Aleksander Krawczuk – „Rzym i Jerozolima” – recenzja i ocena
Aleksander Krawczuk – „Rzym i Jerozolima” – recenzja i ocena
Zmarły niedawno prof. Aleksander Krawczuk, najbardziej chyba rozpoznawalny historyk starożytności w naszym kraju, wśród swoich licznych publikacji popełnił trzy, które określone zostały mianem „cyklu palestyńskiego”. „Herod. Król Judei”, „Tytus i Berenika” oraz „Rzym i Jerozolima” ukazały się po raz pierwszy – odpowiednio – w 1965, 1972 i 1974 roku. Te trzy niewielkie książeczki opowiadały historię skomplikowanych relacji Rzymu i Judei od wkroczenia do Jerozolimy Pompejusza w 63 r. p.n.e., aż po kres wojny żydowskiej, toczącej się w latach 66 – 73 n.e. Po raz pierwszy w formie jednotomowej trylogii ukazały się w roku 1996. W roku bieżącym do rąk czytelników trafia kolejne wydanie, przygotowane przez Wydawnictwo Iskry.
Jak już zostało wspomniane – omawiany tom składa się z trzech, powstałych oddzielnie elementów składowych. W pierwszej części poznać możemy postać Heroda, który otrzymał od potomnych przydomek Wielkiego. Jak przystało na solidną biografię, autor przedstawił sylwetkę króla Judei w bardzo szerokim kontekście meandrów wielkiej polityki ostatniego stulecia p.n.e. Najistotniejszą chyba częścią tego elementu trylogii palestyńskiej jest podrozdział poświęcony legendzie Heroda, w którym autor rozprawia się z mitami i uproszczeniami, jakie zagnieździły się w świadomości ludzi na skutek zbyt dosłownego i bezkrytycznego przyjmowania informacji zawartych w Ewangeliach.
Druga z części trylogii, zatytułowana „Tytus i Berenika”, została poświęcona raczej Judei w ostatnich latach panowania Nerona i krótkiemu panowaniu Galby. Narracja w tej części kończy się bowiem 15 stycznia 69 roku n.e., kiedy to zabity został pierwszy z władców, panujący w roku 69. Zamach ten zapoczątkował bowiem lawinę przewrotów pałacowych, określanych w historiografii mianem roku czterech cesarzy. W części tej czasami trudno się odnaleźć, co spowodowane jest mnóstwem dygresji i anegdot, które dotyczą licznych zagadnień. Tytułowi bohaterowie pojawiają się na jej kartach raczej gościnnie i co jakiś czas. Poza kwestiami politycznymi zapoznać będzie się mógł czytelnik m.in. z sylwetkami Apoloniusza z Tyany czy Szymona Maga, poznać przebieg oblężenia Jotapaty (67 n.e.) czy… zgłębić kwestię prostytucji sakralnej. Najbardziej barwnie opowiedziane zostało chyba oblężenie i zdobycie Jotapaty, w czasie którego do rzymskiej niewoli dostał się przywódca garnizonu – Józef syn Matatiasza, znany później jako Józef Flawiusz – pisarz i historyk, dzięki któremu znamy szczegółowy przebieg powstania żydowskiego.
Ostatnim elementem trylogii była część, która użyczyła swojego tytułu dla całości opisywanej antologii – „Rzym i Jerozolima”. Akcja jej zaczyna się od rozważań na temat śmierci Nerona, a kończy się na 20 grudnia roku 69, kiedy to Wespazjan wkroczył do Rzymu i został – w końcówce roku czterech cesarzy – jedynym władcą Imperium. Część ta zdecydowanie poświęcona została sytuacji Rzymu w roku 69, jednak z jej kart przebijały się nieśmiało kolejne epizody wojny żydowskiej, prowadzonej równocześnie w Palestynie.
Pod względem merytorycznym trudno zarzucić omawianej trylogii cokolwiek. Autor opiera się na źródłach, często przytaczając z nich obszerne passusy. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że o ile biografia Heroda nosi znamiona opracowania naukowego – zawarto w niej przypisy oraz (co prawda bardzo krótki) spis literatury, o tyle dwie pozostałe części należy traktować raczej jako teksty popularyzatorskie lub beletrystykę. Również oparte są one na źródłach i literaturze (wymienione w przypisach), jednak silnie fabularyzowane. Co do bibliografii wspomnianego życiorysu Heroda – jest ona raczej nieliczna, gdyż liczy zaledwie 20 pozycji monograficznych. Są to również pozycje bardzo leciwe, gdyż ich daty wydania zamykają się w latach 1910–1969. Szkoda, że wydawca nie zdecydował się nieco zaktualizować tej krótkiej listy lektur, z których zaciekawiony życiorysem Heroda czytelnik mógłby skorzystać.
Profesor Krawczuk słynął z lekkiego, gawędziarskiego wręcz stylu, dlatego „Rzym i Jerozolimę” czyta się bardzo przyjemnie, niemal jak literaturę piękną. Niektórych irytować może zbyt swobodne poruszanie się po czasie i przestrzeni, częste przeskoki narracji i dygresje, jednak warto pamiętać, że książki te (a na pewno część druga i trzecia opisywanej trylogii) pisane były by opowiedzieć o czasach i ludziach w nich żyjących, a nie by stworzyć zwięzłe i konkretne monografie, prowadzące nas od punktu A do punktu B. Ze postawionego przed sobą celu wywiązał się zatem Profesor Krawczuk świetnie i prace jego (zarówno te omawiane, jak i pozostałe) przyczyniły się do niemożliwego do przecenienia spopularyzowania antyku na naszym kraju.
Wydaje się, iż nieco więcej mógł dać od siebie wydawca. O ile tekst jest złożony poprawnie i przejrzyście, a ilość literówek nie jest zbyt duża (np. s. 424 – grobowiec Dimicjuszów zamiast Domicjuszów lub s. 482 – wyzyskć zamiast wyzyskać), to nie istnieje prawie zupełnie strona graficzna. Bardzo ubogi jest materiał ilustracyjny. W zasadzie całość książki okraszono jedynie bardzo schematycznym planem Jerozolimy czasach Heroda (s. 19) oraz mapą Palestyny w tymże okresie (s. 29). Przy takiej ilości pojawiających się na kartach pracy miejsc, osób i zabytków aż prosiło się, by choć część z nich przedstawić za pomocą fotografii, portretu lub planu. Otrzymaliśmy natomiast bardzo przydatne kalendarium wydarzeń, obejmujące lata od 63 p.n.e. do panowania Tytusa (79-81 n.e.).
Omawianej książki nie sposób nie polecić. Choć ma już swoje lata i istnieją prace oparte na nowszych ustaleniach i badaniach, to jednak wciąż warto ją czytać. Jeśli chcemy zgłębić skomplikowane relacje Rzymu i Jerozolimy na przełomie er, poszukujemy pracy świetnej pod kątem merytorycznym, a jednocześnie przyjemnej w lekturze, to zdecydowanie powinniśmy sięgnąć po dzieło Aleksandra Krawczuka.