„Coś ważnego nie tylko dla mnie...”. Andrzej Wajda: dziesięć niezapomnianych filmów
Andrzej Wajda – zobacz też: Ostatni pozytywista?
Wajda dołączył do swoich znakomitych kolegów: Janusza Morgensterna, Wojciecha Hasa, Jerzego Stefana Stawińskiego czy wreszcie Zbigniewa Cybulskiego, którego śmierć tak bardzo przeżył ponad pięćdziesiąt lat wcześniej. W 2011 roku, w mowie wygłoszonej nad grobem Morgensterna Wajda przyrównał twórców filmowych do płonących kieliszków z Popiołu i diamentu :
Te płonące kieliszki to my – filmowcy z czasu polskiej szkoły filmowej – a płomień zapala w nas wiara w kino i nieunikniona konieczność opowiedzenia tego, co nasze oczy widziały w czasie wojny.
Patrzyliśmy na niego poprzez pryzmat jego dzieł – jako adaptatora narodowej literatury ([_Pan
Tadeusz_, Zemsta, [Panny z Wilka…]), jako twórcę budującego filmowe pomniki ([Wałęsa. Człowiek z nadziei]) czy wreszcie – jako przedstawiciela tych „płonących kieliszków” – reżysera z nurtu Polskiej Szkoły Filmowej. Próbowaliśmy tłumaczyć formę konkretnych dzieł biorąc pod uwagę osobiste przeżycia reżysera – na przykład tęsknotę za ojcem w Lotnej i Katyniu. Ale Wajda – jak każdy wybitny twórca – wymykał się prostym przyporządkowaniom.
Zalewie dwa tygodnie przed jego śmiercią Polski Instytut Sztuki Filmowej zadecydował o wystawieniu Powidoków – ostatniego filmu reżysera – jako polskiego kandydata do Oscara. Tytułowy powidok to zjawisko optyczne, polegające na tym, że po obserwowaniu jakiegoś przedmiotu w jednym z tzw. kolorów podstawowych, a następnie odwróceniu wzroku, przed oczami pozostaje przez chwilę ten nieostry obraz przedmiotu, tym razem w tzw. barwie dopełniającej. Powidokami, które zostaną z nami najdłużej, będą te najbardziej niezapomniane filmy Andrzeja Wajdy.
Gdyby znał filmy Buńuela… – Kanał (1956 rok)
Choć już Pokolenie z 1954 roku pokazało, że Wajda będzie reżyserem nieszablonowym, to zrealizowany dwa lata później Kanał tylko potwierdził jego znakomitą formę jako twórcy. Początkowo autor scenariusza – Jerzy Stefan Stawiński – proponował jako reżysera tego filmu Andrzeja Munka – był on bowiem jego bliskim przyjacielem. Munk jednak zszedł do podziemi i stwierdził, że film jest niewykonalny, ponieważ w kanałach nie da się kręcić. Wajda, do którego ostatecznie trafił scenariusz, rozwiązał ten problem w bardzo prosty sposób – scenerię do kręcenia wybudowano w studiu w Łodzi.
W 1957 roku Kanał trafił na festiwal w Cannes – przyczyniło się do tego wsparcie produkcji przez ówczesnego szefa kinematografii, Leonarda Borkowicza – mimo, że był on członkiem komisji oceniającej scenariusz, który do tekstu Stawińskiego miał najwięcej uwag. W Cannes Kanał otrzymał nagrodę specjalną Jury. Wspominając ten festiwal Wajda opowiadał:
Jury w Cannes nie miało łatwego zadania. Czarne smokingi, długie suknie, perły i diademy festiwalowej publiczności niezbyt harmonizowały z bohaterami brodzącymi w kanałach. W czasie konferencji prasowej w Cannes zapytano, kto jest moim mistrzem. Odpowiedziałem bez namysłu: „Luis Buńuel.. to znaczy, byłby, gdybym znał jego filmy”. To była prawda; w Szkole Filmowej mogłem obejrzeć tylko niewielkie fragmenty Psa andaluzyjskiego i Złotego wieku. Po festiwalu Filmoteka w Paryżu, wzruszona moim wyznaniem, zorganizowała dla mnie przegląd większości filmów Buńuela. Na czym skorzystał również Roman Polański, towarzysząc mi w tych pokazach.
