Cezary Namirski – „Clontarf 1014” – recenzja i ocena
Cezary Namirski – „Clontarf 1014” – recenzja i ocena
Recenzowana pozycja prezentuje się dobrze pod względem warsztatowym. Autor nie unika korzystania ze źródeł, często fragmentarycznych, czasem legendarnych. Wspiera się przy tym artykułami i opracowaniami. Zagląda także do zdobyczy swojej kierunkowej nauki czyli do archeologii. Wygląda to obiecująco. I generalnie tak też wyszło.
Kombinacja powyższych czynników sprawiła, że autor starał się „wycisnąć” z dostępnego materiału wszystko co się da. Nie odrzucał z góry nieco „bajkopisarskich” elementów, stara się je konfrontować z innymi legendami. Wspiera się również wynikami badań innych historyków oraz efektami pracy archeologicznej. Innymi słowy – z tego „systemu broni połączonych” wychodzi całkiem sprawna „armia”.
Pióro Namirskiego prowadzi nas zatem przez pełną skomplikowanych połączeń i faktów w irlandzkiej historii. Za punkt zwrotny historii może uchodzić pojawienie się wikingów. I tutaj także stosuje tę samą metodę – mrówcza analiza na podstawie nielicznych, nieco fantastycznych źródeł pisanych oraz wyników prac archeologów.
Jednak nie jest to klasyczny HaBek. Choć znajdziemy w miarę dobry opis wojsk obu stron (ale bardziej pod kątem uzbrojenia niż organizacji czy systemu walki – znów brak źródeł), to opisy kampanii i działań wojennych są raczej ogólne. Autor poprawia ten obraz, analizami oraz hipotezami na podstawie odnalezionych czy znanych dowodów materialnych. Jednak nie czuję w tym do końca „bitewnego ognia”.
Sama tytułowa bitwa jest mieszanką wniosków autora oraz odwołaniem do źródeł. To prawda – wiedza o Clontarf jest tak naprawdę ogólna i szczątkowa. Wiemy kto i gdzie się bił, kto ważny poległ – ale to tyle. Namirski z kilku dość mało wnoszących źródeł wyciągnął co się dało. Za to mu chwała, jednak rzeź pod Clontarf wciąż wydaje się tajemniczym starciem.
Tytułowa bitwa to tak naprawdę przyczynek do przedstawienia historii średniowiecznej Irlandii. A ona na kartach książki jest ciekawa. Zmiany konstelacji politycznych, zapoznanie się ze swoistym „skansenem” na tle rodzącego się w Europie feudalizmu jest ciekawe. I dobrze opisane. Dodatkowym atutem jest też telegraficzny opis losów Szmaragdowej Wyspy po Clontarf. Stąd dowiadujemy się czemu normandzcy baronowie i awanturnicy w sumie z taką łatwością postawili stopę na Zielonej wyspie. I nie dali się z niej zepchnąć.
„Clontarf 1014” to w zasadzie losy Irlandii we wczesnym średniowieczu i w jego pełni. Dobre pióro, systematyczność i wnikliwość autora wraz z używaniem przez niego wszelkich możliwych dla historyka sposobów badań dają dobrą pozycję. Może nie jest ona „czysta” militarnie, ale nie można obok niej przejść obojętnie.