Pałacyk Michla: bohaterski opór oddziału „Gryfa”
Zobacz też: Powstanie Warszawskie w Histmag.org
Pałacyk Michla: historia
Słowo-klucz to „był”, bo sam budynek już nie istnieje – został wyburzony przez Niemców po złamaniu oporu w tej części miasta. Nim jednak się to stało, pałacyk Michlera – bo tak powinna brzmieć jego właściwa nazwa – stał się miejscem zaciekłych walk młodych powstańców ze słynnego batalionu „Parasol”. Sam budynek był w zasadzie piętrową, mieszkalną kamieniczką w stylu eklektycznym wybudowaną dla Karola Henryka Michlera i jego rodziny pod adresem Wolska 40. Przedsiębiorca ten był majstrem młynarskim i założycielem towarzystwa zrzeszającego mistrzów tego fachu. To właśnie dlatego w pobliżu pałacyku znajdowały się młyny parowe i zakłady piekarskie. Miejsce to, choć wartościowe ze strategicznego punktu widzenia, areną walk w pierwszych dniach sierpnia stało się w zasadzie dosyć przypadkowo.
Przygotowania i wybuch powstania
Ostatnie tygodnie lipca 1944 roku były w Warszawie pełne napięcia. Poza wszelką wątpliwością pozostawał fakt, że III Rzesza chyliła się ku całkowitemu upadkowi. Na froncie zachodnim alianci z sukcesem dokonali lądowania w Normandii, na wschodzie Armia Czerwona i „berlingowcy” ustawicznie przesuwali linię walk w kierunku Wisły. Być może los nazistowskich Niemiec zostałby przypieczętowany szybciej, gdyby zamach na Hitlera z 20 lipca się powiódł. Führer został jednak tylko lekko ranny i zaczął rozprawiać się z realnymi (lub też wyimaginowanymi) spiskowcami.
Okupacyjne władze Warszawy zdawały sobie sprawę z powagi ówczesnej sytuacji. Niemiecki aparat administracyjny, na czele z gubernatorem dystryktu warszawskiego Ludwigiem Fischerem, zaczął się ewakuować na zachód. Mimo początkowego opuszczenia miasta, gubernator wrócił do Warszawy 27 lipca i czym prędzej ogłosił wielką mobilizację ludności: następnego dnia wszyscy mężczyźni w wieku 17–65 lat mieli stawić się do kopania rowów przeciwczołgowych. Było to zapewne pokłosie decyzji Hitlera, który zabronił dalszej ewakuacji i nakazał uczynić z miasta twierdzę. Mieszkańcy stolicy, mimo grożących im represji, niemal całkowicie zbojkotowali ogłoszony przez megafony rozkaz. Konfrontacja siłowa wisiała w powietrzu. W dzienniku działań bojowych niemieckiej 9. Armii zachowały się zapisy, jakoby wybuchu walk Niemcy oczekiwali już o 23:00 29 lipca 1944 roku. Nieco wcześniej tego samego dnia radio „Moskwa” nadało komunikat zachęcający mieszkańców stolicy do walki z okupantem, nazajutrz w podobnym tonie nadawała komunistyczna radiostacja Związku Patriotów Polskich „Kościuszko”. Później okazało się jednak, że Sowieci ani myśleli wkraczać do Warszawy, z kolei oddziały generała Zygmunta Berlinga zaczęły walki w rejonie tego miasta dopiero we wrześniu (na początku sierpnia znajdowały się pod Puławami, Dęblinem i na przyczółku magnuszewskim). Jak również wiadomo, beczka prochu jaką była wówczas Warszawa wybuchła dopiero 1 sierpnia, w godzinę „W” – o 17:00.
W powstaniu od samego początku brały udział bataliony, których korzeni należy doszukiwać się w ruchu harcerskim, takie jak „Zośka”, „Wigry” czy najważniejszy z punktu widzenia opowieści o pałacyku Michla „Parasol”. Początkowo jednostka ta, sformowana przez kapitana Adama Borysa, ps. „Pług”, nosiła nazwy „Agat” (od „anty-gestapo”) i „Pegaz” („przeciw gestapo”) i do lipca 1944 roku wzięła udział w trzynastu operacjach specjalnych, z których za najsłynniejszą można uznać „Akcję Kutschera”, w której zginął Franz Kutschera, dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim. W momencie rozpoczęcia walk 1 sierpnia „Zośka” i „Parasol” jako części Zgrupowania „Radosław” koncentrowały się w dzielnicy Wola, w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Dla oddziału „Pługa” punktami zbornymi były Dom Starców u zbiegu ulic Karolkowej i Żytniej oraz okolice cmentarza kalwińskiego.
