„Miasto kosmitów”. Incydent w Roswell – jedna z największych amerykańskich zagadek XX wieku
Mało co tak rozpala wyobraźnię ufologów i poszukiwaczy pozaziemskich cywilizacji jak incydent w Roswell z 1947 r. Rozbicie się na pustyni zlokalizowanej nieopodal miasta „tajemniczego obiektu” wywołało wśród okolicznej ludności – i prasy – ogromną sensację. Jeszcze więcej emocji wzbudziła reakcja Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, które pospiesznie zdementowały sensacyjne doniesienia medialne o tym, jakoby doszło do katastrofy statku należącego do istot pozaziemskich. Choć na pewien czas zainteresowanie incydentem osłabło, po latach znów zaczął rozpalać wyobraźnię i na stale zadomowił się w kulturze.
Powstało wiele przeróżnych produkcji nawiązujących do tajemniczego incydentu z Roswell. Do wątku tego odwołują się również Douglas Preston i Lincoln Child w swojej książce „Diabelska góra”. Opowiadają oni o cenionej archeolożce Norze Kelly, która mimo dużego sceptycyzmu udaje się do Roswell, by przeprowadzić prace wykopaliskowe w amerykańskiej bazie wojskowej i odkryć, co zatuszował amerykański rząd w związku z incydentem. I dlaczego tak zależało mu na tym, aby wieść o nim nie dotarła do szerszych kręgów społeczeństwa.
Tajemniczy spodek
2 lipca 1947 r., Roswell, Nowy Meksyk, blisko godziny 22:00. Miejscowy sprzedawca artykułów żelaznych Dan Wilmot i jego żona zauważyli na niebie duży, niezidentyfikowany obiekt, który przeleciał ze znaczną prędkością w północno-zachodnim kierunku. Wilmot powiedział później, że wyglądał on jak „dwa talerze zwrócone ku sobie wnętrzem”. Widział go przez niespełna minutę – po tym czasie tajemniczy obiekt zniknął. Słuch o nim jednak nie zaginął.
Następnego dnia miejscowy rolnik William Brazel znalazł na swoim polu fragmenty dziwnego, metalicznego materiału porozrzucane na odcinku o długości blisko kilometra. Nie wiedząc, skąd mogą pochodzić, powiadomił o niecodziennym znalezisku szeryfa, ten z kolei poinformował o zgłoszeniu dowództwo 509. Dywizjonu Bombowego stacjonującego w Roswell. Na miejscu pojawiło się wojsko, które otoczyło teren oraz zabrało niecodzienny obiekt do bazy wojskowej.
Przedstawiciele jednej z teorii spiskowych twierdzą, że wojskowi znaleźli we wraku pozaziemskie formy życia, które następnie poddali badaniom w Strefie 51 w stanie Nevada – o której piszą w swojej książce Douglas Preston i Lincoln Child. Niedługo po tym obiekt został przekazany naczelnemu dowództwu. W mediach natomiast wybuchła sensacja.
Media kontra wojsko
Lydia, przygotuj się na sensację! Chcemy to natychmiast przekazać do ABC. Posłuchaj tego! Rozbił się latający spodek... Nie, nie żartuję. Rozbił się niedaleko Roswell. Byłem tam i widziałem to. Wygląda jak wielka zgnieciona patelnia. Jakiś ranczer wciągnął go traktorem pod wiatę dla bydła. Wojsko jest na miejscu i zamierza go zabrać. Cały obszar jest teraz zamknięty. Mówią coś o małych ludziach na pokładzie...
Taką wiadomość 7 lipca 1947 r. dostała Lydia Sleppy, pracownica stacji radiowej KOAT w Albuquerque w Nowym Meksyku. Z niecodziennym doniesieniem zadzwonił do niej Johnny McBoyle, reporter i współwłaściciel siostrzanej stacji KSWS w Roswell, relacjonując wydarzenia w mieście. Wkrótce w podobnym tonie zaczęły wypowiadać się inne media. 8 lipca dziennik "Roswell Dayli Record" na pierwszej stronie umieścił informację o „przejęciu [przez wojsko] latającego spodka z rancza na terenie Roswell”. Za nim informację te podały kolejne gazety. Wiadomość o incydencie w małym amerykańskim miasteczku obiegła cały kraj.
Aby położyć kres przeróżnym – bardziej lub mniej wiarygodnym – teoriom, wojsko postanowiło wydać oficjalne oświadczenie. Zorganizowało konferencję prasową, na której generał Roger Ramey powiedział, że znaleziony wrak nie jest statkiem kosmicznym, a balonem meteorologicznym. Na potwierdzenie swoich słów pokazał dziennikarzom część jego szczątków. Kilka dni później armia zorganizowała również specjalny pokaz dla mediów, na którym zademonstrowała sprawny balon w całej okazałości i wskazała na podobieństwa między nim a znalezionym obiektem. Nie wszyscy jednak uwierzyli.
Operacja „Mogul”
Choć incydent w Roswell wywołał falę plotek i spekulacji, zainteresowanie nim zniknęło niemal tak szybko, jak się pojawiło. Sprawa ucichła, ale nie na długo. Powróciła na przełomie lat 70. i 80., kiedy to zajęli się nią ufolodzy. Wkrótce też – ponownie – ustosunkowało się do niej dowództwo armii Stanów Zjednoczonych. W latach 90. XX wieku opublikowało dwa szczegółowe raporty wyjaśniające zagadkę tajemniczego incydentu.
Wojskowi stwierdzili, że obiekt, który rozbił się w Roswell, był balonem testowym biorącym udział w badaniach prowadzonych przez amerykańską armię w ramach ściśle tajnej operacji o kryptonimie „Mogul”. Wymyślona przez Maurice’a Ewinga, realizowana była od 1947 roku a jej cel był ściśle powiązany z zimnowojenną rzeczywistością.
Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po „Diabelską górę” Douglasa Prestona i Lincolna Childa!
Za sprawą tego programu Amerykanie chcieli stworzyć system pozwalający śledzić sowieckie próby jądrowe. Do tego miały posłużyć właśnie balony atmosferyczne, wyposażone w superczułe mikrofony zdolne wykrywać fale dźwiękowe powstające po wybuchu bomby atomowej. Opowieść o kosmitach miała więc odwrócić uwagę od tajnego programu amerykańskiej armii. Choć wyjaśnienie brzmi całkiem sensownie, nie wszyscy w nie uwierzyli – niektórzy uciekli do teorii spiskowych.
Pamiętnik Marcela
Wiele osób od początku wiązało tajemniczy incydent z cywilizacją pozaziemską. Jedną z nich był dziennikarz i fizyk Stanton Friedman. W 1978 roku, korzystając z niezwykłej wówczas popularności tematyki związanej z UFO, odświeżył temat i przeprowadził serię wywiadów ze świadkami incydentu w Roswell. Niektórzy twierdzili przykładowo, że na własne oczy widzieli ciała obcych z „głowami nieproporcjonalnie dużymi w stosunku do małych korpusów”, bardzo jasną skórą czy skośnymi oczami. Inni utrzymywali, że amerykańskie wojsko weszło w posiadanie nie tylko wraku statku kosmicznego, ale i znajdujących się na jego pokładzie ciał martwych kosmitów.
Siłą napędową dla wszelkiej maści teorii spiskowych okazał się jednak ujawniony po latach pamiętnik majora Jessego Marcela – oficera wywiadu, który kierował zespołem żołnierzy wysłanych do zbadania niecodziennego znaleziska w Roswell.
Marcel postanowił na własną rękę zbadać wrak, który – jak przekonywał – „na pewno nie został stworzony na Ziemi”. Dlaczego? Opinię tę uzasadniał faktem, że potraktował obiekt zapalniczką i wiertarką, ale nic to nie dało – na wraku nie było widać żadnych śladów ingerencji, a wiertło wręcz złamało się po zetknięciu z nim. Utrzymywał też, że widział na wraku tajemnicze hieroglify, które – jego zdaniem – zostały napisane „obcym pismem”.
Marcel zmarł w 1986 roku. Jak przekonywali jego bliscy – do końca życia wierzył w to, że natknął się na coś pochodzącego z innej planety, co „nie zostało stworzone rękami ludzkimi”. Jesse Marcel III i John Marcel – wnukowie wojskowego – w 2020 roku w rozmowie z serwisem DayilMail.com powiedzieli, że dowództwo kazało Jessemu milczeć i zaprzeczać wszystkiemu, co publicznie mówiło się o tym incydencie. Dodali, że „w istocie znajdował się on [Marcel] w centrum całej historii i spisku lub tuszowania sprawy”.
„Był szefem wywiadu zajmującym się programowaniem bombardowań podczas II wojny światowej, więc wiedział, jak chronić tajemnice. Był osobą, którą wybrano do obejrzenia wraku i złożenia raportu, a to wiele mówi” – stwierdził z przekonaniem Jesse Marcel III.
Teorie spiskowe
Choć od incydentu minęło sporo lat, mit Roswell wciąż żyje – podobnie jak związane z nim teorie spiskowe. Do dziś niektórzy wierzą choćby w to, że twierdzenia o operacji „Mogul” są przykrywką amerykańskiego rządu i że w 1947 roku znalazł on wrak statku kosmicznego z pasażerami na pokładzie, po czym poddał ich ścisłym badaniom w tajnej bazie wojskowego w Nevadzie (Strefa 51).
Niezależnie od słuszności tych, jak i innych – bardziej lub mniej absurdalnych – twierdzeń, nie ulega wątpliwości, że Roswell do dziś żyje wydarzeniami sprzed 50 lat i że tajemniczy incydent wciąż rozpala wyobraźnię jego mieszkańców i przyjezdnych. Dowodem tego jest chociażby coraz większa liczba wytworów kultury odwołujących się do incydentu oraz popularność, jaką cieszą się one wśród odbiorców – nie tylko tych patrzących przychylnym okiem na teorie spiskowe i opowieści o pozaziemskich cywilizacjach. „Diabelska góra” Douglasa Prestona i Lincolna Childa jest tego najlepszym przykładem.
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Agora.
Źródła
- Berlitz C., Moore L.W., The Roswell incydent, Berkley Pub Group, 1980.
- Gildenberg B.D., A Roswell requiem, „Skeptic (Altadena, CA)”, 10 (1), 2003, [dostęp: 12.03.2024 r.].
- Korff K.K., What Really Happened at Roswell, [dostęp: 12.03.2024 r.].
- Liberatore S., EXCLUSIVE: What REALLY crashed in Roswell? Man who investigated the famous 1947 New Mexico wreckage said he found 'indestructible debris that was not made by human hands' in his private journals which are revealed for the first time, [dostęp: 12.03.2024 r.]
- Nadolski K., UFO w Roswell. Jak było naprawdę?, [dostęp: 12.03.2024 r.]