Anulowanie wyniku wyborów stało się dla Figueresa Ferrera pretekstem do rozpoczęcia 12 marca rewolucji. Kiepsko dowodzona, uzbrojona i wyszkolona armia rządowa pozwoliła rebeliantom na obronę zajmowanych pozycji i z czasem na przejście do ataku. Pomagał w tym strumień ludzi i zaopatrzenia płynący z Gwatemali do Kostaryki mostem powietrznym. Układu sił nie mogły zmienić bojówki komunistyczne, które miały wysokie morale i wolę walki, ale broni tyle, co armia rządowa.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Jednocześnie trwały mediacje z udziałem ambasadora Stanów Zjednoczonych. On sam dbał przede wszystkim o odsunięcie komunistów od władzy. Z końcem marca obaj kandydaci zgodzili się, by żaden z nich nie został prezydentem. Stanowisko miał objąć Julio César Ovares na dwuletnią kadencję. Był już w historii Kostaryki taki precedens. W 1913 roku dwaj kandydaci z największą liczbą głosów wskazali na Alfredo Gonzáleza Floresa, którego wtedy powołał Kongres. Porozumienie to nie weszło jednak w życie. Zwyciężyła opcja militarna forsowana przez Figueresa Ferrera. Jedyną stroną gotową nieść pomoc rządowi Picado Michalskiego był Anastasio Somoza García, dyktator Nikaragui. Miał dobre osobiste stosunki i z Calderonem Guardią, i z Picado Michalskim. Nie chciał jednak przekazać broni, ale swoją doskonale uzbrojoną – jak na kostarykańskie realia – Gwardię Narodową. Wkroczenie Nikaraguańczyków z północy sprowokowałoby wojnę na pełną skalę i spowodowało całkowite zniszczenie kraju. Przeciw nim wystąpiliby komuniści, uważający Somozę za marionetkę Amerykanów, i skonfliktowani z Somozą Amerykanie, przygotowujący natarcie z południa, od strony Panamy. Walczyliby wszyscy przeciw wszystkim, a polem bitwy stałaby się Kostaryka. Dlatego Picado Michalski z pomocy nie skorzystał.
W kwietniu 1948 roku wojska rządowe znajdowały się na froncie, który po opanowaniu przez rewolucjonistów miasta Cartago zbliżył się do stolicy na dwadzieścia pięć kilometrów. W niemal opuszczonym San José komuniści wystawili na dachach kilkuset schwytanych członków opozycji, by osłaniać nimi gmachy publiczne przed spodziewanymi amerykańskimi bombardowaniami. Wielu więźniów było synami przyjaciół i znajomych Picado Michalskiego. Od początku konfliktu główną troską prezydenta było nie tyle pokonanie przeciwnika za wszelką cenę, ile ograniczenie rozlewu krwi. Najlepsze świadectwo tamtych czasów wystawił mu ówczesny przeciwnik polityczny w pamflecie z 1949 roku poświęconym bohaterskiej śmierci w wojnie wyzwoleńczej. Wymienił on zaledwie dwie ofiary śmiertelne wśród rewolucjonistów w stolicy, choć więźniów politycznych w mieście były setki, stacjonowały tam oddziały nieregularne, znajdowało się tam centrum powstańczej propagandy, a atmosfera była zapalna. Dlatego choć w połowie kwietnia armia rządowa nie była rozbita i kontrolowała zdecydowaną większość kraju, prezydent zdecydował się na kapitulację i rozmowy pokojowe z opozycją. Doszło do nich w ambasadzie Meksyku 18 kwietnia z udziałem przedstawicieli Kościoła i korpusu dyplomatycznego. Porozumienie przekazywało tymczasowo władzę wiceprezydentowi Santosowi Leonowi Herrerze. Gwarantowało też życie i własność pokonanym, zapewniało odszkodowanie wszystkim ofiarom konfliktu, zabraniało represji i obiecywało ogłoszenie ogólnej amnestii. Po jego zawarciu Picado Michalski opuścił z żoną kraj. W przeciwieństwie do Angela Calderona Guardii i Manuela Mory nigdy do niego za życia nie wrócił. Formalnie jego kadencja upłynęła 8 maja 1948 roku.