Demony wojny według Andrzeja Wajdy – Popiół i diament (1958 rok)
Nie da się pisać o twórczości Wajdy, nie poruszając tematu tego filmu. Popiół i diament został okrzyknięty arcydziełem na całym świecie – uznanie wobec tego obrazu wyrazili m.in. Rene Clair, Andriej Tarkowski czy Martin Scorsese. Zanim realizacja adaptacji książki Jerzego Andrzejewskiego trafiła w ręce Wajdy, na wielki ekran próbowali ją przenieść Antoni Bohdziewicz, Wanda Jakubowska oraz Jan Rybkowski.
Cenzura kilkakrotnie próbowała przeszkodzić młodemu reżyserowi we wpuszczeniu filmu na ekrany – m.in. na kilka godzin przed oficjalną premierą do Wajdy zadzwoniła osoba nie przedstawiająca się z imienia i nazwiska (podała jedynie służbowy numer) i zażądała, by bezpośrednio przed premierą w kinie Moskwa Wajda wyciął wprost z kopii filmu ostatnią scenę – śmierci Maćka Chełmońskiego. Oczywiście, twórca nie dokonał tego. Po latach pisał o Popiele i diamencie :
Rola Zbyszka Cybulskiego, niezwykłe zdjęcia Jerzego Wójcika, a przede wszystkim rytm całego filmu dały mi pewność, że wydarzyło się coś ważnego nie tylko dla mnie. Pierwszy zauważył to Adam Pawlikowski. Był od nas nieco starszy. Walczył w powstaniu, był na Zachodzie, czytał po angielsku książki, które mogliśmy poznać tylko z jego relacji. Był naszym mentorem. Obejrzawszy ledwie zmontowany „Popiół i diament”, powiedział zdziwiony, że jego zdaniem polscy aktorzy jeszcze nigdy dotąd nie mówili tak szybko i nie działali z taką energią. Była to dla nas największa pochwała.
Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:
Pożegnanie tradycji – Lotna (1959 rok)
To film, który przyprawia historyków o zawał serca. Z Lotnej pochodzi scena szarży kawalerii polskiej na niemieckie czołgi – i na nic zdały się tłumaczenia reżysera, że scena ta ma wydźwięk symboliczny. Scenariusz filmu powstał na podstawie opowiadania Wojciecha Żukrowskiego, które pierwszy raz zostało opublikowane w 1945 roku.
Na ekranach kin film zadebiutował podczas Dni Zielonej Góry, we wrześniu 1959 roku. I choć polscy krytycy w większości uważali film za klapę (Andrzej Kijowski zatytułował swoją recenzję „Jak powstaje szmira?”) to znaleźli się i tacy, którzy docenili surrealistyczne obrazy (w tym m.in. nawiązanie do dzieł przyjaciela Wajdy, Andrzeja Wróblewskiego). Francois Truffaunt w rozmowie z Alfredem Hitchcockiem zaliczył „Lotną” do jednego z „wielkich, chorych filmów”, a Stanisław Ozimek nazwał ją „nieudanym arcydziełem”. Sam Wajda mówił o tym filmie:
Nie traktuję tego filmu jako rozrachunku z przeszłością. Pragnę jedynie wzruszyć widzów, pokazać im zderzenie wojny z jesienią, tą najpiękniejszą u nas porą roku, gdy ludzie zbierają plony swej pracy. I chciałbym tym filmem pożegnać piękną narodową tradycję.
Rywalizując z Ramzesem – Popioły (1965 rok)
Z powieść Żeromskiego Wajda pragnął zrobić ogromne, historyczne widowisko. Miał wszelkie powody, by myśleć, że z nakręceniem tego filmu nie będzie takich trudności, jakich nastręczały realizacje Kanału czy Popiołu i diamentu. Tekst uchwały Sekretariatu KC PZPR z 1960 roku zalecał twórcom filmowych korzystanie z „wybitnych dzieł polskiej literatury”. Wydawało się więc, że realizacja Popiołów będzie po myśli partii, szczególnie że minister Zaorski zapewniał reżysera, że Popioły będą pozycją priorytetową na liście produkowanych filmów. Do pisania scenariusza Wajda zaprosił Aleksandra Ścibora-Rylskiego, z którym w tym czasie współpracował przy tworzeniu Człowieka z marmuru.
Jednak mimo zapewnień Zaorskiego, produkcja Wajdy szybko spadła z czołowego miejsca na liście priorytetów – musiała ustąpić Faraonowi Jerzego Kawalerowicza. W 1965 roku obydwa filmy zostały pokazane w Cannes – Popioły jako film otwarcia, natomiast Faraon – na zamknięcie festiwalu. Dodatkowo, wbrew koncepcji Wajdy, zadecydowano o realizacji filmu na taśmie czarno-białej.