W pierwszych dniach sierpnia stan łączny „Parasola” wyniósł 574 żołnierzy. W II plutonie I kompanii nominalnym dowódcą był plut. pchor. Władysław Wajnert „Władek”, pozostał on jednak na Żoliborzu i dowódcą faktycznym był jego zastępca, sierż. pchor. Janusz Brochwicz-Lewiński, ps. „Gryf”. To właśnie on miał dowodzić obroną pałacyku. Na sam budynek natknął się w trakcie jednego z obchodów. Wspominał to w ten sposób:
Trzeciego dnia na patrolu wlazłem na ulicę Wolską. Jak zobaczyłem ten dom przypominający pałacyk pod numerem 40, to pomyślałem, że będę w nim robił robotę i napisałem meldunek do „Dyrektora”, że mam tam dobrą kwaterę do obrony i do akcji. Ona była niedaleko barykad i gdy Niemcy będą szli rozwalać barykadę na Młynarskiej, to musieliby przejść pod moim domem. (...)
Walki o pałacyk
Oddział „Gryfa” zajął budynek 3 sierpnia, w pełnej konspiracji, licząc, że Niemcy nie zorientują się w ich obecności. Część powstańców pod przewodnictwem Janusza Ligęzy „Kruka” obsadziła także fabrykę papieru Franaszka która znajdowała się po drugiej stronie ulicy. Kolejna doba upłynęła „Gryfowi” na fortyfikowaniu Wolskiej 40, niedaleko naprawiane były też barykady które zdążyły już ucierpieć w wyniku bombardowań. Doszło również do krótkiej wymiany ognia, ponieważ w pobliże polskich pozycji zabłądziła niemiecka ciężarówka. Gdy kierowca zorientował się, że na jego drodze znajduje się nieprzejezdna barykada, zaczął zawracać i w tym właśnie momencie Donat Czerewacz ps. „Sójka” otworzył ogień. Końcowy efekt był taki, że kierowca ciężarówki, podoficer SS dostał się do niewoli, a drugi z Niemców przebywających w pojeździe uciekł. Jeniec zdradził przy okazji parę informacji na temat stanu swojego oddziału, po czym został odesłany na tyły do dowództwa batalionu.
Wieczór i noc z 4 na 5 sierpnia była szczególna: to właśnie wtedy Józef Szczepański ps. „Ziutek” miał po raz pierwszy zaśpiewać swój utwór „Pałacyk Michla”, grając przy tym na pianinie, które zostawili po sobie właściciele budynku. Jedna z najbardziej charakterystycznych powstańczych pieśni nie tylko dodawała wówczas otuchy, ale stanowiła też swoisty hymn batalionu. Wieczór w dobrej atmosferze bez wątpienia przydał się młodym ludziom, którzy niebawem mieli stanąć wobec ogromnego wyzwania. Rano bowiem rozpoczął się właściwy szturm sił niemieckich.
Artykuł inspirowany książką Jarosława Wróblewskiego pt. „Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola”:
Był to w zasadzie frontalny atak na dzielnicę Wola i bataliony harcerskie które obsadzały tę część stolicy znalazły się w rejonie wyjątkowo krwawych walk. Brochwicz-Lewiński określał swoich ludzi jako bardzo patriotycznie i entuzjastycznie nastawioną młodzież, której doświadczenie w boju było jednak nie porównywalne z oddziałami niemieckimi, zahartowanymi często nawet i trzyletnim doświadczeniem frontowym. Odcinek na wysokości Wolskiej 39 i 40 zajęło kilkudziesięciu powstańców uzbrojonych m.in. w karabin maszynowy MG-42, kilka pistoletów maszynowych typu MP-40, Sten lub Błyskawica oraz granaty różnego rodzaju. Walczących wsparł oddział „Narocz” pod dowództwem Bronisława Jastrzębskiego ps. „Damazy”.
Pierwsze natarcie rozpoczęło się między piątą i szóstą rano. Zgodnie z oczekiwaniami Niemcy nie zorientowali się w sytuacji obsadzenia budynków i po przepuszczeniu części szturmujących padł rozkaz do otworzenia ostrzału. Wróg dostał się pod ogień krzyżowy i wedle relacji „Gryfa” poniósł ciężkie straty – przede wszystkim udało rozbić się dwa gniazda karabinów maszynowych, a liczba zabitych i ciężej rannych miała wynosić czternaście osób. Załoga obsadzająca pałacyk nie poniosła strat własnych, z kolei w fabryce Franaszka powstańcy mieli dwóch rannych i pierwszą ofiarę śmiertelną walk – kpr. pchor. Ryszarda Niewiadomskiego ps. „Ryś”. Pierwszy szturm zakończył się około siódmej i Polacy przystąpili przede wszystkim do pośpiesznego zbierania broni i amunicji pozostawionej przez Niemców.
