Piotr Brzeziński: Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było korzystne dla Związku Sowieckiego
Magdalena Mikrut-Majeranek: W najnowszej publikacji Instytutu Dziedzictwa Solidarności opublikowano oryginalny stenogram spotkania zorganizowanego w Wojskowym Instytucie Historycznym w Warszawie (Rembertowie), które odbyło się w 10. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Czy może Pan przedstawić kulisy tego spotkania? Dlaczego zdecydowano się je zorganizować?
Piotr Brzeziński: To mało znana historia. Udało mi się ustalić, że inicjatorem spotkania był ówczesny dyrektor Wojskowego Instytutu Historycznego, profesor Andrzej Zahorski. Informację tę potwierdził między innymi uczestniczący w spotkaniu profesor Tadeusz Panecki, którego miałem okazję o to zapytać. Niestety, o samym spotkaniu wiemy niewiele. Nie wiemy na przykład jak długo trwało namawianie generała Jaruzelskiego i jego byłych współpracowników do udziału w tym spotkaniu. Faktem jest, że spotkanie odbyło się w Wojskowym Instytucie Historycznym 20 grudnia 1991 roku. Data ta jest istotna, gdyż był to specyficzny moment historyczny, ponieważ generał Jaruzelski już od roku nie pełnił funkcji prezydenta RP. Można zatem powiedzieć, że przebywał na politycznej emeryturze, a jednocześnie przygotowywał do druku pierwszy tom swoich wspomnień, który wydano w połowie 1992 roku. Gdy analizowałem ten dokument, porównywałem go często z treścią wspomnień generała Jaruzelskiego. Można dostrzec wiele zbieżności, wiele bardzo podobnych fragmentów. To budzi przypuszczenie, że spotkanie to było ważne nie tylko dla historyków WIH-u, którzy zaprosili generała Jaruzelskiego, ale i dla samego zaproszonego, który otrzymał możliwość publicznego wyartykułowania swoich racji i argumentów.
Profesor Panecki stwierdził w rozmowie ze mną, że chodziło o zebranie relacji wywołanej od generała Jaruzelskiego i jego byłych współpracowników. Profesor w tamtym czasie nie wiedział jeszcze jakie będą dalsze losy nagrania z tej debaty. Z kolei profesor Zahorski w trakcie spotkania powiedział, że planuje jakąś formę publikacji, ale nie sprecyzował jak będzie to wyglądało. Trzeba też pamiętać, że profesor Zahorski zmarł w lipcu 1992 roku, co być może spowodowało zaniechanie realizacji całego projektu.
Spotkanie było rejestrowane na taśmie magnetofonowej. Z relacji świadków wiemy, że trwało znacznie dłużej niż pierwotnie planowano i przeciągnęło się do godzin wieczornych. W pewnym momencie trzeba było nawet przygotować naprędce jakiś poczęstunek dla uczestników dyskusji. Niestety, nie dotarliśmy do samego nagrania, a jedynie do jego stenogramu, który w moim przekonaniu nie jest kompletny, gdyż z dokumentu wynika, że w czasie spotkania głos zabierał także profesor Janusz Tazbir, który wprawdzie nie zajmował się naukowo historią najnowszą, ale został zaproszony do udziału w spotkaniu. Zarazem był wysoko oceniany przez generała Wojciecha Jaruzelskiego jako wysokiej klasy naukowiec. Można przypuszczać, że jego wypowiedzi były ważne, a generał Jaruzelski kilkakrotnie nawiązywał do jego słów, których jednakże nie umieszczono w stenogramie. To zagadkowa historia.
Wspomniany stenogram to czynnik przemawiający za unikatowością publikacji. Po raz pierwszy został opublikowany i jest powszechnie dostępny.
Do tej pory stenogram znało jedynie wąskie grono naukowców, którzy zajrzeli do niego w bibliotece Centralnego Archiwum Wojskowego, a osobą, która umożliwiła publikację tego dokumentu przez Instytut Dziedzictwa Solidarności jest profesor Jan Ryszard Sielezin z Uniwersytetu Wrocławskiego. W 2002 roku, podczas jednej ze swoich kwerend archiwalnych odnalazł ten dokument i wykonał jego kserokopię. W pewnym sensie to zadziwiające, ale przez cały ten czas dokument nie był w obiegu naukowym. Dzięki temu, że na początku 2023 roku IDS-owi udało się nawiązać współpracę z profesorem Sielezinem, byliśmy w stanie przygotować właśnie tę publikację.
Warto dodać, że na publikację nie składa się wyłącznie sam dokument, ponieważ został on poprzedzony obszernym merytorycznym wstępem, opatrzony notą edytorską i posłowiem, a także wzbogacony ponad 300 przypisami, które w zamierzeniu wydawców i współautorów tej edycji mają za zadanie pomóc współczesnemu czytelnikowi w zrozumieniu występujących w tekście źródłowym różnorodnych kontekstów i niuansów.
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że dokument powstał po 10 latach od opisywanych w nim wydarzeń. Zatem z punktu widzenia historyka jest to materiał bardzo wartościowy, stosunkowo mało przekłamany, gdyż wypowiadające się w nim osoby wciąż miały żywą pamięć na temat omawianych tam wydarzeń. Gdyby taki dokument został wytworzony dzisiaj, byłby on zdecydowanie mniej przydatny dla badaczy. To niezwykle cenne źródło historyczne.
Tajemnic związanych ze spotkaniem jest wiele. Już sam fakt, że do niego doszło jest intrygujący.
Spotkanie to było bezprecedensowe. Co więcej, poprzedziło słynne spotkanie w Jachrance z 1997 roku. Przypomnijmy, że tam, obok byłych polityków i wojskowych, do dyskusji zostali zaproszeni historycy i politologowie z Polski, Federacji Rosyjskiej i Stanów Zjednoczonych. Efektem spotkania w Jachrance była publikacja pokonferencyjna, która do dziś stanowi jedno z fundamentalnych źródeł do badań nad tematem stanu wojennego.
Postać generała Jaruzelskiego elektryzuje, wzbudza sensacje i krytykę. Miał opinię kunktatora. Wielu polityków, którzy z nim współpracowali – w tym Edward Gierek, uważało, że nie nadawał się do polityki. Jak można ocenić jego polityczną działalność? Jakim był politykiem?
Musimy wziąć pod uwagę kilka czynników, w tym to, kto i w jakim momencie wypowiadał się na temat Wojciecha Jaruzelskiego. Historykom znane są krytyczne słowa Edwarda Gierka na temat generała. W moim przekonaniu wynikają one z faktu, że Gierek stracił władzę w roku 1980, w wyniku strajków sierpniowych, a po nim stanowisko przejął Stanisław Kania, który był bliskim współpracownikiem Jaruzelskiego. Gierek był przekonany, że obaj spiskowali przeciw niemu. Musimy też pamiętać, że 10 lat wcześniej relacje Gierka i Jaruzelskiego wyglądały zupełnie inaczej. Edward Gierek przejął władzę w grudniu 1970 roku po odwołaniu Władysława Gomułki, między innymi dzięki Wojciechowi Jaruzelskiemu, który podczas posiedzeń partyjnego kierownictwa zasugerował, że jeśli strajki i protesty rozgrywające się na Wybrzeżu, rozleją się na Warszawę i inne ośrodki, to Wojsko Polskie nie będzie w stanie opanować sytuacji.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikację „Jaruzelski i inni o stanie wojennym. Stenogram debaty zorganizowanej w Wojskowym Instytucie Historycznym z okazji dziesiątej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego”!
Publikacja w wersji cyfrowej i papierowej jest bezpłatna. Plik cyfrowy będzie dostępny na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności. Egzemplarz papierowy można otrzymać w siedzibie instytucji (Targ Drzewny 8, 80-886 Gdańsk) lub wysyłając zamówienie na adres: [email protected].
Polecamy również odwiedzenie strony internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności.
To był jasny sygnał, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana polityczna, czyli de facto odwołanie ze stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Podsumowując, w latach 70. Gierek był niejako dłużnikiem Jaruzelskiego i dawał temu niejednokrotnie wyraz, gdy na przykład podczas spotkania ze strajkującymi robotnikami Stoczni Szczecińskiej w styczniu 1971 roku, powiedział, że generał Jaruzelski był wyłączony z kierowania wojskiem w grudniu 1970 roku. Dzięki zachowanym dokumentom, a także relacjom współpracowników Jaruzelskiego wiemy jednak, że to właśnie on odgrywał kluczową rolę w działaniach Wojska Polskiego podczas pacyfikacji Wybrzeża.
Po raz kolejny okazuje się, że historia nie jest czarno-biała i jak ważny jest kontekst historyczny.
Historia nigdy nie jest czarno-biała, a jeżeli spojrzymy na relacje panujące na szczytach Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to dostrzeżemy, że bardzo często między poszczególnymi działaczami zawiązywały się różnego rodzaju doraźne koalicje, które po jakimś czasie ulegały rozpadowi i zastępowane były innymi sojuszami.
Trzeba też przyznać, że generał Wojciech Jaruzelski mimo iż był z zawodu wojskowym, a nie politykiem, to bardzo umiejętnie odnajdywał się w realiach politycznych PRL. Najlepszym przykładem jest chociażby to, że w latach 60. nawiązał bliski kontakt z frakcją „partyzantów”, reprezentowanych przez Mieczysława Moczara. Był nawet świadkiem na ślubie Moczara, a także świadkiem na ślubie innego czołowego „partyzanta” – generała Grzegorza Korczyńskiego. Można zatem powiedzieć, że w latach 60. zaliczał się do tej frakcji. Z kolei w latach 70. zręcznie dołączył do zwycięskiej grupy współpracowników Edwarda Gierka. Co więcej, zdaniem części badaczy, zdołał u boku Gierka wypracować sobie bardzo samodzielną, jak na tamte czasy, pozycję i w dużej mierze osobiście kształtował rozwój Wojska Polskiego w latach 70. Edward Gierek po prostu nie ingerował w jego działania – w przeciwieństwie do chociażby Władysława Gomułki, który znacznie bardziej angażował się w tego typu sprawy.
Wraz z zachwianiem się pozycji politycznej Edwarda Gierka po czerwcu 1976 roku, dało się zauważyć zbliżenie Wojciecha Jaruzelskiego do Stanisława Kani, wówczas sekretarza KC PZPR, który jednocześnie z ramienia partii odpowiadał za funkcjonowanie służb specjalnych. Tandem Kania-Jaruzelski stawał się coraz bardziej wpływowy w kierowniczych gremiach Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Obaj zresztą mieli bardzo dobre notowania na Kremlu.
Przyglądając się karierze generała Jaruzelskiego i szybkości, z jaką wspinał się po kolejnych szczeblach drabiny zawodowej, można wysnuć wniosek, że był ambitny. Osoby z jego otoczenia politycznego wskazywały, że cechowała go chorobliwa ambicja. To uprawnione twierdzenie?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie zgodnie ze standardami naukowymi. Musielibyśmy najpierw zdefiniować, co rozumiemy jako „chorobliwą ambicję”. Bez wątpienia generał Jaruzelski był człowiekiem ambitnym. Jako przykład wystarczy podać jego zawrotną karierę wojskową. W 1956 roku, mając zaledwie 33 lata, został najmłodszym generałem brygady w Wojsku Polskim. Jego kolejne awanse też następowały w bardzo szybkim tempie. W 1973 roku – w wieku lat pięćdziesięciu – został generałem armii, co było wówczas najwyższym stanowiskiem w polskiej armii.
Ci, którzy z nim współpracowali – zarówno jego podwładni jak i zwierzchnicy, niejednokrotnie podkreślali, że był perfekcjonistą, a na tle ówczesnej kadry Wojska Polskiego wyróżniał się pracowitością i inteligencją. Nie można mu odmówić dużych zdolności. W pewnym sensie na jego wizerunek rzutuje jednak to, że na początku lat 80. skupił w swoich rękach praktycznie wszystkie kluczowe stanowiska partyjne i rządowe. Warto przypomnieć, że od kwietnia 1968 roku był ministrem obrony narodowej, od lutego 1981 roku – premierem PRL, od października 1981 roku – pierwszym sekretarzem KC PZPR. Po 13 grudnia 1981 roku dołączył do tego stanowisko przewodniczącego Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. To zestawienie stanowisk wygląda imponująco i w pełni oddaje jego ówczesną ogromną rolę polityczną.