Powód tej decyzji był prozaiczny – brakowało pieniędzy, aby zrealizować obraz w kolorze. Choć Wajda zadecydował o przeniesieniu na ekran większości wątków obecnych w powieści Żeromskiego, dodał również kilka nowych scen – m.in. szarżę pod Somosierrą, którą nakręcono w okolicach Włocławka. Reżyser starał się, by film ten jak najbardziej uwspółcześnić. 5 stycznia 1964 roku odnotował: „Ten film idzie tylko dlatego, że nikt na nowo nie czytał Popiołów i myślą, że to o poczciwości książka, coś jak Pan Tadeusz, a tam siedzi dynamit.”
Z tęsknoty za Cybulskim – Wszystko na sprzedaż (1968 rok)
W 1967 roku Wajda odnotował w swoim notatniku:
Rok temu na rzymskim lotnisku Zbyszek Cybulski zawołał do jednego z naszych przyjaciół z wyrzutem pod moim adresem: „Powiedz mu, że jeszcze za mną zatęskni!” Tymczasem ja uważałem, że należy mu się ode mnie coś więcej niż jeszcze jedna rola, których i tak grał przecież ostatnio zbyt wiele (…) Nocą w hotelu zadzwonił telefon. Roman Polański zawiadomił mnie, że Zbyszek nie żyje. Wtedy, tej nocy, jego śmierć wydała mi się czymś nierealnym, jeszcze jednym epizodem filmu.
Z tej tęsknoty, którą Zbigniew Cybulski przewidział, powstał jeden z najbardziej niezwykłych filmów Wajdy. Fabuła Wszystko na sprzedaż skupia się na zaginięciu aktora, którego szuka filmowa ekipa. Kiedy dowiadują się, że aktor nie żyje – starają się zapełnić pustkę, która pojawiła się po nim na planie filmowym i w realnym życiu. Choć sam Cybulski nie pojawia się w tym filmie – nie pada w nim nawet jego nazwisko – czuć we Wszystko na sprzedaż jego obecność, która objawia się przede wszystkim dzięki ludziom, którzy go znali i którzy stają się bohaterami wajdowskiej wyprzedaży. Aktorzy występują w filmie pod własnymi imionami, mówią swoje własne słowa. Odtwarzają swoje własne zachowania – jak chociażby taniec Elżbiety Czyżewskiej podczas imprezy, który Wajda widział i prosił, by aktorka odtworzyła go na potrzeby filmu.
Wszystko na sprzedaż nie było tylko filmem o pustce po Cybulskim – to także rozliczenie Wajdy i aktorów z własnym życiem. Reżyser opowiadał:
Zafascynował mnie kiedyś w Indiach widok biedaka stojącego przy autokarze; przed nim na kawałku szmaty leżało kilka gwoździ, jakaś podeszwa… Wstrząsający obraz człowieka, który sprzedaje wszystko, co ma, a że ma tak mało, to wina losu. Pomyślałem wtedy, że chciałbym, gdy będę już żegnał się z kinem, zrobić taki film: oto sprzedaję wszystko, co mi się przez te lata uzbierało, ogłaszam wyprzedaż.
Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:
Taki amerykański film – Ziemia Obiecana (1974 rok)
Do zaadaptowania powieści Reymonta namówił Wajdę Andrzej Żuławski – co więcej, pokazał mu także film oświatowy pt. Pałace łódzkich fabrykantów, który zachwycił reżysera Kanału bogactwem wnętrz tytułowych pałaców. To przekonało Wajdę, by zrealizować film, w którym bohaterem – na równi z Karolem Borowieckim – było dziewiętnastowieczne miasto. Było to dla niego nie lada wyzwanie gdyż – jak sam przyznawał – pomimo tego, że studiował w Łodzi i znał miasto, to nie przepadał za nim. Choć scenariusz stanowił adaptację powieści Reymonta, Wajda bardzo poważnie myślał nad zmianą zakończenia: w jednej z wersji Karol miał umrzeć od przypadkowej kuli, która dosięga go w pałacu podczas balu. Inne z proponowanych zakończeń przedstawiało Karola podróżującego własnym pociągiem do Moskwy – bohater nie dociera jednak tam, gdyż po drodze szuka mogiły dziadka, powstańca z 1863 roku, i leżąc na niej krzyżem prosi o przebaczenie za zdrady, do których był zmuszony handlując z Rosjanami.
