Napoleon w Moskwie – początek końca potęgi
Nie doszło jeszcze do zajęcia miasta przez wojska napoleońskie, a panika już przybrała zastraszające rozmiary. Mieszkańcy gromadnie uciekali. Rostopczin z rozkazu Aleksandra rozpoczął budowę olbrzymiego balonu, który miał się wznieść ponad zgromadzone na przedpolach Moskwy obce wojska, a wytropiwszy sztab francuskiego cesarza, sypnąć gradem kul i zniszczyć centrum dowodzenia, być może zabić samego Napoleona. Już kilka miesięcy wcześniej rozpoczęto pod Moskwą tajne prace nad budową latających maszyn. Przygotowaniami kierował niemiecki inżynier Franz Leppich — kapitan w służbie rosyjskiej. Całe przedsięwzięcie było tak tajne, że wiedziały o nim tylko cztery osoby i Aleksander, który zaaprobował niezwykły pomysł. Wydano 72 tysiące rubli, przeszkolono 50 osób do podniebnego startu. Konstrukcja powietrznej „machiny piekielnej” była jednak wadliwa i ten zuchwały plan uratowania Moskwy, a może i zakończenia wojny, się nie powiódł.
Skoro zawiodły działania militarne, pozostały pozamilitarne, w których Rosjanie mieli długą tradycję i duże doświadczenie. Kutuzow szykował Napoleonowi moskiewską pułapkę. Przechwalał się, że Bonaparte może go pokonać, ale przechytrzyć nie zdoła. Agenci głównodowodzącego dezinformowali Francuzów, że miasto będzie się bronić do upadłego, że wojsko nigdy Moskwy nie opuści. Tymczasem 13 września na tajnej naradzie wojennej w Filach podjęto decyzję o poddaniu miasta. Przekazano ją Aleksandrowi i Rostopczinowi, ale nie była ona dla nich zaskoczeniem, bo wiedziano, że Moskwa ocaleje w inny sposób, że będzie początkiem końca Wielkiej Armii. W mieście potajemnie gromadzono zapasy materiałów łatwopalnych i wybuchowych, usunięto sprzęt przeciwpożarowy, ogołocono magazyny z żywności i innych środków niezbędnych do życia; wszystko przebiegało zgodnie z planem Aleksandra. Już bowiem w ostatnim dniu swego pobytu w Moskwie polecił on przecież Rostopczinowi przygotowanie ewakuacji miasta i pułapki, skoro nie było nadziei na jego utrzymanie. Sto pięćdziesiąt wozów wywiozło skarby moskiewskie z cerkwi i pałaców. Po tygodniu w wielkiej tajemnicy konwój przybył do Kołomny, a stamtąd udał się do Niżnego Nowogrodu. Całą operację przeprowadzono tak sprawnie, że w odróżnieniu od nieudolnej ewakuacji petersburskiej moskiewskiej nikt nie zauważył. Nie zdołano wszakże wywieźć wszystkich bogactw i część z nich wpadła potem w ręce zdobywców.
Aleksander był więc dobrze poinformowany o przygotowaniach do „samolikwidacji” Moskwy i jego późniejsze wynurzenia, że pożar starej stolicy „prześwietlił jego duszę”, pokrywały prawdziwą intencję — poświęcenia wszystkiego, także „świętego miasta”, dla ratowania Rosji.
Rozpoczął się ostatni akt moskiewskiej rozgrywki. Mimo ostrzeżeń, jakie w tym czasie docierały do Napoleona, nie cofnął się on przed wkroczeniem do Trzeciego Rzymu, być może nawet nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad jego armią, co więcej — oczekiwał godnego powitania. Europa w napięciu obserwowała zmagania na Wschodzie, u bram miasta, które w zachodniej propagandzie nazywane było Tebami Północy, stolicą Wielkiego Mogoła.