Drugie natarcie miało miejsce mniej więcej od ósmej i było wyzwaniem dużo większym, gdyż wróg nacierał przy wsparciu czołgu, popularnej „Pantery”, wedle relacji Brochwicza-Lewińskiego w sile między dwustu a trzystu żołnierzy. Poruszali się oni w jednej kolumnie po stronie pałacyku, podczas gdy czołg jechał przeciwległym krańcem Wolskiej. Dzięki tej taktyce i osłonie ogniowej z czołgu nazistom udało się podejść niebezpiecznie blisko polskich pozycji. W pałacyku Michla część walczących zajęła tylne pokoje piętra, cześć zbiegła do piwnicy, a część udała się do bramy, z kolei załoga fabryki podzieliła się na grupę z granatami na piętrze i z pistoletami maszynowymi na parterze. Dzięki tego typu przegrupowaniom i wykorzystaniu granatów udało się odeprzeć także i ten szturm.
Kolejny atak miał miejsce około dziesiątej i tym razem był przeprowadzony z wykorzystaniem już dwóch „Panter”, których ogień bezlitośnie zamieniał pałacyk w ruinę. Esesmani podjęli próbę wyważenia bramy kamieniczki, jednak po wymianie ognia (i podpaleniu jednego z czołgów) ponownie odstąpili od natarcia. Sama ulica Wolska wypełniała się powoli ciałami poległych Niemców, które w miarę trwania walk zaczynały nawet służyć żołnierzom wroga za osłony. Kolejny, czwarty już wypad sił niemieckich nastąpił o jedenastej. Powstańcy wycofali się z niemal całkowicie zrujnowanego już domu rodziny Michlerów i zajęli pozycje wśród pobliskich młynów parowych i magazynów. Po raz kolejny z pożytecznym wykorzystaniem granatów udało się odeprzeć agresorów, ale sytuacja stawała się krytyczna – straty ze strony polskiej rosły, a zagrożony był inny odcinek walk przy ulicy Górczewskiej. W tej sytuacji „Gryf” otrzymał rozkaz by wycofać swoich podkomendnych z zajmowanych pozycji. Około godziny piętnastej, po piątej fali ataku, Niemcy ostatecznie zajęli pałacyk.
Epilog
Pałacyku Michla próżno szukać na obecnej mapie polskiej stolicy. Wkrótce po jego zajęciu Niemcy wyburzyli to, co zostało z niegdyś charakterystycznego domu warszawskiej rodziny młynarzy. 9 sierpnia batalion „Parasol” został ostatecznie wycofany z Woli na Stare Miasto i wówczas jego straty wynosiły ok. 40% stanu pierwotnego. Inny harcerski batalion, „Zośka”, miał w tym momencie straty wynoszące ok. 75 zabitych i 100 rannych. Sytuacja zmusiła powstańców do odwrotu, ale ich dzielna postawa była wręcz militarnym ewenementem. Obrona odcinka na ul. Wolskiej 39 i 40 była przykładem odparcia przeważających sił wroga, który potrzebował aż pięciu podejść i wsparcia pancernego by złamać opór warszawiaków w tym miejscu.
Janusz Brochwicz-Lewiński, którego wspomnienia zostały po raz kolejny zebrane i przedstawione szerszej publiczności przy okazji wydania w tym roku książki Jarosława Wróblewskiego Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, dowodził oddziałem szturmowym aż do 8 sierpnia, kiedy to w trakcie walk na wolskim Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym został poważnie postrzelony w brodę. Dwa strzały zatrzymały się także na noszonym przez niego zdobycznym stahlhelmie i choć ocaliło mu to życie, jego stan był bardzo poważny. Jeszcze leżąc w powstańczym szpitalu odznaczony został krzyżem Virtuti Militari.
„Gryf” przeżył jednak ciężki czas wojny, a po zakończeniu tego konfliktu przebywał na emigracji. Do Polski wrócił w 2002 roku. Zmarł niedawno, bo 5 stycznia 2017 roku i pośmiertnie został mianowany generałem dywizji. Po latach okazało się, że jego wspomnienia i świadectwo na temat walk na ulicy Wolskiej okazały się nawet trwalsze niż niektóre z budynków, których bronili chłopcy od „Parasola”.
Bibliografia:
- Głuszek Zygmunt, Zawsze na pierwszej linii. Harcerstwo w powstaniu [w:] Powstanie warszawskie 1 sierpnia – 2 października 1944. Służby w walce, pod redakcją R. Śreniawy-Szypiowskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994.
- Goldman Roman, Bój Warszawy. 1 sierpień – 2 październik 1944 [w:] Powstanie Warszawskie. Antologia tekstów nieobecnych, pod red. Jacka Z. Sawickiego, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2004.
- Richie Alexandra, Warszawa 1944. Tragiczne powstanie, Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2014.
- Stachiewicz Piotr, „Parasol”. Dzieje oddziału do zadań specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
- Wróblewski Jarosław, Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2017.
- Zawodny Janusz K., Powstanie warszawskie w walce i dyplomacji, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2005.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz