Jaume Cabré – „Jaśnie pan” - recenzja i ocena
Na kolejną książkę katalońskiego pisarza czekało wielu. W maju 2015 r. wydawnictwo Marginesy wydało „Jaśnie pana” – trzecią przetłumaczoną na język polski powieść Jaume Cabrégo. Tym razem jednak autor nie rozlicza się z dyktaturą Franco (jak w „Głosach Pamano”) ani też nie rozmyśla nad istotą zła (jak w rewelacyjnym „Wyznaję”). „Jaśnie Pan” reklamowany jest jako powieść kryminalna, choć – jak zwykle w przypadku powieści Cabrégo – trudno opisać to dzieło jednoznacznie…
Barcelona rok 1799. W pokojowym hotelu zostaje znaleziona martwa śpiewaczka - Marie de l'Aube Desflors, nazywana słowikiem z Orleanu (lub też, jak wolą niektórzy – skowronkiem z Narbonny). Morderstwo kobiety połączy losy kilku osób, a także objawi, jak ulotna może być władza i bogactwo. Wraz z końcem roku na światło dzienne zaczynają wychodzić tajemnice, a z ciężką przeszłością będzie musiał uporać się sam Don Rafael Massó i Pujades, cywilny prezes Trybunału Królewskiego w Barcelonie. Powieść „Senyoria” po raz pierwszy ukazała się w Barcelonie w 1991 r. nakładem wydawnictwa Proa. Książka ta była wielokrotnie nagradzana przez katalońską publiczność oraz krytykę, sam Cabré w roku 2014 został za swoją twórczość uhonorowany najwyższym katalońskim odznaczeniem – Krzyżem Świętego Jerzego.
„Jaśnie pan” to książka, o której czytelnik łatwo nie zapomni. Tych, którzy wcześniej znali „Wyznaję” i „Głosy Pamano”, może początkowo rozczarować trochę forma – akcja rozgrywająca się głównie na jednej płaszczyźnie czasowej rzeczywiście wypada ubogo w porównaniu z tym, co się dzieje chociażby w „Wyznaję”. Im jednak większa liczba przeczytanych stron, tym bardziej daje o sobie znać geniusz Cabrégo.
Kilka elementów powtarza się z wcześniejszych książek – zarówno w treści powieści jak i w sposobie opowiadania. Znów mamy więc wieloosobową narrację, która – jak zwykle w wykonaniu tego pisarza – jest niezwykle ciekawie poprowadzona. Ponownie na kartach powieści daje o sobie znać miłość pisarza do muzyki, choć tym razem ważniejsze od niej są astronomia i zamiłowanie don Rafaela do gwiezdnych konstelacji.
Cabré jak zwykle wodzi czytelnika za nos – daje odpowiedzi tylko na niektóre pytania; tworzy postacie, które są niejednoznaczne i skomplikowane, a nawet – jeśli już czytelnik je polubi – kończy ich losy niekoniecznie tak, jak byśmy chcieli. Pisarz nie tylko stworzył w „Jaśnie panu” interesujące postacie fikcyjne, ale bohaterami jego książki są także osoby, które rzeczywiście istniały – na przykład kataloński kompozytor Josep Ferran Sorts i Muntades czy ksiądz Félix Amat.
Jednocześnie Barcelona z powieści Cabrégo bardziej przypomina miasto z książek Zafona czy ze „Złudy” Laforet – to miejsce raczej nieprzyjazne i wciąż żyjące przeszłością. W „Jaśnie panu” znajdziemy odniesienia zarówno do monarchii Habsburgów jak i do ówcześnie panującego króla – Karola IV. I w tej powieści Cabré pozwala sobie na uszczypliwości pod adresem rządu w Madrycie, wkładając do rąk jednego z bohaterów ulotki z treścią „Niech żyje Republika Katalońska” i szkalujące monarchię burbońską.
„Jaśnie pan” to geniusz samego Cabrégo, ale jest to także geniusz tłumaczki książki, Anny Sawickiej. Sawicka swoim przekładem idealnie oddaje styl katalońskiego pisarza, ale jednocześnie nie jest tłumaczem przezroczystym – to do niej należy początek książki. „Jaśnie pana” otwiera wstęp, w którym Sawicka wyjaśnia czytelnikowi realia Barcelony u schyłku XVIII w. Przedstawia nie tylko historyczne tło powieści (rządy Burbonów, żywot miasta „w cieniu ponurej Cytadeli”), ale także tłumaczy zawiłości władzy w osiemnastowiecznej Katalonii.
Jedną rzecz trzeba jednak doprecyzować. Dotychczas w Polsce pojawiły się trzy powieści Cabrégo – w kolejności chronologicznej: „Wyznaję”, „Głosy Pamano” i omawiany „Jaśnie pan”. Tymczasem najstarszą z tych książek jest właśnie „Jaśnie Pan”. Taka kolejność tłumaczenia nie oddaje rozwoju twórczości Cabrégo, a jedynie ją zaburza. Bo – choć „Jaśnie pan” to niewątpliwie bardzo dobra książka, to pozostaje w tyle za „Wyznaję”. Jeśli nie zdamy sobie z tego sprawy, będzie nam się wydawało, że pisarz wcale się nie rozwija. A to byłoby niezwykle krzywdzące.
I jeszcze na koniec mały plus – tym razem dla samego wydawnictwa Marginesy. Nie w każdym kraju pozostawia się oryginalną okładkę tej książki (nowe okładki „Jaśnie pan” otrzymał m.in. w Albanii, na Węgrzech i we Francji). Wydawnictwo zdecydowało się jednak zachować katalońską okładkę, przedstawiającą jedną z ulic osiemnastowiecznej Barcelony.
„Jaśnie pan” pozostawia blizny – tak, jak chciał tego sam pisarz. Bo choć akcja powieści toczy się w Barcelonie u schyłku XVIII w., to książka ma wymiar uniwersalny i zmusi do refleksji nie tylko czytelników katalońskich. Wobec „Jaśnie pana” po prostu nie da się pozostać obojętnym.