Dariusz Krajewski: Amatorskie filmy kręcone przez niemieckich żołnierzy na terenach okupowanych były wstydliwą pamiątką, o której chciano zapomnieć
Magdalena Mikrut-Majeranek: „Home movies: niechciane archiwa” to nowy projekt Domu Spotkań z Historią. Na czym polega, co zobaczymy i co będzie tematem rozmowy?
Dariusz Krajewski: Projekt „Home movies: niechciane archiwa” składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to pięć spotkań tematycznych dotyczących różnych aspektów okupacji niemieckiej na ziemiach polskich, które zostały administracyjnie podzielone między III Rzeszę a Generalne Gubernatorstwo w czasie II wojny światowej. Chcemy przyjrzeć się temu zagadnieniu przez pryzmat amatorskich filmów kręconych przez Niemców głównie w czasie pierwszego okresu okupacji.
Warto powiedzieć, że od 1932 roku Kodak wprowadził małe i bardzo lekkie kamery, które zapisywały obraz na taśmie 8-milimetrowej. To było rozwiązanie amatorskie, komercyjne, praktycznie dla każdego – i chętnie z tego korzystano. Powstała sieć, w której można było zarówno kupić filmy, jak i je wywołać, a także zmontować, dodając wstawki czy napisy. Było to nowatorskie przedsięwzięcie.
Niedługo później takie samo rozwiązanie wprowadziła niemiecka Agfa, a już w połowie lat 30. pojawiły się kolorowe nagrania. Oczywiście trzeba było mieć na to pieniądze, ale też zacięcie do filmowania oraz zdolności.
Kręcono coraz więcej filmów: ludzie nagrywali wszystko, co im przyszło do głowy, głównie wycieczki, wydarzenia z życia rodzinnego, domowego. Śmiało możemy mówić o powstaniu nurtu amatorskiego kina określanego mianem „home movies”.
Boom na filmowanie nie skończył się wraz z wybuchem II wojny światowej. Często ci sami ludzie, nawet zachęcani przez przełożonych, trafiali ze swoimi kamerami na front i tereny okupowane. Dalej kręcili filmy, pokazując rzeczywistość wojenną, którą czasami trochę koloryzowali, trochę podkręcali. W wielu przypadkach materiały te są unikalne, dzięki filmowcom amatorom niektóre miejscowości sfilmowano po raz pierwszy. Ich nagrania stanowią wizualną dokumentację wydarzeń, które rozegrały się w latach 40. ubiegłego wieku.
Podtytuł projektu brzmi „niechciane archiwa”. Filmy były wstydliwą pamiątką, jeszcze jednym kłopotliwym spadkiem po historii? Dlaczego były niechciane?
Wspomniane filmy były wstydliwą pamiątką i niechcianym dziedzictwem na dwa sposoby.
Po pierwsze centralne archiwa filmowe zajmowały się wyłącznie profesjonalnymi nagraniami, wytworzonymi przez przemysł filmowy danego kraju. Amatorskich nagrań nikt nie kolekcjonował. Dopiero w latach 80. i 90. zaczęto się interesować tym, co przedstawiają, i jaki obraz rzeczywistości ukazują.
W przypadku Niemiec ogromne znaczenie miała też kwestia wstydliwej przeszłości – utrwalona została rzeczywistość III Rzeszy, wojny, zagłady, a o tym wszystkim chciano zapomnieć, z tego powodu nie chciano ich pokazywać, chwalić się nimi. Zmiana przyszła w połowie lat 80. ubiegłego wieku, kiedy twórcy tych filmów zaczęli umierać, a ich dzieci zastanawiały się, co zrobić z nagraniami. Rozpoczęto gromadzenie filmów w prywatnych archiwach, a kiedy upowszechnił się Internet, zaczęto udostępniać to, co udało się zachować.
W ramach realizowanego przez nas projektu chcieliśmy pokazać, co można znaleźć w archiwach zawierających amatorskie filmy, oraz zastanowić się, co można z nimi zrobić. Poza spotkaniami z wybitnymi historyczkami i historykami zaplanowaliśmy też – w drugiej części projektu – zmontowanie filmów. Zyskają profesjonalną ścieżką dźwiękową, lektora, komentarz historyczny, a następnie zostaną udostępnione w Internecie, by każdy miał do nich dostęp.
Amatorskie nagrania filmowe to także źródło historyczne. Jaka jest jego wartość i jakie problemy wiążą się z jego wykorzystywaniem?
Amatorskie filmy mogą stanowić pewną pułapkę, ponieważ wiele z nich przedstawia rzeczywistość w wyidealizowany sposób. Na przykład pokazują Niemców owacyjnie witanych przez Ukraińców na okupowanych terenach – jako wyzwolicieli – czy dość kordialne relacje z miejscową ludnością. Kamera nie pokazuje wszystkiego. Trzeba pamiętać, że osoba filmująca ma za sobą cały aparat militarny III Rzeszy, jest przedstawicielem zwycięskiej armii i nawet jeśli filmuje na własny użytek, to chce się przedstawić w jak najlepszym świetle i inscenizuje sytuacje. Tego typu obrazy trzeba zderzać z kontekstem historycznym i wiedzą historyczną.
A jaka jest wartość takich filmów? Mnóstwo ludzi, słysząc relacje dotyczące zagłady w Europie Wschodniej, nie mogło uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę. W zrozumieniu historii pomagały filmy obozowe, filmy z egzekucji czy pogromów – i takie materiały również pokazujemy podczas naszych spotkań, ale nie chcemy epatować obrazami okrucieństwa. Wśród prezentowanych filmów znajdują się m.in. nagrania przedstawiające dzień codzienny filmowców amatorów, ukazujące ich w czasie wolnym, przy domowych zajęciach, na wycieczkach. Pokazujemy też powszedniość okupacji – rzeczywistość, z jaką mierzyła się ludność terenów zajętych przez Niemców, w tym mieszkańcy Warszawy i mniejszych miejscowości, takich jak Łuków czy Kazimierz Dolny.
Odwiedź stronę Domu Spotkań z Historią!
Historię poznajemy częściej poprzez teksty, dlatego ważne jest, żebyśmy nauczyli się wykorzystywać amatorskie materiały filmowe i cenili je jako ważne źródło w naszej narracji o minionym czasie. Filmy przemawiają do widza mocniej niż podręczniki historii. Dzięki nim możemy historię dosłownie „zobaczyć” i skrócić dystans do opisywanych wydarzeń, możemy też próbować wyciągać wnioski na temat sprawców i ich ofiar.
Podczas ostatniego spotkania zastanowimy się nad tym, jak powinno się przekazywać tego rodzaju opowieści i jak włączyć amatorskie filmy w proces poznawania historii. Przez lata historycy bazowali głównie na pisanych materiałach źródłowych, a dokumentaliści kręcący filmy pracowali bez specjalnej łączności z historykami, nie przejmując się tym, jak zbadać źródło filmowe i czy jest ono wiarygodne. Wiarygodność trudno ocenić, ponieważ niewiele wiemy o autorach amatorskich filmów.
Możemy jednak przyjrzeć się ich sposobowi filmowania i temu, na co zwracali uwagę. Zadać pytanie o emocje osób filmowanych – na niektórych filmach widać, że bohaterowie materiałów nie czują się komfortowo w oku kamery. Można sądzić, że filmowiec był do nich wrogo nastawiony. W wielu filmach Niemcy wodzili kamerą za ortodoksyjnymi Żydami. Wyłapywali ich z tłumu i nagrywali. Wskazuje to na powielanie narodowosocjalistycznej propagandy.
W jednym z wywiadów zaznaczył Pan, że autorzy filmów zachowywali się jak etnografowie na wycieczce.
Tak, ponieważ „home movies” to nie tylko filmy domowe, ale także turystyczne, nagrywane podczas wycieczek. (Dzisiaj podobnie traktujemy kamery w telefonach komórkowych: jedziemy gdzieś, widzimy coś ładnego, kręcimy film). Jako przykład mogę podać jednego z filmowców amatorów, który pojechał w okolice Zakopanego i nagrywał górali – coś egzotycznego dla siebie. Inni uwieczniali zniszczenia wojenne, a jeszcze inni ortodoksyjnych Żydów w gettach. Niektóre zachowania uwłaczały godności filmowanych osób, które traktowano jak okazy zamknięte w klatkach.
Jaki obraz Polski wyłania się z filmów niemieckich żołnierzy?
Często filmowcy amatorzy patrzyli na Polskę okiem etnografa. W tych filmach jawi się ona jako biedny, brudny kraj. Kiedy niemieccy żołnierze jadą przez Polskę po ataku na Związek Radziecki, zwracają uwagę na cywilizacyjne zapóźnienie: przez błoto i brak porządnych nawierzchni nie mogą przejechać swoim wspaniałym sprzętem. Ten element wykorzystywano też w propagandzie. Pokazywano, że Polacy pod niemieckim zarządem są w stanie modernizować kraj i budować nowe, lepsze drogi. Propaganda nazistowska rozwijała sięgający jeszcze XVIII wieku stereotyp „Polnische Wirtschaft”, czyli polskiego gospodarzenia, zgodnie z którym Polaków w zarządzaniu cechowała skrajna niegospodarność, bylejakość, brak planowania i manier oraz brud. Z kolei niemiecka organizacja, która została wprowadzona po 1939 roku, miała zaprowadzić porządek („Deutsche Ordnung”) leżący na przeciwległym biegunie w stosunku do „Polnische Wirtschaft”. Aby pokazać typowych Polaków, nie filmowano warstw wyższych, tylko biedotę zamieszkującą wsie i ubogie chaty pokryte strzechą.
Innym aspektem, na który zwracano uwagę, była kwestia polskiej, czy, szerzej, wschodniej religijności. Niemcy filmowali kościoły i ludzi udających się na nabożeństwa w odświętnych strojach, i to też wykorzystywano w propagandzie. Pokazywano, że pomimo okupacji Niemcy szanują nie tylko kościoły, ale m.in. Jasną Górę, będącą ważnym miejscem dla Polaków. Miał to być dowód na to, że okupanci nie prześladują Kościoła. Filmy amatorskie potwierdzają niemiecką propagandę, skupiając się na dokumentowaniu polskiej biedy, bylejakości i religijności.
Kolejną tematyką podejmowaną przez amatorskich filmowców była kwestia Żydów. Najczęściej filmowano ich w gettach, wynajdywano w tłumie Żydów ubranych w tradycyjne stroje, tzw. Ostjude, robiono zbliżenia na opaski z gwiazdą Dawida, wymuszano zdejmowanie czapki przed Niemcami. Czasem widzimy Żydów poza gettami, wtedy najczęściej przy pracy przymusowej. Duża ilość filmów i fotografii amatorskich sprawia, że można wręcz mówić o „turystyce gettowej”, dopóki te nie zostały zamknięte.
Filmy nagrywane przez stacjonujących w Polsce niemieckich żołnierzy i przedsiębiorców są nieznanymi świadectwami audiowizualnymi z pierwszych miesięcy okupacji niemieckiej. Skąd pochodzą? Jak udało się je pozyskać?
Filmy przechowywane są m.in. w Holocaust Museum, w Bundesarchiv, gdzie znajduje się kilka amatorskich nagrań kręconych na 8-milimetrowych taśmach. Wiele nagrań udostępnionych jest już w Internecie. Natomiast największy zbiór znajduje się w niemieckich archiwach prywatnych. Zasób będący w posiadaniu jednego z prywatnych niemieckich kolekcjonerów – Karla Höffkesa – współpracującego z United States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie i z Yad Vashem w Jerozolimie, to aż 2,5 tys. godzin nagrań.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Domem Spotkań z Historią.
Cykl spotkań „Home movies: niechciane archiwa" jest współfinansowany ze środków Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Partnerzy: Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie, Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie.