Leonid Teliga: polski żeglarz, który samotnie opłynął świat

opublikowano: 2021-08-24, 17:02
wolna licencja
Po drugiej wojnie światowej Leonid Teliga – żołnierz, dziennikarz i żeglarz – zapragnął samotnie opłynąć świat. Dokonał tego w ciągu dwóch lat, jako pierwszy Polak bez zmiany jachtu w trakcie rejsu. Jak miało się później okazać, była to jego ostatnia wyprawa.
reklama
Leonid Teliga na jachcie „Opty” w czasie rejsu dookoła świata, 1967-1969 r. (domena publiczna)

Leonid Teliga urodził się 28 maja 1917 roku w rosyjskiej Wiaźmie, położonej między Smoleńskiem a Moskwą. Przez krótki czas mieszkał z rodziną w ostatnim z tych miast, skąd po dwóch miesiącach podróży, w połowie 1919 roku Teligowie przybyli na teren niedawno odrodzonej Polski, gdzie zamieszkali w Grodzisku Mazowieckim. Tam też Leonid uczęszczał do szkoły powszechnej (podstawowej) i gimnazjum (choć przez pewien czas uczył się również w Pruszkowie). Po zdaniu matury Teliga bezowocnie próbował dostać się do Centrum Wyszkolenia Sanitarnego, po czym odbył służbę wojskową i wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Od 1938 roku służył jako podporucznik w 44. Pułku Strzelców.

Teliga już jako dziecko interesował się morzem i czytał książki marynistyczne autorstwa m.in. Joshuy Slocuma – pierwszego człowieka, który samotnie opłynął świat (1895-1898), Mariusza Zaruskiego – pioniera polskiego żeglarstwa i Władysława Wagnera – pierwszego Polaka, który okrążył jachtami Ziemię (1932-1939). W 1937 roku uzyskał uprawnienia sternika morskiego na kursie w Jastarni, natomiast pierwszy urlop oficerski, w październiku roku następnego, spędził na kutrze z Władysławowa, łowiąc ryby na Bałtyku.

Od marynarza w ZSRR po studenta Cambridge

W 1939 roku Teliga brał udział w kampanii wrześniowej. Wraz ze swoim pułkiem uczestniczył m.in. w bitwie pod Tomaszowem Mazowieckim, podczas której został ranny. Po zaleczeniu przedostał się do Związku Radzieckiego, gdzie ukończył kurs szyprów i w latach 1940-1941 pracował jako marynarz na radzieckich statkach rybackich, pływających po Morzu Azowskim i Morzu Czarnym. W 1941 roku wziął udział w ewakuacji Krymu i portów azowskich przed Niemcami – dowodził na Donie motorowcem „Wola”.

300 Dywizjon Bombowy, baza Royal Air Force Hemswell, Lincolnshire, Wielka Brytania, 1943 r. (domena publiczna)

W 1942 roku wstąpił do Armii Polskiej utworzonej na terenie Rosji przez generała Władysława Andersa, z którą ewakuował się do Iranu. Następnie udał się do Wielkiej Brytanii, skąd w 1943 roku wysłano go na kurs nawigatorów w Kanadzie. Później służył jako strzelec pokładowy bombowca w 300 Dywizjonie Bombowym Ziemi Mazowieckiej Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. Odbył kilkanaście lotów bojowych, m.in. nad Berlin, Kilonię, Helgoland i Berchtesgaden. Po wojnie przebywał jeszcze w Anglii, gdzie studiował język angielski w Cambridge i ekonomię w London School of Economics.