W nocy 13 września Kutuzow wydał rozkaz opuszczenia Moskwy przez podległe mu oddziały, co dla głównodowodzącego było koniecznością strategiczną, a dla tych mieszkańców, którzy pozostali w mieście, szokiem. Ekipa przygotowująca latające maszyny do bombardowania przeniosła się do Niżnego Nowogrodu, potem do Oranienbaumu. Tajnej broni wszak nigdy nie zbudowano i projekt upadł. Droga do Moskwy stała otworem. Napoleon przebywał już na obrzeżach miasta. Na żaden opór nie natrafił. Starej stolicy nie trzeba było zdobywać. Ostatnią noc przed wkroczeniem do Moskwy Napoleon spędził przed rogatką dorogomiłowską, w domu tak prymitywnym i brudnym, że rano znaleziono w jego łóżku i na ubraniu robaki.
Rankiem 14 września wódz i jego żołnierze ujrzeli przed sobą drewniane domy i kredowobiałe sobory wielkiego miasta. Cesarz i jego świta stali na Pokłonnej Górze. Żołnierze krzyczeli: „Moskwa, Moskwa!” i klaskali w dłonie. Niejednemu zapewne marzyły się łupy w postaci bajecznych skarbów, ukrytych, jak wieść niosła, w podziemiach Kremla. Napoleon nadaremnie oczekiwał delegacji z kluczami do miasta. Nikt nie przybył. Była to jego pierwsza prestiżowa porażka. W samej Moskwie część zbrojnych z nadzieją czekała na jego przybycie, przekazując informacje wojskom napastnika. Gdy król Neapolu Joachim Murat wkroczył na przedmieścia, konni Kozacy otoczyli go z okrzykami zachwytu i ogłosili swoim hetmanem. Wieść o zdradzie „wiernych Kozaków” była dla Aleksandra nowym ciosem.
Tekst jest fragmentem książki „Aleksander I. Wielki gracz, car Rosji – król Polski”:
Wieczorem Napoleon wkroczył do miasta. Jego pokojowe zajęcie natychmiast zamieniło się w ponury dramat: wybuchły gwałtowne zamieszki. Tłum zgromadzony pod domem Rostopczina, uzbrojony w topory, ruszył na obce wojska. Francuzi bez trudu stłumili wrogie wystąpienie. Czaiło się jednak inne niebezpieczeństwo, którego się nie spodziewano i które miało okupantów drogo kosztować. O godzinie drugiej w nocy doniesiono francuskiemu cesarzowi o pożarze w dzielnicy kupieckiej, w centrum miasta. Był to umówiony sygnał do rozpoczęcia większej akcji. Zorganizowane grupy podpalaczy wzniecały ogień. Pożar szalał bez przerwy przez kilka dni. Zginęły tysiące ludzi. Stała się rzecz, której Napoleon nie przewidział. Mimo że przeczytał wiele książek dotyczących historii Rosji, przeoczył znamienny fakt, że w wiekach minionych ruską specjalnością w walce z Tatarami były podpalenia. Moskwa wielokrotnie płonęła.
Teraz Francuzi wyłapywali podpalaczy i rozstrzeliwali ich. Gwardia cesarska rozlokowała się na Kremlu, ale i tam nie była bezpieczna. Sami Rosjanie rozpowszechniali pogłoski, że Kreml jest podminowany. Główny sprawca pożaru, hrabia Rostopczin, podłożył ogień pod własny pałac na Łubiance i zostawił na nim napis: „Francuzi! W Moskwie zostawiłem wam dwa moje domy o wartości pół miliona rubli, ale znajdziecie tylko popiół” . Hrabia nie zamierzał jednak rozstawać się ze swoim wspaniałym pałacem i znał sposób na jego uratowanie oraz ocalenie znajdującej się w nim imponującej biblioteki. Zapalające głownie podłożył pod zabudowania gospodarcze.
Pożar Moskwy odbił się szerokim echem w całym kraju. Spierano się o celowość podpalenia miasta i szukano winnych. Rostopczin odsunął od siebie oskarżenia, zrzucając odpowiedzialność a to na francuskich podpalaczy, a to na z góry powzięty plan. Na Aleksandra nie padł nawet cień podejrzenia, ale też pożar ten bynajmniej nie stał się dla niego „przełomem duchowym”, jak chce legenda.
Dramat Moskwy wstrząsnął Rosją i być może o to właśnie chodziło. W wielu miastach magistraty zabroniły organizowania zabaw, występów muzycznych, uczestnictwa kapel podczas ślubów. Kobietom zalecono noszenie skromnych strojów bez biżuterii. Na Zakaukaziu organizowano oddziały zbrojne, do których wstępowano całymi rodzinami. Aleksander zwrócił się do duchowieństwa prawosławnego i ormiańskiego, aby mobilizowało ludność chrześcijańską znajdującą się pod władzą turecką i perską. Ci, którzy pozytywnie odpowiedzieli na apel cara, zostali odznaczeni orderami i medalami. Patriarcha gruziński Jefrem otrzymał Order Aleksandra Newskiego. Na Syberii sformowano dwadzieścia pułków Baszkirów. Aleksander miał na swe usługi potężną organizację cerkiewną, ale ta przy całym swoim autorytecie posługiwała się jedynie orężem duchowym, a na froncie potrzebny był ten prawdziwy. Przewaga militarna wciąż leżała po stronie Napoleona, aczkolwiek nie była to już taka potęga jak na początku kampanii.
Mimo że katastrofa moskiewska przybrała ogromne rozmiary, Napoleon czynił nadludzkie wysiłki, aby przywrócić normalne funkcjonowanie miasta, stworzyć wrażenie, że stara stolica żyje i się bawi. W Moskwie mieszkało prawie trzy tysiące Francuzów i teraz to oni nadawali ton. Francuscy kupcy, artyści i agenci wyszli z kryjówek, które chroniły ich od nienawiści rozjuszonego tłumu. Przebywające w dawnej stolicy francuskie trupy teatralne wystawiały dla żołnierzy spektakle komediowe. Organizowano tańce, koncerty pieśni i romansów rosyjskich. Co wieczór na Kremlu wykonywano ulubione pieśni cesarza. Pragnął on zaskarbić sobie przychylność pozostałych w mieście moskwian i ciągle oczekiwał nadejścia deputacji z prośbą o pokój. Łudził się, że Aleksander nie wyjdzie cało z wypadków moskiewskich i że jeżeli jeszcze nie został obalony, z taką prośbą wystąpi. Wystosował do niego list z propozycją zawarcia pokoju. Uważał wojnę za zakończoną, a cesarza Rosji za pokonanego. Lada dzień spodziewał się odpowiedzi z Petersburga. Aleksander uznał, że pismo Napoleona nie zasługuje na odpowiedź. Dla rosyjskiego imperatora wojna dopiero na dobre się zaczynała.
Oczekując na odpowiedź, Napoleon tracił drogocenny czas. Położenie jego wojska pogarszało się. Nastała słotna jesień, zaczęło brakować żywności. Chłopi z okolicznych wsi, mimo obietnicy wysokiej zapłaty, odmawiali dostarczania żywności na rynek moskiewski, a francuskich wysłanników przepędzano. Obniżyła się dyscyplina w wojsku, żołnierze rabowali wszystko, co nadawało się do wywiezienia, nawet naczynia liturgiczne i kostiumy teatralne. Dochodziło do bójek, bo każdy chciał wyrwać jakiś łup. Utrzymanie porządku w mieście było coraz trudniejsze. Rosjanie pozostawili na miejscu 14 tysięcy butelek wina i 8 milionów butelek wódki. „Wódka to kawa husarza” — mówili żołnierze. Oficerowie spędzali całe noce na pijackich biesiadach i z rana nie byli zdolni do służby. Napadano na składy z alkoholem i siłą zabierano trunek. Na bazarach za szklankę wódki płacono trzy talary (dwanaście rubli). Pijaństwo przybrało zatrważające rozmiary. Moskiewski alkoholowy koń trojański, tak przyjemny dla żołnierzy, powiększał rozdrażnienie Napoleona i przyspieszał jego decyzję o opuszczeniu miasta.