Rozmawiamy w przededniu kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Jak wskazują Państwo w publikacji: „Premier Jaruzelski już 3 marca 1981 r. zapoznał premiera ZSRS Nikołaja Tichonowa z „Informacją o stanie przygotowań państwa do wprowadzenia stanu wojennego”. Jakie były kulisy tej sprawy? Jak długo trwały przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego?
Chciałbym na wstępie podkreślić, że jest rzeczą oczywistą, że władze każdego poważnego państwa przygotowują plany działania na najróżniejsze okoliczności. To, że w ogóle podjęto przygotowania do stanu wojennego nie powinno więc nas dziwić. Czym innym są jednak takie plany, a zupełnie czym innym – ich realizacja. Z zachowanych dokumentów wiemy, że pierwsze przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego pojawiły się w MSW latem 1980 roku, a więc niemal równolegle do prowadzonych negocjacji z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym obradującym w Stoczni Gdańskiej. Jednakże nie zdecydowano się na takie rozwiązanie. Co więcej, w tym czasie generał Jaruzelski był przeciwny rozwiązaniu siłowemu, czyli pacyfikacji Stoczni Gdańskiej, podobnie zresztą jak część innych wysokich rangą oficerów MON.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikację „Jaruzelski i inni o stanie wojennym. Stenogram debaty zorganizowanej w Wojskowym Instytucie Historycznym z okazji dziesiątej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego”!
Publikacja w wersji cyfrowej i papierowej jest bezpłatna. Plik cyfrowy będzie dostępny na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności. Egzemplarz papierowy można otrzymać w siedzibie instytucji (Targ Drzewny 8, 80-886 Gdańsk) lub wysyłając zamówienie na adres: [email protected].
Polecamy również odwiedzenie strony internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności.
Z relacji pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, opublikowanej w 1987 roku na łamach paryskiej „Kultury”, wiemy, że od jesieni 1980 roku przygotowania do stanu wojennego szły już pełną parą – zarówno w MSW, jak i w MON. Przy czym strona sowiecka ciągle poganiała Polaków, mówiąc, że trzeba jak najszybciej zdusić „pełzającą kontrrewolucję”, czyli „Solidarność”.
Z zachowanych dokumentów i relacji wiemy, że zarówno Stanisław Kania, jak i Wojciech Jaruzelski nie śpieszyli się z rozwiązaniem siłowym. Co więcej Kania w ogóle był przeciwny wprowadzeniu stanu wojennego. Opowiadał się za pokojowym wkomponowaniem „Solidarności” w ramy ustrojowe PRL, czyli de facto za przejęciem związku od środka. Miało to nastąpić chociażby poprzez sam fakt, że około miliona członków PZPR wstąpiło w szeregi „Solidarności”. W praktyce okazało się, że tzw. doktryna Kani była nieskuteczna. W drugiej połowie 1981 roku „Solidarność” mocno zradykalizowała swoje żądania wobec władz PRL a jednocześnie w partii coraz częściej mówiono, że dotychczasowa polityka jest nieskuteczna i trzeba doprowadzić do bardziej zdecydowanych działań, w tym do wprowadzenia stanu wyjątkowego, tudzież wojennego, gdyż tak właśnie definiowała to ówczesna Konstytucja PRL.
W tym momencie generał Wojciech Jaruzelski stał się niejako naturalnym kandydatem do następstwa po zgranym politycznie i tracącym zaufanie Sowietów Stanisławie Kani, który wciąż miał opory przed wprowadzeniem stanu wojennego. Właśnie dlatego w październiku 1981 roku Jaruzelski zastąpił Kanię na stanowisku pierwszego sekretarza KC PZPR. To był zwiastun nadchodzącej konfrontacji, choć nie dla wszystkich obserwatorów było to wówczas oczywiste.
Przez lata tłumaczono wprowadzenie stanu wojennego potrzebą podjęcia działań zmierzających do uniemożliwienia ZSRS zbrojnej interwencji, która miałaby służyć ratowaniu socjalizmu w Polsce za wszelką cenę. W efekcie miał on wpływ na utrzymanie się u władzy ekipy gen. Jaruzelskiego. Jakie było prawdziwe podłoże tej decyzji?
Dokumenty, które zachowały się na temat okoliczności towarzyszących wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, są wybiórcze i bardzo nieliczne. Mam tu oczywiście na myśli dokumenty sowieckie – o czym piszę szerzej w posłowiu do naszej książki. Bardzo trudno jest zatem definitywnie rozstrzygnąć kwestię zasadniczą, dotyczącą tego czy stan wojenny rzeczywiście był owym „mniejszym złem” i uchronił Polskę przed sowiecką interwencją, czy też było to dla generała Jaruzelskiego jedynie wygodne alibi, które spreparował post factum, żeby wytłumaczyć Polakom decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Decyzja ta w realiach 1981 roku sprowadzała się przede wszystkim do internowania blisko 10 000 czołowych działaczy „Solidarności”, a więc władze PRL wykorzystały stan wojenny do swoistej dekapitacji „Solidarności”, czyli do wyeliminowania z aktywnej działalności czołowych przedstawicieli niepokornego związku zawodowego. W tym kontekście stan wojenny był niewątpliwie próbą utrzymania realnego socjalizmu a także utrzymania dyktatury Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Partia bowiem na początku lat 80. przeżywała głęboki kryzys. Z tej ostatniej perspektywy stan wojenny wydaje nawet desperacką próbą utrzymania w ryzach rozsypującej się PZPR, gdyż przypomnijmy, że aż 1/3 jej członków wstąpiła do „Solidarności”.
Wiele dokumentów potwierdza poważne obawy kierownictwa PZPR przed tym jak dalej zachowywać się będzie ten milion członków partii należących do „Solidarności”. Po 13 grudnia 1981 roku ludzie ci w większości opuścili szeregi związku, który zresztą przestał pełnić funkcję masowego związku zawodowego, gdyż jego działalność została zawieszona i przekształcił się w stosunkowo nieliczną podziemną organizację opozycyjną. Trzeba też brać pod uwagę to, że z punktu widzenia ówczesnych decydentów komunistycznych takie rozwiązanie rzeczywiście przetrąciło kręgosłup „Solidarności”. Wielu obserwatorom wydawało się wówczas, że związek już się nie odrodzi. Z kolei generał Jaruzelski często wspominał, że nie będzie powrotu do sytuacji sprzed 13 grudnia 1981 roku.
Wszystko to nie zmienia faktu, że brak źródeł, które definitywnie rozstrzygnęłyby stopień zagrożenia sowiecką interwencją w Polsce na początku lat 80., dlatego analizowanie tego problemu to wciąż bardziej wróżenie z fusów niż rzetelne badania historyczne. Generał Jaruzelski i jego najbliżsi współpracownicy byli jednak świadomi tego, co wydarzyło się w 1956 na Węgrzech, w 1968 roku w Czechosłowacji i w 1979 roku w Afganistanie.
Przypomnijmy, że za każdym razem gdy władze wymienionych wyżej krajów traciły kontrolę nad życiem politycznym i społecznym, miała miejsce interwencja armii sowieckiej, która przywracała pełną kontrolę Moskwy nad tym terytorium. Z tego punktu widzenia nie można wykluczyć, że generał Jaruzelski rzeczywiście był przekonany o realności groźby sowieckiej interwencji. Czynienie mu wyrzutów, że uległ naciskom Kremla i zdecydował się na pacyfikację „Solidarności” własnymi siłami, jest zatem naiwne i ahistoryczne. Trudno też oczekiwać od znanego z ostrożności byłego zwiadowcy, aby nagle zdecydował się zagrać va banque i postawić na szali losy państwa, narodu i swoje własne, licząc po cichu na to, że grożący mu zbrojną interwencją przywódcy sąsiedniego supermocarstwa zwyczajnie blefują.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikację „Jaruzelski i inni o stanie wojennym. Stenogram debaty zorganizowanej w Wojskowym Instytucie Historycznym z okazji dziesiątej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego”!
Publikacja w wersji cyfrowej i papierowej jest bezpłatna. Plik cyfrowy będzie dostępny na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności. Egzemplarz papierowy można otrzymać w siedzibie instytucji (Targ Drzewny 8, 80-886 Gdańsk) lub wysyłając zamówienie na adres: [email protected].
Polecamy również odwiedzenie strony internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności.
Jednocześnie należy podkreślić, że dopóki polscy historycy nie będą mieli pełnego wyglądu w archiwalia postsowieckie, to nigdy nie uda nam się tego problemu rozstrzygnąć. W tym sensie w zasadzie nic nie zmieniło się od lat 90., kiedy to profesor Andrzej Paczkowski w ekspertyzie napisanej dla sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej stwierdził, że wobec braku wielu kluczowych dokumentów spór dotyczący tego czy stan wojenny był rzeczywiście „mniejszym złem”, jest nierozstrzygalny. Od siebie dodam, że – poza nielicznymi wyjątkami – dyskusja tocząca się od lat wokół tego tematu ma bardziej charakter publicystyczny niż merytoryczny.
Sam Jaruzelski podczas spotkania w Rembertowie mówił, że stan wojenny był konieczny. Toczący się spór z pewnością nie zostanie rozstrzygnięty w najbliższym czasie z uwagi na sytuację geopolityczną i postawę Rosji.
Wobec ograniczonego dostępu do dokumentów postsowieckich historykom pozostaje zatem jedno wyjście – powinni wstrzymać się od pochopnych prób definitywnego rozstrzygania tego problemu.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. Na początku lat 80. generał Jaruzelski nie wspominał publicznie o tym, że stan wojenny został wprowadzony z inspiracji sowieckiej. Tak naprawdę pierwszą osobą, która podała publicznie tę informację, był pułkownik Kukliński. Uczynił to na łamach paryskiej „Kultury” w 1987 roku. Ewidentnie chciał wtedy pokazać niesuwerenność decyzji Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku, paradoksalnie jednak dostarczył generałowi cenne alibi. Krytyczny wobec niego Kukliński, skazany zaocznie na karę śmierci przez sąd wojskowy w PRL, stwierdził bowiem publicznie, że na Jaruzelskiego naciskały władze sowieckie. Sądzę, że jest to ważna informacja, o której powinniśmy pamiętać, patrząc na całą tę sytuację. Co więcej, Kukliński w tym samym wywiadzie zapytany o to, do kiedy właściwie Polsce groziła interwencja wojsk Układu Warszawskiego, stwierdził, że w zasadzie istniała ona cały czas, to znaczy aż do momentu wprowadzenia stanu wojennego. Trudno oczywiście traktować tę opinię jako dowód rozstrzygający. Jednakże biorąc pod uwagę fakt, że Kukliński, jako wysokiej rangi oficer sztabowy, przez kilkanaście miesięcy brał aktywny udział w przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego, nie możemy ignorować tej wypowiedzi.
Leonid Breżniew, sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, wątpił w możliwości Jaruzelskiego, negatywnie oceniał go jako przywódcę „puczu”. Jak go oceniał?
W tym wypadku mamy podobną sytuację jak z wcześniejszą opinią Edwarda Gierka. Leonid Breżniew wielokrotnie krytykował zarówno Jaruzelskiego, jak i Kanię za to, że są zbyt pobłażliwi dla „Solidarności”, że ustawiają się defensywnie wobec żądań związku i tolerują powstającą w PRL dwuwładzę. To było niedopuszczalne z punktu widzenia Sowietów. Nieprzypadkowo zresztą już pod koniec sierpnia 1980 roku na Kremlu powstała komisja do spraw polskich kierowana przez Michaiła Susłowa, która bacznie śledziła tak zwany „polski kryzys” i informowała na bieżąco KC KPZS na temat tego, co dzieje się w Polsce. Jednocześnie Breżniew wielokrotnie wyrażał swoje uznanie dla działalności Wojciecha Jaruzelskiego. Trzeba powiedzieć, że Jaruzelski cieszył się na Kremlu stosunkowo dużym zaufaniem. Można zatem przyjąć tezę, że przywódca sowiecki stosował wobec niego swego rodzaju politykę kija i marchewki. Z jednej strony chwalił generała za niektóre działania, a z drugiej strony nie wahał się go ostro krytykować. To była typowa gra psychologiczna.
Znamienne jest to, że kiedy Jaruzelski objął funkcję pierwszego sekretarza KC PZPR w październiku 1981 roku, to właśnie Leonid Breżniew zadzwonił do niego z gratulacjami. Z zapisu tej rozmowy wynika, że Jaruzelski powiedział mu wprost, że ma pełną świadomość tego, iż objęcie tego nowego stanowiska zawdzięcza osobistemu poparciu samego Breżniewa. Ten faktycznie nierzadko krytykował Jaruzelskiego za uległość wobec „Solidarności”, ale jednocześnie – jeśli wierzyć zapisowi wspomnianej rozmowy – był promotorem awansu Jaruzelskiego na stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR.
Można powiedzieć, że łączyła ich szorstka przyjaźń.
Wydaje mi się, że jest to doskonałe podsumowanie relacji panujących między Wojciechem Jaruzelskim a Leonidem Breżniewem. W zasadzie stwierdzenie to znakomicie oddaje również relacje istniejące między wieloma innymi przywódcami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Najlepszym przykładem są tu chociażby relacje Władysława Gomułki z Nikitą Chruszczowem.
Takie przykłady można mnożyć, a wskazana prawidłowość występuje nie tylko w wielkiej polityce, ale i w zwyczajnych relacjach interpersonalnych.
Mimo różnych krytycznych słów, z punktu widzenia polityki sowieckiej, generał Jaruzelski dobrze spełnił swoją rolę. Jeśli spojrzymy na stan wojenny zupełnie chłodnym okiem, można powiedzieć, że tę przysłowiową „brudną robotę” za Sowietów wykonał właśnie Jaruzelski. Wprowadził stan wojenny i aresztował przywódców „Solidarności” przy stosunkowo niedużym oporze społecznym i stosunkowo niewielkiej liczbie ofiar. Z punktu widzenia Sowietów było to rozwiązanie optymalne. Natomiast jakakolwiek interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Polsce była w Moskwie rozpatrywana jako wielkie niebezpieczeństwo dla Związku Sowieckiego. Przede wszystkim dlatego, że spodziewano się trudnych do przewidzenia ofiar śmiertelnych po obu stronach i wynikających z tego ogromnych strat wizerunkowych dla ZSRS. Obawiano się także potężnych sankcji ekonomicznych ze strony krajów zachodnich. Jeśli więc spojrzymy w ten sposób na stan wojenny, to trudno nie uznać jego przebiegu za korzystny dla Związku Sowieckiego.
A kiedy zaplanowano premierę książki?
Premiera książki odbędzie się w piątek 15 grudnia 2023 r. o godz. 17.00 w Sali BHP Stoczni Gdańskiej (ul. ks. Jerzego Popiełuszki 6, dawniej ul. Doki 1). Do udziału w spotkaniu zapraszam wszystkich chętnych.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Instytutem Dziedzictwa Solidarności.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po publikację „Jaruzelski i inni o stanie wojennym. Stenogram debaty zorganizowanej w Wojskowym Instytucie Historycznym z okazji dziesiątej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego”!
Publikacja w wersji cyfrowej i papierowej jest bezpłatna. Plik cyfrowy będzie dostępny na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności. Egzemplarz papierowy można otrzymać w siedzibie instytucji (Targ Drzewny 8, 80-886 Gdańsk) lub wysyłając zamówienie na adres: [email protected].