Wojska rewolucyjne wkroczyły do San José 20 kwietnia. Przy okazji zniszczyły miejscową synagogę i rozbiły witryny sklepów, które wyglądały na prowadzone przez osoby pochodzenia polskiego. Postanowienia porozumienia z ambasady Meksyku szybko zostały złamane przez zwycięzców. Około 3000 zwolenników PRN i PVP stało się więźniami politycznymi, a 7000 wyjechało za granicę. Nowe władze wytoczyły proces o zdradę ojczyzny także Teodoro Picado Michalskiemu. Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości Kostaryki oddalił oskarżenie w 1957 roku.
Teodoro Picado Michalski na wygnaniu
Picado Michalski zatrzymał się w Managui, stolicy Nikaragui. Ponieważ oszczędności i cały majątek zostały w kraju, a nowe władze Kostaryki nie przyznały mu emerytury, utrzymywał się z tekstów pisanych do dziennika „Novedades”. Głównie były to felietony historyczne. W tych czasach bardzo cieszył się na święta Wielkiejnocy. Jedynie wtedy w ciągu roku miał parę dni wolnych od pisania. Żył bardzo skromnie. Gdy odwiedził go Fernando Soto Harrison, były prezydent poprosił redakcję o wypłatę a conto, by zaprosić gościa do restauracji. Jego opuszczony dom w San Pedro w końcu ktoś podpalił. W ten sposób rodzina straciła niemal wszystkie pamiątki. Po latach „posiadłość” z zarysami fundamentów i resztkami ścian została zwrócona spadkobiercom. Sprzedali ją Universidad Latina pod kampus. Teodoro Picado Michalski miał dwie szanse powrotu do kraju. Pierwsza, iluzoryczna, pojawiła się w styczniu 1955 roku. Był wówczas jedynie obserwatorem wydarzeń. Doszło do zamachu na Somozę, a część zamachowców zbiegła do Kostaryki. Władze Nikaragui we współpracy z kostarykańską opozycją z PRN podjęły próbę obalenia Figueresa Ferrera, rządzącego od 1953 roku już jako legalnie wybrany prezydent. Wojskami wkraczającymi do północnej prowincji Guanacaste dowodził kapitan Teodoro Picado Lara, syn byłego prezydenta. Kostaryki bronił Legion Karaibski, na czele którego stał Frank Marshall, organizator sprawnej siatki wywiadowczej za czasów rewolucji. Kostarykańska armia rządowa została rozwiązana w grudniu 1949 roku. Nie przedstawiała dużej wartości bojowej, ale przede wszystkim Figueres Ferrer jej nie ufał.
O wyniku konfliktu przesądziły cztery samoloty F-51 Mustang kupione w ostatniej chwili przez Kostarykę z demobilu od USA. Legenda miejska głosi, że kosztowały jednego dolara za sztukę. W rzeczywistości zapłacono za każdy 5,5 tysiąca dolarów, co przy kosztach produkcji wynoszących 75 tysięcy dolarów i tak było ceną okazyjną. Wojska inwazyjne nie dysponowały lotnictwem ani bronią przeciwlotniczą, więc musiały się szybko wycofać. Kostarykańska „La Nación” z 18 stycznia 1955 roku doniosła nawet o śmierci dowódcy sił inwazyjnych. W rzeczywistości zmarł we własnym łóżku w domu na Florydzie 3 marca 2020.
Kolejna, dużo bardziej realna szansa na powrót Teodoro Picado Michalskiego do kraju pojawiła się w 1958 roku, gdy prezydentem Kostaryki został Mario Echandi Jiménez, dyplomata za czasów prezydentury Otilio Ulate Blanco. Jego ojciec Alberto był ministrem spraw zagranicznych w gabinecie Calderona Guardii. Jedną z obietnic wyborczych Mario Echandiego było zezwolenie na powrót do kraju wszystkich zwolenników Calderona i Picado. Jako prezydent odwiedził nawet Picado Michalskiego w Managui i zachęcał do powrotu, ale eksprezydent był już wtedy bardzo chory i z okazji nie mógł skorzystać. Teodoro Picado Michalski zmarł 1 czerwca 1960 roku na atak serca. Jego ciało zostało przewiezione do kraju i pochowane w grobowcu rodzinnym w Paraíso z honorami należnymi głowie państwa.