Podróż do Afryki z rybakami

Do Polski Teliga powrócił w 1947 roku. W ojczyźnie jako: dziennikarz (najpierw Departamentu Prasy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, od 1950 roku pisał do różnych gazet, m.in. „Sztandaru Młodych” i „Żołnierza Polskiego”), aktor i tłumacz. Przez pewien czas mieszkał w Warszawie, a następnie w Gdyni, gdzie był instruktorem żeglarstwa morskiego w klubie „Gryf”. Służył także w misjach rozjemczych ONZ w Korei Północnej (1957) i Laosie (1964). Pełnił ponadto funkcję korespondenta Polskiej Agencji Prasowej w Rzymie (1963).

reklama

W roku 1963 Leonid zaciągnął się na trzymiesięczny rejs z rybakami motorowym trawlerem „Wigry” do Afryki. Pełnił na nim funkcje sanitariusza i dziennikarza, który dokumentował całą podróż. Statek należał do Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Odra” w Świnoujściu, a jego załoga liczyła (bez Teligi) 32 osoby.

Połowy odbywały się na Atlantyku, w pobliżu afrykańskiego wybrzeża. W czasie rejsu „Wigry” zatrzymały się na kilka dni w Temie w Ghanie, gdzie sprzedano część ryb i innych morskich zwierząt, a następnie na kilkanaście godzin w Dakarze w Senegalu, gdzie uzupełniono zaopatrzenie. Podróż zakończyła się w porcie macierzystym – Świnoujściu – na początku 1964 roku. Na jej podstawie Teliga wydał zbiór reportaży pt. Trawlerem do Afryki (Gdańsk 1967). Tak podsumował tę wyprawę:

U wielu natychmiast powstaje pytanie: jak długo statek zostanie w porcie? Dokąd poprowadzi następny kurs? Pobyt na lądzie jest jakby przerywnikiem w życiu, którego większość rybacy spędzają na morzu. Życie toczące się w dwóch zupełnie odmiennych łożyskach – morskim i lądowym to dwa różne światy. Który jest prawdziwszy, który mocniejszy? Czy może obydwa rodzaje życia dają dopiero jego pełnię? Na to nikt nie da odpowiedzi. Każdy odczuwa to inaczej, każdy przeżywa po swojemu, każdy ma na ten temat inne zdanie. Jedna rzecz jest pewna, człowiek z lądu nie potrafi zrozumieć wielu spraw, wielu wydarzeń, nie potrafi ocenić całego trudu rybackiej pracy. Na to jeden nawet długi rejs nie wystarczy (L. Teliga, „Trawlerem do Afryki”, s. 180).

Początek rejsu życia

Jeszcze przed powrotem z Anglii do Polski, Teliga myślał o zorganizowaniu samotnego rejsu dookoła świata. Wówczas nic z tego nie wyszło, ale żeglarz nie porzucił marzenia i odkładał pieniądze na realizację wyznaczonego celu. W końcu za uzbierane oszczędności zamówił dla siebie statek. Zaprojektował go w 1964 roku Leon Tumiłowicz, a zbudował w latach 1965-1966 zespół szkutników w Gdyni pod kierownictwem Macieja Dowhyluka. Był to jacht typu jol (dwumasztowy o ożaglowaniu skośnym), o długości niecałych 10 metrów i szerokości niespełna 3 metrów, z silnikiem o mocy 5-7 KM. Leonid nazwał go „Opty” – od słowa „optymista”.

Nie ma chyba trudniejszego zadania niż ocena własnej działalności czy nawet jednego z własnych osiągnięć. Zamysł wyprawy dookoła świata traktowałem nie tylko jako indywidualny wyczyn sportowy, lecz także jako próbę pokazania światu naszej bandery jachtowej. Mimo to wydawało mi się, że jest to moja sprawa osobista. Znaleźli się tacy, którzy nie tylko odwracali się ode mnie, ale nawet czynnie w realizacji projektu przeszkadzali. Ale przeważyli ci, którzy mnie poparli. Za jednostkami poszły instytucje. Projekt rejsu uzyskał aprobatę czynników politycznych i społecznych. Powoli stawało się jasne, że polska bandera na samotnym jachcie to nie tylko przygoda upartej jednostki, lecz także sprawa prestiżu, sprawa dobrego imienia Polski na morzu (L. Teliga, „Samotny rejs 'Opty'”, s. 428).
reklama

Faktycznie Teliga uzyskał duże wsparcie dla swojego projektu. Od środowiska żeglarskiego otrzymał mapy, chronometr i zestaw flag kodu sygnałowego, spółdzielnie „Społem” i „Las” przekazały żywność, a Marynarka Wojenna dostarczyła leki.

