Leah Garrett – „Kompania X. Tajna jednostka żydowskich komandosów podczas II wojny światowej” – recenzja i ocena
Leah Garrett – „Kompania X. Tajna jednostka żydowskich komandosów podczas II wojny światowej” – recenzja i ocena
Jest to z pewnością szalenie ciekawa i fascynująca opowieść, choć wciąż spowita mgłą tajemnicy. Zadaje kłam twierdzeniom o biernym oporze Żydów wobec tragedii, jaka ich spotkała w czasie II wojny światowej. Tym bardziej należy docenić trud autorki, która musiała zmierzyć się z problemem pod tytułem „Zastrzeżone na wiele lat”, z jakim spotkała się w zachodnich archiwach.
Kwerendy jednak dokonała. Głównie w archiwach brytyjskich ale też w amerykańskich. Oparła się także, a może przede wszystkim, na wspomnieniach kilku wybranych żołnierzy tej jednostki. To wraz z nimi odbywamy podróż od niemieckich, mieszczańskich domów po fronty II wojny światowej. Jak już zdążyłem wskazać, akcja książki (można to tak określić) zaczyna się od zbrodniczej polityki III Rzeszy wobec własnych obywateli wyznania mojżeszowego.
Pierwsze przymiarki do utworzenia oddziału miały miejsce jeszcze w 1940 roku. Dopiero dwa lata później, w lipcu 1942 roku, Brytyjczycy utworzyli wielonarodowe, Międzyalianckie Commando, w skład którego weszło osiem kompanii złożonych z jednostek francuskich, holenderskich, belgijskich, norweskich i polskich. Trzecia kompania, zwana najczęściej kompanią X, była złożona z niemieckich, austriackich i środkowoeuropejskich Żydów. I o nich opowiada recenzowana książka.
Była to dość dziwna jednostka. Wśród jej członków byli uchodźcy polityczni, a nawet byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. W sumie 130 osób. Ich istnienie ujawniono dopiero 35 lat po wojnie.
Każdy z przyszłych komandosów, czy to Niemiec, czy później Austriak, stracił swoje dotychczasowe życie i musiał w jakikolwiek sposób opuścić niegościnne miejsce, które dotąd nazywał domem. Wszyscy po różnych, czasem i długich wojażach po świecie ostatecznie wylądowali w brytyjskich siłach zbrojnych – wpierw jako nieuzbrojeni saperzy (ale tacy od kopania rowów), aby ostatecznie stać się elitą wojska Jego Królewskiej Mości.
Leah Garrett nie owija w bawełnę – synowie Izraela, jako obywatele innych państw i to w dodatku wrogich, musieli pokonać wiele proceduralnych i formalnych przeszkód, żeby podjąć walkę. Jednak przeszli intensywne szkolenie i rozpoczęli szlak bojowy alianckich wojsk specjalnych.
Stąd mamy walki pod Dieppe (Garrett dotarła do tajnego raportu z nieudanego rajdu), starcia na plażach Sycylii i Normandii, boje o wyzwolenie Francji – ale z ich punktu widzenia. Choć autorka w solidny sposób przedstawia tzw. sytuację ogólną, to najważniejsze są perypetie żołnierzy, którzy mieli osobiste porachunki z III Rzeszą.
Dla mnie jednak najciekawsze były ich rozterki i przemyślenia, jakie towarzyszyły im na froncie. Wielu straciło bliskich w wyniku Holocaustu, tylko nieliczni odnaleźli swoje rodziny. A robili to w glorii bohaterów. Ciekawa jest również ich przemiana. Jako komandosi brytyjscy musieli zerwać z poprzednim życiem, tradycją, historią. Owo zerwanie z przeszłością nie było łatwe. Ci ludzie musieli przyjąć nową tożsamość – wielu z nich już na zawsze. Do końca życia nie zapomnieli jednak o swojej osobistej i wyjątkowej walce z nazizmem. I może właśnie o tym jest ta historia…?