W 1976 roku film Wajdy został nominowany do Oscara. Jak wspominał sam reżyser:
Robiłem wtedy po raz pierwszy film o pieniądzach, o ludziach, którzy do nich dążą za każdą cenę. Zawsze chciałem zrobić taki „amerykański” film. Nic dziwnego, że nominacja do Oscara budziła nadzieję na zainteresowanie filmem w Stanach Zjednoczonych. Prędko miałem się jednak rozczarować. Konferencja prasowa w Hollywood sprowadziła się do dyskusji wokół polskiego antysemityzmu, a zakończyła wprost absurdalnie. Pewien dziennikarz przybyły z Izraela, który najostrzej krytykował mój film, na pytanie, gdzie go obejrzał, odpowiedział: „Ja wcale nie muszę go oglądać, wystarczy, że ten film pochodzi z Polski”.
Ostatecznie „Ziemia Obiecana” przegrała rywalizację o Oscara z „Dersu Uzała” Akira Kurosawy.
Atak na kamień węgielny komunizmu – Człowiek z marmuru (1978 rok)
Impulsem do powstania tego filmu była anegdota, którą powtórzył Wajdzie Jerzy Bossak. Ówczesny szef zespołu „Kamera” przeczytał w gazecie historię murarza, który przyszedł do urzędu pracy w Nowej Hucie. Nie otrzymał zatrudnienia, gdyż w owym okresie Nowa Huta potrzebowała jedynie ludzi do odlewni stali, ale w urzędzie rozpoznano go jako znanego niegdyś przodownika pracy. Bossak zarekomendował Wajdzie również scenarzystę – Aleksandra Ścibora-Rylskiego.
Reżyserowi „Kanału” zależało, aby film rozgrywał się współcześnie, jednak bohater anegdoty powtórzonej przez Bossaka był postacią z lat pięćdziesiątych. Tak pojawił się pomysł na postać głównej bohaterki, która imię otrzymała po wyróżniającej się wówczas studentce łódzkiej Filmówki – Agnieszce Osieckiej. Zanim jednak film ostatecznie trafił do realizacji i wreszcie – na ekrany polskich kin – musiało upłynąć czternaście lat. W 1963 roku uznano, że scenariusz atakuje przodownictwo pracy – „kamień węgielny komunizmu”. Dopiero dziesięć lat później, 3 lutego 1973 roku minister kultury Józef Tejchma przekazał Wajdzie pozytywną decyzję dotyczącą realizacji tego obrazu. Po wpuszczeniu Człowieka z marmuru na ekrany kin Wajda otrzymał mnóstwo listów od widzów, którzy dziękowali mu za ten film. Sam Wajda powiedział:
Zawsze wierzyłem w moją widownię i dlatego nieustannie żyłem strachem, czy moje filmy trafiają do ludzi, którzy znają prawdę o naszym kraju najlepiej.
Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:
Patronat honorowy: bułgarskie linie lotnicze. Bez znieczulenia (1978 rok)
Choć film ten często jest pomijany wśród najważniejszych filmów Wajdy, jest jedną z czołowych produkcji kina moralnego niepokoju. Scenariusz do Bez znieczulenia napisała Agnieszka Holland – podopieczna Wajdy z Zespołu Filmowego „X”. Pisząc scenariusz bazowała również na własnych wspomnieniach (jako dziecko była świadkiem zaszczucia politycznego swojego ojca), a także na biografii zawodowej Ryszarda Kapuścińskiego. Tak wspomniała pracę z mistrzem:
Rozmowy z Andrzejem, jego reakcje, milczenia, znudzenia, entuzjazm, potem jego działania na planie – były dla mnie lepszą nauką, czym jest reżyseria niż cała szkoła filmowa.
Do zagrania głównej roli – człowieka, któremu nagle wali się świat, a wszystko to wydaje się być wynikiem politycznej zmowy – Wajda zatrudnił Zbigniewa Zapasiewicza, z którym – po sukcesie Barw ochronnych – bardzo chciał pracować. Zanim jednak mógł przenieść na ekran scenariusz Holland, film musiał przejść przez sito cenzury. Szczególnie nieprzychylny obrazowi był Janusz Wilhelmi – wiceminister kultury i sztuki, który narzucił twórcom szereg poprawek.
Sytuację zmienił przypadek – w marcu 1978 roku Wilhelmi zginął w katastrofie lotniczej w Bułgarii. Wajda szybko wykorzystał sytuację – przywrócono pierwotną wersję scenariusza, a zdjęcia zrealizowano w ciągu dwóch miesięcy. Ponoć podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 1978 roku na początku projekcji pojawił się napis: „Realizatorzy składają podziękowanie bułgarskim liniom lotniczym za pomoc w realizacji tego filmu”.
Aresztowane bożyszcze tłumu – Danton (1982 rok)
Choć zrealizował ten film we Francji, Wajda uważał go za bardziej polski niż francuski. Jednak jeszcze w 1982 roku ustalono, że Danton – ze względów ekonomicznych – będzie realizowany w Polsce. Jednak w tym okresie produkcję uniemożliwiał stan wojenny, a Wajda nie chciał czekać z realizacją. Pomogła mu francuska wytwórnia Gaumont, która zorganizowała kręcenie filmu w plenerach, w których dwieście lat wcześniej rozgrywała się Rewolucja Francuska. Polskiej ekipie udało się wyjechać na zdjęcia do Paryża (choć wymagało to zgody ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka), gdzie spotkała się z francuskimi artystami – w tym z odtwórcą głównej roli, Gerardem Depardieu. Rok wcześniej Wajdzie udało się zaprosić go do Warszawy – chciał, by filmowy Danton zobaczył, jak wygląda prawdziwa rewolucja, dlatego zaprowadził go do biura Solidarności.
Wajda wprowadził także filmowy „podział narodowościowy” – aktorzy grający stronnictwo Robespierre’a byli Polakami (na czele z Wojciechem Pszoniakiem), natomiast zwolennicy Dantona – Francuzami. Premiera Dantona w Polsce miała miejsce pod koniec stycznia 1983 roku i dla publiczności była jasnym komentarzem politycznym. Andrzej Wajda przechowywał w swoim prywatnym archiwum notatkę o filmie sporządzoną przez Janinę Garycką, partnerkę Piotra Skrzyneckiego:
Pszoniak zrobił Robespierre’a na maskę, martwy jak Jaruzelski, twarz, na którą nałożono nieruchomość – nieruchomość gada. Smutne, gorzkie, polskie prawdy. Tłum, który daje się sterroryzować oddziałem wojska w sądzie. Bożyszcze tłumu nagle aresztowane. Policja jako podstawowy argument w dyskusji politycznej. Tyrania udrapowana w hasła wolnościowe. Z tym, że Robespierre bardziej ludzki – bo ma wyrzuty sumienia, wie, że zsuwa się w tej sytuacji bez wyjścia.
Film spotyka się z rzeczywistością – Tatarak (2009 rok)
Choć pierwsza filmowa wersja Tataraku powstała już w 1965 roku (dla telewizji zrealizował ją Andrzej Szafiański) to Wajda marzył o sfilmowaniu własnej wersji tego opowiadania przez wiele lat. Przez lata zebrał doświadczenie w pracy nad utworami Iwaszkiewicza – na wielki ekran przeniósł przecież w 1970 roku Brzezinę, a dziewięć lat później Panny z Wilka. Problem jednak wiązał się z tym, iż „Tatarak” w wersji papierowej był dziełem stosunkowo niedługim – reżyser szukał więc czegoś, co uzupełniłoby opowiadanie. Okazało się, że scenariusz uzupełniło samo życie – w filmową strukturę „Tataraku” Wajda wplótł monologi Krystyny Jandy dotyczące śmiertelnej choroby jej męża i przyjaciela reżysera – Edwarda Kłosińskiego. Tło dla wypowiedzi aktorki stanowią wnętrza zainspirowane obrazami Edwarda Hoppera.
Wajda odniósł się do czasu, w którym powstawał film:
Na Festiwalu w Berlinie Tatarak dostał Nagrodę imienia Alfreda Bauera, przyznawaną reżyserom, którzy „wyznaczają nowe perspektywy sztuki filmowej”. Co mogło zwrócić uwagę jurorów? Pewnie to, że stary reżyser szuka spotkania tradycyjnie opowiedzianej fabuły z rzeczywistą sytuacją, w jakiej film powstaje. A kino idzie dziś w tę stronę. Gus Van Sant w Obywatelu Milku, Laurent Cantet w Klasie, filmowcy z różnych stron świata próbują podobnych rozwiązań.
Bibliografia:
- Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, wyd. Videograf II, Katowice 2009;
- Lubelski Tadeusz, Wajda, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2006;
- Wajda Andrzej, Kino i reszta świata, wyd. Znak, Kraków 2013.