Tekst jest fragmentem książki „Aleksander I. Wielki gracz, car Rosji – król Polski”:
W Petersburgu tymczasem sprzeczano się o dalszą taktykę wojenną, sporna pozostawała też kwestia osobistej odpowiedzialności Aleksandra. Chociaż cesarz formalnie piętnował podpalenie Moskwy, nie oznaczało to, że był przekonany o szkodliwości tego czynu. Nadał mu nowe znaczenie — metafizyczne. Nad Trzecim Rzymem miał się jakoby dokonać sąd Boży i na miasto spłynął ogień z niebios, aby z popiołów wyrósł nowy, prawosławny, niezwyciężony gród. Car zapowiedział, że wprowadzi kraj na drogę, która powiedzie go do zwycięstwa. Przede wszystkim nie chciał, by myślano, że choćby rozważa możliwość przychylenia się do pokojowej propozycji Napoleona. Wiedział, że nic dobrego nie może wyniknąć z pokazania dworowi i armii, że cesarz Rosji boi się najeźdźcy. Przebywająca w Jarosławiu wielka księżna Katarzyna Pawłowna pisała tym razem do brata o zdeptanym w Moskwie honorze cesarstwa i wprost zarzucała mu, że „wygląda to tak, jak gdybyś ją [Moskwę] zdradził”. Oskarżała go o postawę kapitulancką, a jego politykę wobec Napoleona nazywała pasmem nieudolnych wysiłków. Aleksander odpowiedział siostrze listem powściągliwym w tonie, nie chciał bowiem zaostrzać konfliktu w rodzinie, w istocie konfliktu politycznego. Ewentualny przewrót pałacowy mógłby wynieść na tron Katarzynę III lub Konstantego I. Siostra zapewne się zreflektowała, że nawoływanie do zamachu stanu może się źle skończyć dla niej samej. By uniknąć podejrzeń, że godząc w interesy tronu, współdziała z nieprzyjacielem, poprosiła brata o przebaczenie i zapewniła go o swej miłości.
Kryzys wewnętrzny zataczał coraz szersze kręgi. Dla części elit nie ulegało wątpliwości, że przez kilka najbliższych miesięcy wojny nie należy się spodziewać odwrócenia niepomyślnej karty, że jeszcze można liczyć na trwały pokój. Nastroje wyższych warstw wyartykułował Karamzin. Wyprowadzony z równowagi klęskami i upadkiem Moskwy wprost oświadczył: „Jeżeli nie umiemy walczyć, należy zawrzeć pokój” . Adresat tych słów był znany i zdawał sobie sprawę z ich znaczenia i pozycji społecznej autora, który miał duży wpływ na opinię publiczną. Dla Karamzina oddanie Moskwy w sferze symbolicznej było groźniejsze od klęski militarnej, runął bowiem mit Trzeciego Rzymu, który pozwalał Rosjanom widzieć się w roli narodu dźwigającego brzemię odpowiedzialności za „prawdziwą wiarę”.
Aleksandrowi nie udało się uzyskać jednomyślności w sprawie dalszego prowadzenia wojny, ale nie mógł sobie pozwolić na przeciąganie kryzysu w nieskończoność. Stanowisko najbliższej rodziny było znakiem zwiastującym nieszczęście. Jakże ciężko mu było współżyć z ludźmi o takim nastawieniu politycznym. Jego listy do rodzeństwa i do matki wprost kipią od gniewu. Cesarz bolał nad przejawami zdrady chłopów, którzy liczyli na ulżenie ich doli pod władzą napoleońską. Niebezpieczeństwo zniesienia pańszczyzny przez okupanta jeszcze bardziej zbliżyło dworian do Aleksandra. Tak bardzo bali się „Korsykanina”, że cierpliwie znosili nałożone na nich wysokie podatki wojenne jako „dług wobec ojczyzny” (ukaz z 11 II 1812). Część młodych dworian zaś wykazywała wolę walki. Płynęły wezwania, by poderwać do obrony ojczyzny chłopów. Aleksander wahał się przed podjęciem tego ryzykownego kroku, bo nie wiedział, przeciwko komu skierują oni broń. Cesarz obawiał się militarnej klęski na równi z grozą nowej wojny chłopskiej. Nie wszyscy dworianie pchali się na front. Łatwiej było głosić patriotyczne frazesy, aniżeli zdobyć się na konkretne działania. Najbogatsi zobowiązywali się wystawić własne pułki, ale na obietnicach się kończyło. Postawie patriotycznej niekiedy nadawano groteskową formę — zaprzestawano posługiwania się językiem francuskim, używania francuskiej tabaki, demonstracyjnie palono francuskie książki.
Aleksander znał sytuację w Moskwie i wiedział, że Napoleon długo tam nie zabawi. Nie przewidywał żadnego innego rozwiązania, jak tylko kontynuację działań zbrojnych. Potężną siłę oddziaływania miała propaganda, która przybrała niespotykane rozmiary. W petersburskich salonach modne stało się pojęcie „ojczyzna”, któremu nadano nową treść — bezinteresownej służby dla niej, a nie tylko wierności władzy carskiej. Lojalność wobec ojczyzny stawiano ponad lojalność wobec cara. Znaczne kwoty pieniężne na potrzeby wojska przekazało stołeczne duchowieństwo. Wielki książę Konstanty wniósł własny wkład w formowanie petersburskiego opołczenija. Za swoje pieniądze zakupił 126 koni. Mimo że nie spełniały one kryteriów wojskowych, Aleksander polecił włączyć je do armii. Cesarz zgodził się na wypuszczenie na wolność części więźniów i objęcie ich poborem do pospolitego ruszenia. Elżbieta Aleksiejewna przekazała mężowi Biblię dla pokrzepienia ducha. Pod jej kierownictwem w stolicy zorganizowano Patriotyczne Towarzystwo Kobiet (liczące około stu osób), które prowadziło działalność charytatywną. Cesarzowa matka przekazała trzy tysiące rubli dla moskiewskich pogorzelców i zapowiedziała swój przyjazd do Moskwy (po ustąpieniu Francuzów), aby założyć tam szpital dla rannych żołnierzy.
W Petersburgu szeroko kolportowano utwory satyryczne szydzące z Napoleona i jego armii. Opierając się na zdobytych pod Krasnem (niedaleko Smoleńska) materiałach sztabowych, przygotowano antyfrancuskie ulotki. Aleksander osobiście dziękował Arakczejewowi za udaną akcję ulotkową. Artysta malarz Iwan Iwanowicz Tieriebieniew wykonał pięćdziesiąt karykatur Napoleona opatrzonych krótkimi rymowanymi tekstami. Ilustracje eksponowano w miejscach publicznych i na ogrodzeniach cerkiewnych. Poeta Andriej Iwanowicz Iwanow napisał kilka utworów satyrycznych wyśmiewających najeźdźców, a Aleksiej Gawriłowicz Wieniecjanow puścił w obieg dwadzieścia cztery numery „Czasopisma karykatur”. Aleksander Iwanowicz Turgieniew wydawał tygodnik „Syn otieczestwa”, w którym zamieszczał antynapoleońskie teksty i wiersze patriotyczne. W wojnie psychologicznej nie zabrakło wybitnych poetów, którymi Rosja się chlubiła. Wasilij Andriejewicz Żukowski w wierszu Pieśń o postawie rosyjskich żołnierzy sławił imperatora i jego armię. Wojna znalazła artystyczne odzwierciedlenie w poezji Konstantego Nikołajewicza Batiuszkowa, prozie Michaiła Nikołajewicza Zagoskina i wielu innych. Twórców czczono jak bohaterów narodowych na równi z walecznymi żołnierzami.
Aleksander spodziewał się, że Napoleon opuści Moskwę przed nastaniem zimy. Mimo informacji uzyskanych od wziętych do niewoli i od dezerterów, że Napoleon przygotowuje odwrót drogą smoleńską, nie ufano im. Aleksander pogłoski te traktował jak celową dezinformację i polecił koncentrować siły na drodze petersburskiej. Czy stolica rzeczywiście była zagrożona? Car, patrząc na mapę, starał się przewidzieć postępowanie Napoleona. Miał on w swoich rękach Moskwę, ale nie miał Rosji. Z dwóch głów dwugłowego orła cesarstwa rosyjskiego jedna już spłonęła (Moskwa), druga ocalała (Petersburg). Na jak długo? Prawda była brutalna. W porównaniu z ogromem terytorium pozostającym pod władzą Aleksandra Moskwa, poddana władzy Napoleona, stanowiła jedynie punkt na mapie. Najeźdźca miał w swoich rękach niewielki wycinek europejskiej części imperium. Bezkresne przestrzenie otwierały drogę do Indii. Jej opanowanie oznaczałoby cios zadany Anglii. Na drodze do Indii Moskwa była tylko etapem.