„Opty” na ekspozycji w Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie (fot. Ciacho5, Udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Pierwotnie początek wyprawy zaplanowano z Polski na 1 października 1966 roku, jednak z uwagi m.in. na szalejące zimą sztormy na Morzu Północnym i duży ruch statków na planowanej trasie przeniesiono datę i miejsce startu. 8 grudnia Teliga wypłynął ze swoim jachtem na pokładzie należącego do Polskich Linii Oceanicznych statku „Słupsk” do Casablanki w Maroku. Wielki rejs na „Opty” rozpoczął się stamtąd 25 stycznia 1967 roku.

Przez morza i oceany

Teliga płynął przez Ocean Atlantycki zatrzymując się kolejno: w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich (12 lutego), gdzie naprawy jego jachtu trwały 35 dni, na Barbados (16 kwietnia), gdzie likwidacja usterek i uzupełnianie zapasów zajęły ponad 2 miesiące, na wyspie Saint Lucia, Martynice i Grenadzie. 1 lipca udało mu się dotrzeć do Kanału Panamskiego. Początkowo zarządzający tamtym terenem Amerykanie obawiali się szpiegostwa ze strony obywatela komunistycznego państwa i nie chcieli wyrazić zgody na przepłynięcie. Po 11 dniach ugięli się jednak pod naciskiem polskiej ambasady w Waszyngtonie i światowej prasy.

Kolejnych napraw żeglarz dokonał przed wyjściem z Kanału na Pacyfik. Wreszcie, 27 sierpnia popłynął dalej na zachód. 20 września dopłynął do wysp Galapagos, gdzie zatrzymał się na 5 tygodni. Następną przerwę od rejsu urządził na wyspie Nuku Hiva w archipelagu Markizów. Pod koniec grudnia 1967 roku Teliga dopłynął na Tahiti, gdzie „Opty” czekały 4 miesiące napraw – jacht miał zadarte zewnętrzne poszycie przez uderzenie w dryfujący pień palmy. W dalszą podróż Polak wyruszył dopiero po zakończeniu okresu tajfunów – 5 maja. Na początku czerwca 1968 roku dopłynął do Viti Lewu, największej wyspy Fidżi, a stamtąd, 29 lipca wypłynął w stronę Afryki, bez zawijania po drodze do portów.

Nuku Hiva. (fot. Laurent Seignobos, Udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Teliga przepłynął następnie przez Morze Koralowe, Cieśninę Torresa, Morze Arafura i dalej przez Ocean Indyjski dotarł do wybrzeża Afryki. 13 sierpnia podczas szkwału jego jacht został uderzony bomem (ruchomym drzewcem w omasztowaniu) w podbrzusze. Z powodu złej pogody miał też problem z wpłynięciem na wody Atlantyku, udało mu się to dopiero za czwartym razem. Płynąc wzdłuż brzegów Afryki, 31 grudnia 1968 roku huragan uszkodził „Opty” tylny maszt. Teliga zdemontował jego pozostałości, przez co jacht stał się slupem.

Leonid, po 165 dniach nieprzerwanego żeglowania, podczas których przepłynął ponad 13 tys. mil morskich, 9 stycznia 1969 roku dobił do Dakaru. Tym samym ustanowił nowy światowy rekord samotnej żeglugi bez zawijania do portów.

reklama

W głąb Afryki

W marcu 1969 roku specjalnie na spotkanie z Teligą, przybył do Dakaru podróżnik i filmowiec – Stanisław Szwarc-Bronikowski. Razem z mieszkającym w Senegalu Władysławem Hochem zorganizowali wyprawę samochodową w głąb lądu – na terytorium Sererów. W miejscowości Fatick dołączył do nich przewodnik, przedstawiciel tej grupy etnicznej. Podczas podróży Polacy odwiedzili lokalnego władcę i jego dziedzica, oglądali też walki zapaśnicze i poznali miejscowe wierzenia, związane m.in. z baobabami. Według Teligi były to dla Sererów święte drzewa, które stanowiły siedzibę duchów, obiekt czci, a nawet miejsce pochówku.

Mozolnie wędrowaliśmy od wioski do wioski, od osady do osady, aby w krótkim czasie zobaczyć i poznać jak najwięcej. Spotkaliśmy księdza katolickiego, który jednocześnie pełnił funkcję szamana, był znachorem i oficjalnym strażnikiem totemu wsi, nie mówiąc o tym, że był jednocześnie jednym z najbogatszych ludzi w wiosce, bo posiadał aż cztery żony, dwie ich pomocnice i 26 krów. Po przyjęciach, na których jadaliśmy korzenną baraninę używając zamiast sztućców własnych palców, po wysłuchaniu baśni i legend, historii krwawych i wzruszających, po zwiedzeniu licznych, ale mało od siebie różniących się wiosek – pełni wrażeń wróciliśmy do Fatick, gdzie przyjął nas prawie po europejsku, z wielkim przepychem administrator rejonu. Obiad był jednocześnie rodzajem konferencji prasowej, podczas której instruowano nas, co się w rzeczywistości dzieje i tłumaczono, co widzieliśmy. Normalne metody działania ludzi o stosunkowo ograniczonym intelekcie, uważających, że ważniejsze są wypowiedzi działaczy i administratorów niż fakty.
Tancerz w tradycyjnym stroju, który uczestniczy w ceremonii poprzedzającej senegalskie zapasy. (fot. Erica Kowal, Udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)
Na szczęście statystyki żyją krótko i nie ma potrzeby ich cytować. Podróż w sumie była arcyciekawa, ale jednocześnie smutna, tak jak niewesołe jest życie chłopów na biednych wysuszonych poletkach, chłopów żyjących tak jak ich dziadkowie i pradziadowie, dla których XX wiek jest dopiero marzeniem przyszłości... (L. Teliga, „Samotny rejs 'Opty'”, s. 405).

W pewnym sensie wyprawa Polaków okazała się wyjątkowa, ponieważ nastąpiła tuż przed historycznymi zmianami w regionie. W tamtym okresie Sererowie posiadali dwa niewielkie, sąsiadujące ze sobą, kraje – Sine i Saloum. Władcy obu z nich – przedstawiciele dynastii panujących od średniowiecza – zmarli jeszcze w 1969 roku. Niedługo potem terytoria tych państw zostały wchłonięte przez Senegal.

Choroba, która przerwała podróż

23 marca Teliga wypłynął z Dakaru do Las Palmas. W czasie rejsu, 5 kwietnia przeciął swój kurs z marca 1967 roku. Tym samym po 2 latach 13 dniach 21 godzinach i 35 minutach okrążył glob, stając się pierwszym Polakiem, który odbył samotny rejs dookoła świata na jednym jachcie (pierwszym Polakiem, który opłynął świat tym środkiem transportu, ale z innymi osobami i na trzech kolejnych jachtach, był wspomniany już Władysław Wagner). Następnie, 29 kwietnia 1969 roku Leonid dotarł do Casablanki. Oficjalne wpłynięcie do portu miało miejsce dzień później, w obecności polskich dyplomatów i przedstawicieli władz Maroka.

reklama

Polecamy e-book Mateusza Będkowskiego pt. „Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”:

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
138
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-17-4

W sprzedaży dostępna jest również druga część e-booka!

