Daniel Gazda – „Weje 405-396 p.n.e.” – recenzja i ocena
Daniel Gazda – „Weje 405-396 p.n.e.” – recenzja i ocena
Autor jest przede wszystkim zawodowym archeologiem o dużym doświadczeniu, nie tylko teoretycznym, ale też praktycznym. Jego wcześniejsze HaBeki charakteryzowały się dobrym opisem uzbrojenia i dość ciekawą, choć pospieszną narracją. Podobnie jest z aktualnie recenzowanym.
Nie uważam tego jednak za wadę. Gazda, jako starożytnik, jest poniekąd do tego zmuszony w tego typu publikacji. Nie znaczy to, że otrzymujemy przysłowiowe „lanie wody”. Wprost przeciwnie – z kilku zachowanych wzmianek wyłania się przed nami całkiem ciekawa analiza początków potęgi Rzymu. Autor oprał się na wszelkich możliwych zachowanych źródłach pisanych, poddając je przy tym krytyce.
Wspierają je w tym odkrycia archeologiczne, badania, efekty licznych wykopalisk. Tutaj przydaje się wykształcenie Gazdy, jak i jego wieloletnie doświadczenie w pracach terenowych. Jest to szczególnie potrzebne przy opisie wojsk. Choć nie jest ono wyczerpujące, pamiętajmy, że autor miał „trudny” a raczej skromny materiał do użycia w stosunku do oczekiwań czytelnika HaBeka. Nieleżenie od powyższych materiałów, Gazda korzysta z dostępnej bazy opracowań i artykułów, w tym dość pokaźnej liczby prac międzynarodowych autorów. Kombinacja tych elementów dała solidne opracowanie.
Nie jest to jednak klasyczny HaBek. Autor skupia się raczej na próbie przedstawienia dziejów podbojów i rozwoju Rzymu. Z kart jego książki wyłania się obraz do bólu praktycznych Synów Wilczycy, którzy stopniowo budują swoje państwo. Pierwsze lata republiki to jednak typowy okres „chorób wieku niemowlęcego”. Problemy zewnętrzne mieszają się z wewnętrznymi. W miarę „sprawiedliwy” (jak na ówczesne warunki) ustrój rodzi się w bólach dzięki wykorzystywaniu przez niższe warstwy problemów i ambicji elit.
Dzięki temu, że pierwsze kroki w podbojach Rzymianie skierowali przeciwko Etruskom, Gazda ma powód żeby przybliżyć ten starożytny lud szerszej publiczności. Z tego powodu można się zastanowić, na ile tradycyjne rzymskie instytucje czy rozwiązania były oryginalne, a na ile zaadaptowane – w czym Republika znad Tybru przez wieki była mistrzem.
Dochodzimy teraz do HaBekowskiego sedna – militariów. Tutaj mam lekko mieszane uczucia. Gazda musiał dokonać krytyki kwestii czasami tak niemożliwych do uwierzenia, a czasami jakoś rozwiązać „tajemniczy” problem. Generalnie rzymska wojskowość u progu republikańskim znacznie różniła się od tej klasycznej, kojarzonej z czasów Polibiusza. Opisując wszystkie aspekty widzimy również, jak bardzo wszelkie wierzenia, zaufanie w bogów, oddziaływało na pierwszych Rzymian.
Jednak pomimo korzystania ze źródeł czy efektów pracy archeologów, wyciągania informacji ze źródeł czy ich uzasadniania, obraz pierwszych rzymskich kampanii wojennych jest ogólnikowy. Gazda nie wychodzi poza bezpieczne granice uogólnień, czasami w nadmiarze posiłkuje się cytatami ze starożytnych historyków. Tytułowa kampania jest tak naprawdę przyczynkiem do zwięzłego przedstawienia rzymskiej historii do czasów pierwszego większego kryzysu jakim był najazd Galów w IV w. p.n.e. I tak należy traktować tego HaBeka.