Polski prezydent w historii Kostaryki
Z jednej strony Picado Michalski jest zaliczany do grona najbardziej światłych prezydentów Kostaryki. Z drugiej najbardziej popularną opinią o nim jest ta o sfałszowaniu lub anulowaniu przez niego wyborów w 1948 roku. Obecnie wiadomo, że tego nie zrobił. Nigdy nie miał ani takiego zamiaru, ani możliwości. Jeśli ktokolwiek sfałszował wybory, była to opozycja, która zapewne starała się w ten sposób zabezpieczyć przed podobnymi działaniami rządu. Niektórzy zarzucają mu niezdecydowanie, co może być trafne, bo naturę miał refleksyjną. Jednak chyba nie dlatego nie podjął żadnych działań przeciw Figueresowi. Wydaje się, że do pewnego momentu nie brał ich poważnie. Gdy próbował się zmierzyć z problemem, było już za późno. Można mu też zarzucać, że dopuścił do wybuchu wojny domowej. Jednak miał na to ograniczony wpływ. Klucz do sytuacji znajdował się w Stanach Zjednoczonych. Gdyby nie zmiana stosunku Departamentu do rządu Kostaryki, do rewolucji by nie doszło. W teorii Teodoro Picado mógł porzucić sojusz z komunistami w zamian za poparcie baronów kawowych i biznesmenów. Taką propozycję złożył mu León Cortés tuż po wyborach do Kongresu w lutym 1946 roku. Teodoro Picado Michalski nie zdążył na nią odpowiedzieć przed śmiercią ówczesnego przywódcy opozycji na początku marca tego roku. Nie ma jednak wątpliwości, że brzmiałaby: „Nie!”. Tylko komuniści popierali reformy społeczne. W dodatku Manuel Mora okazał się lojalnym sojusznikiem. Zdradzenie go nie leżało nie tylko w interesie, ale i w naturze Picado Michalskiego. Uważał, że umów należy dotrzymywać. Ten wybór wraz z przeświadczeniem, że z każdym da się porozumieć, leżał u podstaw jego osobistej porażki.
Calderón i Picado przegrali, ale dziedzictwo ich rządów przetrwało. Nowi gospodarze kraju pracowicie odkręcali tabliczki ze wszystkich inwestycji sygnowanych nazwiskami pokonanych, ale nie zrezygnowali ustawodawstwa społecznego. Po Picado Michalskim pozostał i podatek dochodowy, i kodeks wyborczy, i Trybunał Wyborczy (choć jego nazwa zmieniła się na Tribunal Supremo de Elecciones). W niektórych elementach nowi gospodarze kraju poszli niekiedy jeszcze dalej od rządów PRN, nacjonalizując banki i wprowadzając prawo wyborcze dla kobiet. Do tego nawet przez przeciwników politycznych Teodoro Picado Michalski był szanowany i uważany za uczciwego człowieka. Jedno z liceów nosi jego imię. Może to niewiele. Wydaje się jednak, że całkiem sporo, gdy przypomnimy sobie, że historię piszą zwycięzcy.
Bibliografia:
- Fernando Soto Harrison, Qué pasó en los anos 40, Universidad Estatal a Distancia, San José 1991
- Fernán Soto Picado, Archivo político y privado del Lic. Teodoro Picado Michalski, (praca w trakcie przygotowania).
- Ligia Estrada Molina, Teodoro Picado Michalski. Su aporte a la historiografia, Imprenta Nacional, San Jose 1967
- Maria Merc-Piotrowska, Z Częstochowy do San José, „Tygodnik Polski”, Nr 13/14 (20/21) 1983
- Sembleanza del Lic. Don Teodoro Picado. Su vida y su personalidad, „La Tribuna”, 21.12.1941 str. 21
- Alberto Zamora, The ‘FDR’ of Costa Rica: The Life and Times of Dr. Calderón Guardia, [w:] TribunaMag.com, [dostęp: 18 września 2020], https://tribunamag.com/tribuna/2017/12/9/the-fdr-of-costa-rica .
- John Patrick Bell, Crisis in Costa Rica: The 1948 Revolution, University of Texas Press, Austin 2014.
- Fabrice E. Lehoucq, Iván Molina Jiménez, Stuffing the Ballot Box. Fraud, Electoral Reform, and Democratization in Costa Rica, Cambridge University Press, Cambridge 2002
- Liste des Autorités, Professeurs, Éstudiants et Auditeurs de l’Université de Genève, Genève 1891–1899
- Discours…, Université de Genève, 14.01.1899, str. 10
- Dr Oscar Aguilar Bulgarelli, Aquellos tiempos, Teodoro Picado, [w:] youtube.com, [dostęp: 18 września 2020], https://www.youtube.com/watch?v=8VuMYYVCVIA
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz