Anna Poppek – „Seryjni mordercy XX wieku” – recenzja i ocena
Ze wstępu dowiadujemy się, że autorka postawiła sobie trzy cele. Po pierwsze, chciała ukazać złożoną psychikę mordercy oraz powody, które popychają ludzi do makabrycznych zbrodni. Po drugie, Poppek przedstawiła sposoby pracy szerokiego grona śledczych specjalistów: policjantów, psychologów czy detektywów, dzięki czemu podkreślony został interdyscyplinarny charakter każdego postępowania – w jego trakcie przydaje się wiedza z pozornie odległych od siebie dziedzin nauki. Na koniec autorka, pisząc książkę o takiej tematyce, chciała przestrzec każdego czytelnika przed zachowaniami mogącymi sprowokować potencjalnego przestępcę do niebezpiecznych zachowań.
Jak zastrzegła Poppek, nie chciała „epatować przemocą” – choć oczywiście wybór takiego, a nie innego tematu nie pozwolił na całkowite ominięcie zagadnienia. Właściwa treść książki została również poprzedzona krótkim wywiadem z „ojcem polskiej wiktymologii” – Brunonem Hołystem. Te początkowe rozważania o naturze morderców, ich typach, sposobach działania, rozróżnienie pomiędzy mordercą seryjnym, masowym oraz morderstwem w szale są doskonałym uzupełnieniem dalszej części książki.
„Seryjni mordercy” prezentują kolejno sylwetki postaci takich jak: David Berkowitz – morderca przypadkowych mieszkańców Nowego Jorku z lat siedemdziesiątych, Andriej Czikatiło – zwany „rzeźnikiem z Rostowa”, który mordował, okaleczał i gwałcił swoje ofiary czy Marc Dutroux – pedofil z Brukseli. Spośród dwudziestu czterech biogramów aż pięć dotyczy polskich morderców. Bogdan Arnold, z którego wyjątkowo odrażającą sylwetką czytelnik musi zmierzyć się już na samym początku lektury, określony został jako „władca much” – te drobne owady zdradziły morderstwa kaliskiego zwyrodnialca. Kilka lat później Śląsk borykał się z problemem kolejnych morderstw. Tym razem ich sprawcą był Joachim Knychała, „gustujący” w młodych i atrakcyjnych kobietach. Wątek polski kontynuowany jest przez postać Karola Kota, krakowskiego seryjnego mordercy, oraz dwóch najgłośniejszych bohaterów kronik kryminalnych powojennej Polski: Zdzisława Marchwickiego oraz Leszka Pękalskiego. Przedstawienie Polaków-morderców pomaga uzmysłowić sobie, że szaleńcy, dla których nie istnieją żadne świętości, mieszkają w każdym miejscu na ziemi. I chociaż nie zapisują się chlubnie na kartach polskiej historii, należy liczyć się z ich istnieniem…
Autorka nie szczędzi pikantnych, odrażających i przerażających opisów. Już pierwsza z prezentowanych sylwetek morderców – elektryk ze Śląska – budzi w czytelniku skrajne emocje:
Kobieta, słysząc, że ktoś kręci się po klatce schodowej, chciała zawołać pomocy. Aby ją uciszyć, Arnold tak mocno nacisnął jej krtań, że pozbawił ją życia. Garderobę i rzeczy osobiste spalił w piecu, ciało rozczłonkował – części twarde wrzucił do wanny, a miękkie zmełł w maszynce do mięsa…
To tylko przedsmak tego, co zostało zawarte w dalszej części książki. Zdecydowanie jest to publikacja dla osób o mocnych nerwach, opis morderstw jest niekiedy bardzo dosłowny i obrazowy, a czyny, jakich dopuszczali się zbrodniarze, często są wręcz niewyobrażalne. Momentami książkę czyta się jak scenariusz amerykańskiego horroru z rodzaju „Teksańskiej masakry…”. I bynajmniej nie jest to przesadzone porównanie.
Dwadzieścia cztery sylwetki seryjnych morderców po przeczytaniu całej książki sprawiają wrażenie przesytu i niemal zlewają się w jedną całość – razem ze wszystkimi rodzajami ich dewiacji i zboczeń. Moim zdaniem książka wywarłaby lepsze wrażenie, gdyby autorka skupiła się na kilku życiorysach, ale w dokładniejszy sposób – analizując szczegóły z życia morderców i nakreślając czytelnikowi szerszy kontekst zbrodni. Tymczasem opis ponad dwudziestu postaci jest mało charakterystyczny i w końcowym rozrachunku ciężko przypomnieć sobie, który morderca przebierał się za klauna na imprezach charytatywnych, a który zakopywał ciała swoich ofiar w ogródku za domem.
Ciekawe są natomiast wzmianki dotyczące filmów, dla których pierwowzorami bohaterów byli właśnie realni mordercy. „Milczenie owiec”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, „Hannibal – początki” – zapewne mało kto wie, że biografie morderców prezentowane w książce Poppek posłużyły po części do wykreowania bohaterów znanych powszechnie z kinowych produkcji. Przerażającym jest jednocześnie fakt, że podobne osoby uchodziły często w gronie najbliższych oraz sąsiadów za spokojne, nie „nadające się” na bestialskich zabójców. Mylne wrażenie może odnieść każdy, co udowadnia, że nie żyjemy w bezpiecznych czasach.
Najlepszym podsumowaniem publikacji jest fragment notki wydawniczej zamieszczonej na tylnej okładce książki:
Jest to o tyle „gorący” temat, że w 2013 roku na wolność wyjdzie w Polsce wielu seryjnych morderców i niebezpiecznych zbrodniarzy, którym w 1988 roku, zgodnie z amnestią, zamieniono kary śmierci na 25 lat pozbawienia wolności. Czy powinniśmy się bać?
Nutka niepewności została zasiana…
Zobacz też:
- Władysław Mazurkiewicz – zabójca-elegant, zimny drań;
- Skorpion atakuje wieczorem;
- Tadeusz Ołdak – „Wampir z Warszawy”;
- Karol Kot – „Wampir z Krakowa”.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska