„Hannibal ante portas!” – bitwa pod Kannami, 2 sierpnia 216 r. p.n.e.
Bitwa pod Kannami – zobacz też: Bitwy z całego świata na przestrzeni 4500 lat [Video].
Dla wielu pokoleń starożytnych Rzymian Kanny było miejscem-symbolem, jednocześnie powodem do wstydu, wieczną pamiątką bezpowrotnej utraty kilkudziesięciu tysięcy legionistów. Jedna z największych bitew starożytności, którą stoczono 2 sierpnia 216 r. p.n.e., istna plama na rzymskim honorze była zarazem przełomowym momentem II wojny punickiej.
Dlaczego doszło do sytuacji, że armia Hannibala przeprowadzając ̶ można by rzec ̶ „antyczny Blitzkrieg” zapędziła się tak daleko w głąb Półwyspu Apenińskiego, po czym zrezygnowała ze zdobywania Rzymu? Jakie były bezpośrednie przyczyny bitwy oraz jej reperkusje? Czemu batalia ta okazała się tak istotna dla rozwoju sztuki wojennej?
Bitwa pod Kannami: przyczyny
"Ceterum censeo Karthaginem delendam esse" – tymi słowami każde swoje przemówienie kończył rzymski mówca, Marek Porcjusz Katon (234-149). Mimo, iż w 216 r. miał on jedynie 18 lat, a cytowane słowa wypowiadał już po zwycięskiej kampanii afrykańskiej Scypiona Starszego, to wspomniana maksyma, w myśl której polityk wyrażał chęć jak najszybszej destrukcji Kartaginy, doskonale odzwierciedla stosunek Rzymian do swych „odwiecznych wrogów”. Określenie „odwieczni wrogowie” nie jest przesadą. W ciągu 118 lat, z przerwami, Rzym – walcząc o prymat w basenie Morza Śródziemnego - stoczył z państwem kartagińskim aż trzy wojny. Jakie jednak czynniki wywołały wybuch tej najistotniejszej z punktu widzenia rocznicy bitwy pod Kannami, II wojny punickiej, trwającej latach 218-202 p.n.e.?
219 rok p.n.e., Sagunt na Półwyspie Iberyjskim. Wojska kartagińskie dowodzone przez charyzmatycznego dowódcę, Hannibala oblegają i zdobywają miasto sprzyjające Rzymowi. W stolicy republiki wydarzenia te zostały potraktowane jako akt wypowiedzenia kolejnej wojny. Rzymianie, pomni wydarzeń z lat 264-241, kiedy to udało im się złamać morską potęgę wroga, wierzyli w łatwy sukces zbliżającej się wielkimi krokami wojny. Nie przewidzieli jednak, że podczas niej w pełni rozbłyśnie dowódczy talent głównodowodzącego armii kartagińskiej. Kampania wojenna na którą zdecydował się Hannibal miała charakter lądowy, a teatrem działań zbrojnych były Półwyspy: Iberyjski oraz Apeniński.
Wiosną 218 r. p.n.e. wojska Hannibala przeprawiły się przez Pireneje i wkroczyły do Galii, gdzie przeprowadzono werbunek do armii. Zimą, w niezwykle trudnych warunkach, licząca ok. 55-60 tys. armia kartagińska przekroczyła górskie przełęcze Alp, co wprawiło w zaskoczenie Rzymian, choć przyniosło Kartagińczykom spore straty w ludziach, sprzęcie i słoniach bojowych. Dzięki przejściu przez Alpy Hannibal znalazł się na terytorium Italii, zapoczątkowując w ten sposób swój zwycięski pochód. Jeszcze w 218 r. stoczył dwie zwycięskie bitwy: w listopadzie pobił Rzymian nad rzeką Ticinus, zaś w grudniu pokonał legiony nad Trebbią. Dzięki sukcesom wódz kartagiński ruszył na południe, obierając kurs na Rzym. Naprzeciw wyszedł mu konsul Flaminiusz. Latem 217 r. obie armie spotkały się nieopodal Jeziora Trazymeńskiego. Zaskoczeni w marszu, przyparci do przeszkody wodnej Rzymianie, nie mając zdolności manewrowania, ponieśli druzgocącą klęskę.
Droga do Rzymu stanęła dla Hannibala otworem. Jednakże wiele czynników uniemożliwiło mu szybki marsz w kierunku stolicy republiki. Kartagińczycy nie mogliby zdobyć Rzymu „z marszu” (szturmem), gdyż w murach miasta zgromadzono liczną załogę (co prawda istniała jeszcze możliwość wzięcia miasta podstępem, np. przekupienia jego obrońców, ale była zupełnie nieprawdopodobna). Regularne oblężenie również należało wykluczyć skoro Rzym był bardzo dobrze ufortyfikowany. Zresztą Kartagińczycy nie posiadali machin oblężniczych. Hannibal nie mógł również liczyć na rychłą kapitulację Rzymian, dlatego też nawet nie próbował wziąć stolicy republiki głodem. Możliwości aprowizacyjne Rzymu były ogromne, w każdej chwili można było sprowadzić potrzebne zapasy drogą morską. Żywności brakowało natomiast w szeregach, wyczerpanej zimową przeprawą przez Alpy oraz kolejnymi bitwami, armii kartagińskiej.
Wszystkie te czynniki spowodowały, że Hannibal, zamiast oblegać Rzym, skierował się dalej na południe. Zdaniem Janusza Sikorskiego, Hannibal rozkazując maszerować w kierunku rolniczego regionu, jakim byłą Apulia liczył na wywołanie antyrzymskiego powstania wśród ludów italskich. Z pewnością chciał również zabezpieczyć m. in. zapasy zboża, dlatego też zajął Kanny – jak je nazwał John MacDonald – „ogromny rzymski magazyn żywności”.
W międzyczasie w Rzymie dyktatorem obrano Fabiusza Maximusa „Cunctatora”, który – jak jego przydomek wskazuje – przyjął postawę wyczekiwania zupełnie zaniechując dążeń do stoczenia generalnej bitwy z nieprzyjacielem. Dyktatora szybko usunięto ze stanowiska, a przygotowywanie ofensywy przeciw Hannibalowi polecono dwóm konsulom: Lucjuszowi Emiliuszowi Paulusowi i Gajuszowi Terencjuszowi Warronowi. Niebawem, w upalny sierpniowy dzień 216 r. p.n.e., bitwa pod Kannami miała stać się najtragiczniejszym starciem w dziejach starożytnego Rzymu.
Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
Liczebność i ustawienie wojsk
Zarówno Rzymianie jak i Kartagińczycy zgromadzili pod Kannami ogromne armie. Pod względem ich liczebności wyraźnie przeważali jednak ci pierwsi. Armia rzymska liczyła 76,5 tysięcy ludzi, co stanowiło istny ewenement – nigdy do tamtej pory w bitwie na otwartym polu nie uczestniczyło tylu legionistów. Obok 40 tys. ciężkozbrojnej piechoty (hastati, principes i triarii) zgrupowanej w 8 legionów oraz 8 tys. lekkozbrojnych (velites), w batalii po stronie Rzymian wzięło udział ok. 22 tys. piechoty wystawionej przez sprzymierzeńców italskich (socii). Obozowiska strzegło dodatkowo 10 tys. legionistów, którzy nie wzięli udziału w bitwie. Obaj konsulowie dysponowali także jazdą: 4,8 tys. konnicy rzymskiej i 1,6 tys. sprzymierzonych. Z kolei armia kartagińska – istna mozaika etniczna - liczyła ok. 50-55 tysięcy żołnierzy, w tym: 35-40 tys. piechoty ciężkozbrojnej, 5 tys. lekkozbrojnej oraz 10 tys. jazdy.
Na uzbrojenie Rzymian składały się: hełm typu Montefortino z ruchomymi napolicznikami (rzadziej hełm etrusko-koryncki lub attycki), tunika kolcza (lorica hamata) lub napierśnik (pectorale), tarcza (scutum w przypadku piechoty oraz parma equestris w przypadku jazdy), oszczep (pilum) bądź włócznia (hasta) oraz krótki miecz typu iberyjskiego (gladius hispanensis). Oddziały lekkozbrojne oraz sojusznicze posiadały lżejsze uzbrojenie: skórzaną tunikę (na którą dodatkowo nakładano zazwyczaj wilczą skórę), okrągłą tarczę (parma), proce, łuki oraz oszczepy (hasta velitaris i iaculum). Wchodzący w skład armii Hannibala Iberowie, Gallowie i Numidyjczycy posiadali o wiele bardziej różnorodne uzbrojenie. Najlepiej wyposażeni w broń ochronną i zaczepną byli natomiast Kartagińczycy. Składały się nań: hełm wzorowany na rzymskim, tarcza, tunika łuskowa lub kolcza, krótki miecz iberyjski (falcata) o zakrzywionej głowni przeznaczony głównie do zadawania pchnięć, bądź dłuższy, o galijskiej proweniencji, służący do cięć (ciosów zamachowych).
Wrogie armie stanęły naprzeciw siebie na równinnym terenie. Od Południa pole bitwy ograniczała rzeka Aufidus. Linia frontu rozciągała się na ok. 2 km. Rzymianie – w porównaniu ze swymi nieprzyjacielami ̶ ustawili wojska na stosunkowo niewielkim odcinku terenu. Ciężka piechota zgrupowana w manipuły tworzyła głęboki szyk falangiczny w centrum. Przed legionistami stały oddziały piechoty lekkozbrojnej, odpowiadające za rozpoczęcie działań bitewnych. Na skrzydłach rozstawiono jazdę: rzymską dowodzoną przez Paulusa nieopodal rzeki na prawej flance; po przeciwległej stronie – konnicę sprzymierzeńców, którą dowodził drugi z konsulów.
Hannibal ustawił swe wojsko w następujący sposób: w centrum, w formie „sierpa” zgrupowana została piechota galijska i iberyjska pod jego osobistym przywództwem. To właśnie piechurzy Hannibala mieli przyjąć na siebie pierwsze uderzenie Rzymian. Ich zadaniem było jak najdłuższe zatrzymanie ataku Rzymian, nawet kosztem wysokich strat osobowych, po to aby nie dopuścić do wyrwy we własnych szeregach. Gdyby do niej doszło groziło to katastrofą – w razie odwrotu piechota miała ograniczone możliwości manewru, gdyż ucieczkę uniemożliwiała im rzeka Aufidus. Aby do tego nie dopuścić najbardziej newralgiczne miejsca w centrum (po obu stronach piechoty galijsko-iberyjskiej) dodatkowo osłaniała ciężkozbrojna piechota kartagińska, co sprawiało, że centrum wojsk Hannibala tworzyło ugrupowanie w rodzaju litery U. Kosztem bezpośrednio dowodzonej przez siebie piechoty wódz kartagiński wzmocnił znacznie skrzydła. Na lewej flance ustawił on ciężką jazdę dowodzoną przez Hazdrubala, której zadaniem było jak najszybsze związanie sił Paulusa; z kolei na prawej stronie ustawił jazdę numidyjską pod wodzą Maharbala. Kawaleria, zarówno z lewego jak i prawego skrzydła, miała w miarę możliwości próbować odciąć jazdę rzymską od legionów skoncentrowanych w środku.
Bitwa
Bitwa rozpoczęła się od wypadu rzymskiej piechoty lekkozbrojnej w stronę szeregów nieprzyjacielskich, która jednak szybko skryła się za zwartą formacją tworzoną przez ich ciężkozbrojnych odpowiedników. Tak jak przeczuwał Hannibal, jako pierwsze frontalny atak przypuściły rzymskie legiony, co okazało się wodą na młyn dla Kartagińczyków.
Rzymianie szybko uwierzyli we własne siły, gdy, posiadając przygniatającą przewagę liczebną, doprowadzili do wycofywania się centrum wojsk nieprzyjaciela. Piechota Hannibala nie uległa jednak panice, wbrew przeciwnie, słuchając rozkazów swego dowódcy, rozpoczęła planowany odwrót w efekcie którego udało jej się utworzyć szyk na kształt wygiętego półksiężyca. Wypukłą formację obronną przekształcono zatem w formację wklęsłą – która pełniła rolę, jak to nazwał Sikorski, „elastycznego zderzaka”. Podczas gdy w centrum trwało dalsze „spychanie” oddziałów Hannibala, na obu skrzydłach rozgorzały walki konnicy. Najpierw zaatakowali jeźdźcy Hazdrubala zmuszając siły podległe Paulusowi (który podczas starcia poległ) do odwrotu w nieładzie, wzdłuż rzeki.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
W tym samym czasie po przeciwległej stronie rozgorzała walka jazdy numidyjskiej z konnicą Warrona. Kiedy na pomoc tym pierwszym przybyli ciężkozbrojni Kartagińczycy konsul dał sygnał do odwrotu, tracąc w ten sposób bezpowrotnie szansę na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu z pozostałymi wojskami zgrupowanymi w centrum. Już w tej fazie bitwy taktyka Hannibala przyniosła oczekiwane efekty. Od tej pory do zdecydowanej ofensywy przystąpili Kartagińczycy. Należało zniszczyć, ciągle liczniejsze, siły wroga w centrum, które dzięki manewrom jazdy kartagińskiej zostały okrążone. Zwykle w takich sytuacjach – jak nakazuje sztuka wojenna – powinno się dążyć do całkowitego pobicia wroga. Tak też było w przypadku Hannibala, który zarządził całkowite okrążenie stłoczonych Rzymian w celu ich fizycznej eliminacji. Na wszystkich kierunkach siły podległe wodzowi kartagińskiemu przystąpiły do ataku, co było równoznaczne z rzezią zdezorientowanej piechoty rzymskiej, która w bitewnym zgiełku i tłoku, nie mogąc walczyć za pomocą miecza, uciekała się do pojedynków wręcz. Zwycięstwo Kartagińczyków było jedynie kwestią czasu. Wobec stopniowego zacieśniania się pierścienia wokół legionów oraz braku jakiejkolwiek możliwości odwrotu, klęska Rzymian była całkowita.
Armia rzymska poniosła w bitwie ogromne straty. Przekazy autorów antycznych: Polibiusza, Liwiusza i Plutarcha różnią się od siebie w kwestii ustalenia dokładnej liczby ofiar po stronie rzymskiej. Biorąc pod uwagę podane przez nich wartości liczbowe pod Kannami w najlepszym dla Rzymian wypadku zginęło 50 tys. legionistów, z kolei w najgorszym – aż 70 tys. Niezależnie od faktu, który rachunek jest najbliższy prawdzie, ogrom strat musiał wywołać zaniepokojenie nad Tybrem. Dodatkowo kilka tysięcy żołnierzy z armii konsularnej dostało się do niewoli. W porównaniu do strat rzymskiego przeciwnika, liczba poległych po stronie kartagińskiej - ok. 7 tys. ludzi, wydaje się relatywnie niska
Skutki batalii
Bitwa pod Kannami nie była decydująca dla oblicza wojny, gdyż nie przesądziła o kartagińskim zwycięstwie w kampanii italskiej. Z pewnością jednak była najkrwawsza i – co nie ulega wątpliwości – najistotniejsza z punktu widzenia przemian w antycznej wojskowości. Jej wynik obnażył wszystkie słabości militarne Rzymu: począwszy od nieudolnego dowodzenia dwóch konsulów po braki w przygotowaniu na szczeblu taktycznym, czego przykładem było m. in. zastosowanie przez Rzymian, anachronicznego jak na owe czasy, szyku falangi.
Kanny było wielkim zwycięstwem Kartagińczyków, dowodem taktycznego kunsztu Hannibala. Rozwiązania jakich realizacji podjęły się podczas bitwy jego wojska okazały się zupełnym „novum”, stąd też kartagińskiemu dowódcy słusznie przypisuje się istotny wkład w rozwój sztuki wojennej.
Tryumf nad Rzymianami nie został jednak należycie wykorzystany pod względem strategicznym – dalsza ofensywa Kartagińczyków na Półwyspie Apenińskim utraciła impet, dlatego też niemożliwe okazało się zdobycie Rzymu. Klęska legionów pod Kannami, paradoksalnie, oznaczała zwrot w wojnie z Kartaginą. Niebawem teatr działań wojennych miał przenieść się do Hiszpanii, następnie do Afryki Północnej. Wnioski z „lekcji kannaeńskiej” wyciągnął Scypion Starszy (w zasłudze za tryumf nad Kartaginą zwany „Afrykańskim”), doświadczony dowódca wojskowy (trybun wojskowy podczas bitwy pod Kannami), który w 202 r. pokonał Hannibala pod Zamą, przechylając szalę zwycięstwa w całej wojnie na stronę Rzymian.
Tak zwany manewr kannaeński (dwustronne oskrzydlenie sił wroga) był wielokrotnie stosowany nie tylko w starożytności ale również w innych epokach. Na Hannibalu częściowo wzorował się m. in. Napoleon, cesarz Francuzów, który w 1805 r. pod Austerlitz dzięki zastosowaniu jednostronnego oskrzydlenia sił wroga zapewnił sobie zwycięstwo nad koalicją austriacko-rosyjską. Z kolei w bitwie pod Tannenbergiem stoczonej w 1914 r. na całkowite okrążenie armii rosyjskiej zdecydowało się dowództwo niemieckie.
Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.
Bibliografia:
- Bagnall N., The Punic Wars 264-146 BC, Oxford 2002
- Healy M., Cannae 216 BC, Oxford 1994
- Kęciek K. Wojna Hannibala, Warszawa 2005
- Mc Donald J, Wielkie bitwy historii, Warszawa 1994
- Nowaczyk B., Kartagina 149-146 p.n.e., Warszawa 2009
- Sikorski J., Kanny 216 p.n.e., Warszawa 1984
- Idem, Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, Warszawa 1975
- Warry J., Armie świata antycznego, Warszawa 1995
Redakcja: Michał Świgoń