Eugeniusz Cezary Król – „Na początku była Mein Kampf” – recenzja i ocena
Eugeniusz Cezary Król – „Na początku była Mein Kampf” – recenzja i ocena
Prof. Eugeniusz C. Król jest historykiem i politologiem, autorem wielokrotnie nagradzanych książek, fundamentalnych dla poznania istoty narodowego socjalizmu. Jest również tłumaczem niemieckiej literatury historycznej, który m.in. przełożył i poddał edycji trzy tomy Dzienników Josepha Goebbelsa, jak również opracował i przetłumaczył polską edycję krytyczną Mein Kampf Adolfa Hitlera. To właśnie esej traktujący o fenomenie biblii narodowego socjalizmu otwiera recenzowaną publikację. Pierwotnie teksty zawarte w książce zostały umieszczone w materiałach będących owocem konferencji pt. „Auschwitz i Holokaust na tle zbrodni ludobójstwa w XX wieku”.
Trzon książki stanowi dziesięć esejów, o przekrojowej, a przez to interesującej dla czytelnika, tematyce. Wszystkie one godne są uwagi, jeden zaś szczególnie. Mowa tutaj o historii kapitana Wehrmachtu Wilhelma (Wilma) Hosenfelda. Być może nie poznalibyśmy jej w ogóle gdyby nie zbieg okoliczności. Szczęśliwym trafem dzięki Andrzejowi Szpilmanowi, Wolfowi Biermannowi i Volkerowi Rühemu wydano w Niemczech tłumaczenia wspomnień ojca pierwszego z nich – polskiego muzyka o korzeniach żydowskich, Władysława Szpilmana. Wkrótce potem pojawiła się edycja polska. Pozycja odniosła międzynarodowy sukces, co skutkowało przeniesieniem wspomnień na srebrny ekran w postaci filmu Pianista w reżyserii Romana Polańskiego. Wspomnienia Szpilmana i film Polańskiego zachęciły rodzinę Wilma Hosenfelda do wydania dzienników i listów oficera Wehrmachtu odnalezionych na strychu rodzinnego domu. Ukazały się drukiem w 2004 r. w Niemczech, w Polsce zaś w 2007 r.
Wilm Hosenfeld był osobą wewnętrznie rozdartą. Wierzący katolik, który początkowo uwierzył w narodowy socjalizm, z czasem coraz bardziej się od niego dystansował. Pełen współczucia dla Polaków, cieszył się ze zwycięstw niemieckiego oręża. Przyjaźnił się z Polakami, nie był opętany prymitywnym antysemityzmem, dzięki czemu pomagał również Żydom. Służy do konspiracyjnych mszy św., i tu rzecz niebywała, w pełnym umundurowaniu oficera wrogich sił zbrojnych. Świadczy to o zaufaniu, na jakie zasłużył swoją działalnością, lecz także o osobistej odwadze. Zrządzenie losu sprawiło, że spotkał ukrywającego się w ruinach Warszawy Szpilmana, któremu pomagał, przynosząc ciepłą odzież i żywność. Niestety los nie był dla Hosenfelda łaskawy. Zmarł w niewoli radzieckiej 13 sierpnia 1952 r.
Jakże koniec tego jednego z nielicznych, parafrazując słowa Czesława Cywińskiego, prezesa Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej – „niemieckiego żołnierza, który był Człowiekiem”, kontrastuje z życiem zbrodniarzy, którym powojenny zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości nie zawracał głowy. Oni to, mając krew na rękach, sprawowali niejednokrotnie wysokie stanowiska państwowe, on – spoczywał w grobie tysiące kilometrów od ukochanej żony i dzieci. Niech jego słowa służą za konkluzję: staram się ratować każdego, kto jest do uratowania.
Publikacja dopełniona została przedmową autora, w której przybliża on pokrótce clou każdego z tekstów. Oprócz tego na końcu książki znajdziemy indeks osób. Choć esej jako formę literacką cechuje z reguły luźniejszy charakter, autor wyposażył każdy z tekstów w przypisy przybliżające biogramy przewijających się na kartach publikacji osób. Jednocześnie odsyła nas do źródeł, z których korzysta, jak również, za co należą się prof. Królowi szczególne podziękowania, poleca lektury, dzięki którym możemy poszerzyć wiedzę. Praca jest popisem warsztatu i talentu autora. Recenzowany zbiór niepozbawiony jest drobnych literówek, ponadto mógłby zostać wydana na papierze lepszej jakości.
Nie zmienia to faktu, że jest pozycją godną polecenia przede wszystkim dla poznania mechanizmów, które doprowadziły do największej z katastrof w historii ludzkości. Pozwala również dostrzec, nawet w najbardziej zbrodniczej i krwawej wojnie, iskierkę nadziei w postaci osób, dla których wartością nadrzędną jest człowieczeństwo. Podsumowując: warto być przyzwoitym, bez względu na okoliczności.