Kompas mokry z 1958 r. z jachtu „Opty”. (fot. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, sygn . CMM/WM/10/16, udostępniono na licencji: Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska)

Do tego etapu podróży Polak przepłynął łącznie około 46 tys. mil morskich. Powrót do kraju na „Opty” pokrzyżował jednak pogarszający się stan zdrowia żeglarza. U Teligi powróciły bóle okolicy lędźwiowej, na które cierpiał na różnych etapach podróży:

W kilka dni po oficjalnym powitaniu „Opty”, kiedy zastanawiano się nad programem pobytu w Maroku, powróciły bóle. Polscy lekarze przeprowadzili badanie i orzekli konieczność leczenia szpitalnego. Ambasada w Rabacie przekazała do Warszawy dalekopisem długi raport o chorobie i sugestie lekarzy. Rezultatem korespondencji i narad była decyzja: natychmiastowy powrót do Warszawy. Samolot Air France startował o świcie z lotniska w Casablance. W dole, w zamglonym brzasku wstającego dnia 9 maja 1969 roku pozostał „Opty”, po raz pierwszy od prawie trzech lat opuszczony przez załogę. Wszystkie plany – pobytu w Maroku, powrotu pod żaglami do Gdyni, odwiedzenia po drodze portów Anglii i Francji – gwałtownie oddaliły się. Zapis w dzienniku: „Koniec rejsu” nabierał faktycznego znaczenia (L. Teliga, „Samotny rejs 'Opty'”, s. 425-426).

Z warszawskiego lotniska Teligę zabrała karetka do kliniki Akademii Medycznej, gdzie przeprowadzono operację – usunięcie nowotworu złośliwego. Tymczasem „Opty” powrócił do kraju na pokładzie statku „Orłowo” 13 czerwca 1969 roku.

Po udanym zabiegu i poprawie stanu zdrowia Leonid wyszedł ze szpitala 16 czerwca 1969 roku, kiedy to za swój rejs został odznaczony w warszawskim Pałacu Belwederskim Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W ciągu następnych kilku miesięcy dużo udzielał się publicznie – odbył około 200 spotkań. Niestety, w styczniu 1970 roku nastąpił nawrót choroby. Leonid Teliga zmarł 21 maja 1970 roku w warszawskim szpitalu. Pochowano go na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Grób Leonida Teligi (domena publiczna)

Na podstawie swojej podróży dookoła świata napisał trzy książki: Opty od Gdyni do Fidżi (Gdańsk 1970), Opty od Fidżi do Casablanki (Gdańsk 1970) oraz Samotny rejs Opty (Gdańsk 1973) – ta ostatnia powstała z materiałów zebranych i zredagowanych przez jego brata – Stanisława (zm. 1999).

Upamiętnienie

Dla uczczenia pamięci podróżnika redakcja miesięcznika „Żagle” od 1971 roku corocznie wręcza Nagrodę imienia Leonida Teligi. Do roku 2000 była ona przyznawana wyłącznie za zasługi w popularyzacji żeglarstwa, później zdecydowano się poszerzyć grono laureatów - zaczęto wyróżniać również wyczyny żeglarskie. Trofeum to jest jednym z najstarszych i najbardziej prestiżowych wyróżnień marynistycznych.

reklama

Teliga jest także patronem szkół w Łodzi, Gdyni, Myśliborzu, Lini, Pyrzycach, Grodzisku Mazowieckim, Kamieniu Pomorskim i we Wrocławiu. Jego imię nosi także jedna z ulic na warszawskim Ursynowie. Ponadto, 22 czerwca 2013 roku w Alei Zasłużonych Żeglarzy na falochronie Basenu im. Mariusza Zaruskiego odsłonięto tablicę upamiętniającą Leonida, a 2 października 2017 roku w Grodzisku Mazowieckim pomnik.

Jacht „Opty” na ekspozycji w CKWS, oddziale NNM w Tczewie (fot. Ciacho5, udostępniono na licencji: Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Z kolei jacht „Opty”, po remoncie w gdyńskiej stoczni, początkowo był użytkowany przez Wyższą Szkołę Morską w Gdyni. W 1979 roku został przekazany do Centralnego Muzeum Morskiego (obecnie Narodowe Muzeum Morskie) w Gdańsku. Placówka ulokowała go przed gdańskim Żurawiem, a następnie, w latach 1985-1995, w hangarze Akademickiego Klubu Morskiego w Górkach Zachodnich. Później statek trafił do magazynu Muzeum Wisły w Tczewie. W 2013 roku przez 5 miesięcy udostępniony był zwiedzającym w Jacht Klubie Morskim „Gryf” w Gdyni, po czym wrócił do Tczewa. W roku następnym „Opty” został przekazany w celu odrestaurowania do warsztatu „Complex Jacht” w Pucku. Po renowacji został częścią ekspozycji otwartego w 2016 roku Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie, oddziału Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

Epilog

Warto jeszcze dodać, że w swojej ostatniej książce Leonid Teliga przejawiał optymistyczną postawę w odniesieniu do rozwoju polskiego żeglarstwa:

Myślę, że żeglarstwo polskie za następne 25 lat szczycić się będzie jeszcze wspanialszymi osiągnięciami niż dotychczas. W oparciu o rozwijający się przemysł stoczniowy setki tysięcy młodzieży będzie uprawiać szlachetny sport jachtingowy. Jachty budowane przez naszych inżynierów znajdą się w czołówce światowych konstrukcji, a wyprawy na dalekie morza i oceany, wyprawy dookoła ziemi staną się udziałem wielu (L. Teliga, „Samotny rejs 'Opty'”, s. 429).

Nadzieje Teligi w znacznej mierze sprawdziły się. Już kilka lat po jego śmierci polscy żeglarze i żeglarki ustanowili parę rekordów związanych z rejsami dalekomorskimi na jachtach żaglowych. Należy do nich zaliczyć zwłaszcza Krystynę Chojnowską-Liskiewicz (1936-2021) - pierwszą kobietę, która samotnie opłynęła Ziemię (1976-1978) i Henryka Jaskułę (1923-2020) – pierwszego Polaka i trzeciego człowieka, który okrążył świat bez zawijania do portów (1979-1980). Do dziś nie brakuje rodaków – podróżników i żeglarzy, którzy, korzystając z tego środka transportu, opływają glob lub jakąś jego część, osiągając przy tym kolejne imponujące wyniki.

Współcześnie Polska słynie z produkcji jachtów, choć nie w dużych, państwowych stoczniach, jak to miało miejsce dawniej, a w mniejszych, prywatnych firmach. Znaczna większość tych statków nie przekracza 9 metrów długości. Co rok wodowanych jest ok. 20 tys. jednostek tego typu, z których ponad 90% przeznaczona jest na eksport. Ich nabywcy pochodzą z całego świata - w 2018 roku polskie statki stanowiły aż ok. 60% eksportu jachtów z Unii Europejskiej.

Bibliografia:

Źródła:

  • Leonid Teliga, Samotny rejs „Opty”, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1973.
  • Leonid Teliga, Trawlerem do Afryki, Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1967.

Opracowania:

redakcja: Jakub Jagodziński

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

reklama
Komentarze
o autorze
Mateusz Będkowski
Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 2011 roku obronił pracę magisterską pt. „Wyprawa Stefana Szolc-Rogozińskiego do Kamerunu w latach 1882–1885”, opublikowaną następnie w „Zielonkowskich Zeszytach Historycznych” (nr 2/2015). Interesuje się losami polskich podróżników i odkrywców na przestrzeni dziejów, szczególnie w XIX wieku. Na ich temat publikował artykuły m.in. w czasopismach „Mówią Wieki” i „African Review. Przegląd Afrykanistyczny”, a także w portalu „Tytus.edu.pl”. Część z tych tekstów znalazła się w pięciu ebookach autora z serii „Polacy na krańcach świata” wydanych w latach 2015–2019. Trzy pierwsze z nich ukazały się w formie papierowej w jednym zbiorze pt. „Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (Warszawa 2018). Jest także autorem książki pt. „Polscy poszukiwacze złota” (Poznań 2019). Obecnie pracuje w Muzeum Historii Polski przy tworzeniu wystawy stałej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone